Dramatyczne wyznanie Isabel Olchowicz-Marcinkiewicz: "Kaz zostawił mnie ze sparaliżowaną ręką" TYLKO U NAS!

2015-01-11 15:15

Cudem przeżyła wypadek samochodowy. Teraz przez wiele miesięcy będzie musiała być rehabilitowana. - Każdy kochający mąż w takich chwilach byłby przy żonie. A on zostawił mnie ze sparaliżowaną ręką. Kiedy wychodziłam ze szpitala wysłał mi esemesa z pytaniem: kto się będzie mną opiekował? Zrozumiałem, że muszę się od niego odciąć, że to już definitywny koniec – mówi nam Izabela Olchowicz-Marcinkiewicz (34 l.) o upadku małżeństwa z byłym premierem Kazimierzem Marcinkiewiczem (56 l.).

- Wszystko zaczęło się walić pod kod koniec 2012 roku. Kazowi zaproponowano, by wrócił do Polski i tu pracował dla banku. Kupiliśmy mieszkanie, urządziliśmy sobie nasze gniazdko – rozpoczyna trzecią część pamiętników Isabel. - Po kilku miesiącach zwolnili go z pracy. Ja w tym czasie chciałam sprowadzać brytyjskie kosmetyki do Polski. Ale z jego strony nie miałam wsparcia. Dołował mnie. Mówił, że mi się nie uda. Wracał do domu zdenerwowany i wyładowywał się na mnie – opowiada. - Do tego jego koledzy zaczęli rozpowiadać, że się rozwodzimy. Między innym miał tak rzekomo mówić Roman Giertych. Zresztą jakaś z plotkarskich gazet nawet to napisała. A Giertych nie prostował, jak to ma w zwyczaju. Kazowi podobno tylko skwitował, że nic złego nie powiedział – mówi.

Zobacz: Isabel SZCZERZE o Marcinkiewiczu: Pękło mi serce! Kaziu kopnął mnie w d**ę. TYLKO U NAS

Dlaczego się nie wyprowadzisz Isabel?!

- Chciałam w tym trudnym okresie go wspierać, pomagać, mówiłam, że jest dla mnie ważny, że go kocham, walczyłam o ten związek. Ale nie robiło to na nim żadnego wrażenia. Wręcz prowokował awantury w domu – opowiada. - Kilka razy, kiedy siedzieliśmy przytuleni na kanapie, ni stąd ni zowąd powiedział, że może bym się wyprowadziła. To mnie bardzo zabolało. Zastanowiłam się, dlaczego on się nie chce wyprowadzić. Pewna jestem jednego: że mnie nie zdradzał. To raczej koledzy podsycali w nim nienawiść do mnie – dodaje. - Jego oziębłość była coraz większa. Coraz mniej czasu spędzał w domu. Wieczorami umawiał się z kolegami na mecze i piwo. A jak ja się spotykałam z koleżankami, to wypominał mi przez kolejne kilka dni.

I tak mnie nie zatrzymasz Isabel

- Pewnego wieczoru, kiedy siedzieliśmy na sofie stwierdził, że chyba będzie musiał kupić nowy fotel, bo nie ma dla niego miejsca. Szukał na siłę rzeczy, do których może się przyczepić. Innym razem zrobił awanturę o telewizor. Od zawsze oglądaliśmy pewien serial. Ale on stwierdził, że chciałby w tym czasie oglądać coś innego. Więc skwitował, że musi kupić nowy telewizor – przypomina. - Dzień jego wyprowadzki był beznadziejny. Była wiosna 2014 roku. Od jakiegoś czasu wiedziałam, że szuka mieszkania. Niby poza moimi oczami wynosił stopniowo swoje rzeczy. Ale wszystko widziałam. Tego dnia oglądaliśmy mecz. W pewnym momencie powiedział: „no dobra Iza, to ja wychodzę. Nawet jak będziesz chciała mnie zatrzymać to wyjdę. Mam swoje sposoby”. A ja słuchałam tych słów z przerażeniem. Nie wiedziałam, co mam myśleć. W końcu zabrał walizkę i wyszedł. A ja zaczęłam ryczeć. Nie wierzyłam, że to się dzieje naprawdę – kwituje.

Zobacz: Kaz Marcinkiewicz rzucił Isabel! Teraz kupi Harleya i pojedzie na dyskotekę podrywać panienki?

Chciałam o niego walczyć

- Wysyłałam mu mnóstwo esemesów. Prosiłam byśmy walczyli o związek. Odpowiadał na nie bardzo wymijająco, że jak mnie odwiedzi, to porozmawiamy. Przyjechał po jakimś czasie. Chciałam porozmawiać o nas. Skwitował, że jak zacznę płakać, to nie będzie przyjeżdżał. Nie chciał rozmawiać o nas – stwierdza. - Nadal dążyłam do tego, by się z nim spotykać. Umawialiśmy się na kolacje, na lunch z jego lub naszymi znajomymi. Oni zupełnie nie wiedzą, co się u nas dzieje – podkreśla. - Nie wiem dlaczego nie wystąpił o rozwód. Kiedyś mi powiedział, że on nie musi się rozwodzić, że wystarczy jak się wyprowadzi. Jest w wygodnej sytuacji. Może grać kochającego męża. A może myślał, że to ja złożę papiery do sądu. Ale nie miałam siły myśleć o rozwodzie – przypomina. - Czułam się strasznie samotna, nikomu nie mówiłam o tej sytuacji. Butelkowałam to w sobie. Owinął mnie wokół palca. Wykorzystał.

Zrozumiałam, że to koniec

- Wypadek otworzył mi oczy. Miałam wstrząs mózgu, lekki paraliż (niedowład) od barku do palców lewej ręki, którą do dziś nie mogę ruszyć. Do szpitala przychodził, by się lansować, grać kochającego męża przed mediami. Kiedy wychodziłam ze szpitala spytał w esemesie, kto teraz ma się mną zajmować. Na szczęście mam pielęgniarkę – wspomina. - Nowy rok jest dobrym momentem na zmiany. Chcę się wyprowadzić z tego mieszkania. Ono mnie przytłacza. Chce się skupić na pracy. Na razie czeka mnie długa rehabilitacja. Wierzę, że odzyskam siły w ręce. Poczekam teraz na jego ruch. Niestety mnie tak emocjonalnie uzależnił od siebie, że dawałam się tłamsić i łudziłam, że będzie lepiej. Po wyjściu ze szpitala stałam się osobą trzeźwo myślącą. Teraz muszę zacząć myśleć o sobie. Związek z Kazimierzem Marcinkiewiczem jest skończony.

ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail