Styczeń 2018 roku. Joanna Senyszyn bawi u przyjaciółki w domu na kolacji. Nagle przewraca się niefortunnie na parkiecie. Nie może się podnieść. W szpitalu okazuje się, że ma złamaną miednicę, kość łonową, krzyżową i kłopot z udem. - Najgorsze, że w 2014 roku złamałam szyjkę kości udowej i miałam wstawioną endoprotezę, a po tym drugim upadku złamała mi się kość udowa wokół tej endoprotezy… Miałam znów operację. Później jeszcze transfuzja krwi – opowiada nam Joanna Senyszyn. W czerwcu pojechała do Krojant na rehabilitację i kiedy po dziesięciu dniach wróciła, odstawiła kule. - I kiedy po raz pierwszy wyszłam na ulicę w Gdyni bez kul, przewróciłam się i złamałam udo nad kolanem poniżej wcześniejszego złamania. I znowu operacja. Mam wstawioną 30-centymetrową płytę tytanową, która scala kość, do tego śruby, pętle. Jestem teraz prawdziwą żelazną damą – śmieje się Senyszyn. Po domu porusza się przy pomocy chodzika, a jeśli chce wyjść z domu, to tylko na wózku inwalidzkim.
Ale to i tak mało w porównaniu z tym, co przeszła w 2011 roku. Jako europosłanka pojechała służbowo do Afryki. Tam dopadł ją wirus zachodniego Nilu. - W szpitalach w Strasburgu, Brukseli i Gdańsku nie poznali się na tym i dopiero w szpitalu wojskowym w Bydgoszczy mnie zdiagnozowali. Dawano mi 5 proc. szans na przeżycie. Lekarze powiedzieli mi, że nie będą czekać na wyniki badań, bo mogę ich nie doczekać, więc zaczęli mnie leczyć intuicyjnie. Na szczęście dzięki wspaniałym lekarzom wygrałam – opowiada była europosłanka.
Trzy lata później znów ledwo uszła z życiem, kiedy miała zawał z zatrzymaniem krążenia. Na szczęście lekarze znów ją odratowali. - Teraz muszą być już same sukcesy! - uśmiecha się Joanna Senyszyn. I nie poddaje się. - Przechodzę rehabilitację. Robię kampanię wyborczą, startuję z SLD do sejmiku pomorskiego z okręgu Gdynia, Sopot, powiat wejherowski i pucki. Zawsze rozumiałam osoby z niepełnosprawnościami, ale dopiero teraz sama doświadczam tysięcy trudności, z jakimi muszą się zmagać – dodaje na koniec.