Wszystko zaczęło się, gdy świeżo wybrana europosłanka poskarżyła się w mediach społecznościowych na menu serwowane w stołówce PE. Spurek opublikowała zdjęcie porcji frytek z ketchupem oraz sałatki z kukurydzą i pomidorem. Pożaliła się, że jako weganka nie może zjeść dobrego posiłku, który nie pochodzi od zwierząt.
– Jak na miejsce, które powinno skutecznie walczyć o prawa człowieka, prawa zwierząt i przeciwdziałać zmianom klimatycznym, to trochę obciach – oświadczyła. Jak mówi „SE” europosłanka, najbliższy bar dla wegan znajduje się aż cztery kilometry od Parlamentu Europejskiego! Ale nie wszystkich to przekonuje.
– Zdaje sobie pani sprawę, ile osób w Polsce marzy o takim posiłku? Czas się obudzić do realnego życia! – grzmiał o. Grzegorz Kramer (43 l.), znany jezuita. Niektórzy internauci chwalili jednak oburzenie posłanki. Ona sama twierdzi, że głosowali na nią wyborcy, którzy rozumieją potrzeby wegan, ale i wegetarian. Jak mówi, tym ostatnim – chociaż nie jedzą ryb – lokal proponuje... łososia! Nie zamierza się także wycofywać ze swoich żądań.
– Tego oczekuje mój elektorat. Dostałam masę podziękowań od wyborców, bo trzymam się swoich wartości. Ludzie widzą, że głosowali na osobę, która jest uczciwa i nie był to zmarnowany głos – tłumaczy nam Spurek.