Władysław Kosiniak-Kamysz odniósł się także do propozycji Donalda Tuska i jedną listę opozycji nazwał "wystawianiem się na strzał".
Kamila Biedrzycka: Czy Donald Tusk prowadzi polityczną grę i poza mediami – jak twierdzi Szymon Hołownia – nie proponuje wam jednej listy wyborczej opozycji?
Władysław Kosiniak-Kamysz: Donald Tusk, i wcześniej Grzegorz Schetyna, mają ten sam kierunek – jedna lista, jeden blok i tu się nic nie zmieniło. Platforma nigdy tego w rozmowach nie ukrywała. Wiadomo, że to jest strategia, która dla ich formacji przyniesie największe korzyści. Ja się nie dziwię, że z tym wychodzą. Tyle, że to jest nieskuteczne dla przejęcia władzy w Polsce. I tutaj toczymy polemikę – i publicznie i między sobą, w kuluarach. Uważamy, i mamy na to badania naukowe bazujące na polskich i europejskich doświadczeniach, że wystawianie jednej listy – czyli wrzucanie wszystkich do jednego worka niezależnie od poglądów i tylko jeden wspólny mianownik odsunięcia tych, co dzisiaj rządzą – jest nieskuteczne. To jest wystawianie się na strzał.
- W takim razie co w zamian? Dwie, trzy listy?
- Ja od ponad dwóch lat proponuję: idziemy po zwycięstwo flankami. Przynajmniej z dwóch stron otaczamy przeciwnika, ale mówimy też po co i z czym idziemy, z jakim programem, z jakimi ustawami. Na przykład zaproponowaliśmy ustawę, dzięki której rodzice dzieci chorych na SMA mogli zbierać pieniądze na lek ratujący życie i nie płacić za niego podatku…
- ...bo w środę się dowiedzieliśmy, że PiS wprowadziło 8 proc. VAT na ten lek, który i tak kosztuje 9 mln zł bez tego podatku i nie jest refundowany, jak w innych krajach Unii. To oznacza, że rodzice muszą zebrać dodatkowe 700 tys zł.
- To jest bandytyzm. Po prostu bandytyzm w czystej postaci. Ja znam wielu rodziców dzieci z SMA, wszyscy bierzemy udział w zbiórkach, przyjeżdżają do nas do Sejmu co jakiś czas i wielokrotnie prosiliśmy ministra zdrowia żeby ten lek był refundowany, żeby terapia genowa była w Polsce dostępna tak jak jest w innych krajach w Europie i na świecie. Żeby nie było tego upokarzającego żebrania, bo to jest niestety żebranie, o życie dla swoich dzieci. A teraz dokręcenie jeszcze śruby podatkowej najbardziej cierpiącym jest ohydne, nie mieści się w głowie. A wystarczyło zlikwidować Izbę Dyscyplinarną! Wtedy wszystkie dzieci z SMA, które rodzą się w Polsce miałyby terapię za darmo na wiele lat. Bo ten miliard spokojnie by na to wystarczył.
- Może projekt ustawy to za mało? Może powinien pan poprosić ministra Niedzielskiego o spotkanie?
- Nie mam z tym problemu. Wystąpię o takie spotkanie do ministra zdrowia. Żadne konwenanse nie są tu przeszkodą. Zrobię wszystko żeby w pierwszej kolejności nie było tego podatku, a w drugiej kolejności żeby lek był refundowany. Proszę być pewnym, że nie odpuścimy tej sprawy.
- Wracając do wyborów – co jeśli PiS razem z Pawłem Kukizem zmienią ordynację wyborczą?
- Wtedy będziemy podejmować decyzje, trzeba mieć z tyłu głowy każdy wariant. Ale ja tu wierzę w weto prezydenta Dudy, który już raz zawetował ordynację promującą duże ugrupowania do europarlamentu. (…)
- Mamy potworne zamieszanie ws. KPO. Rząd przekonuje, że sprawa jest załatwiona i pieniądze zaraz zaczną do nas płynąć szerokim strumieniem, ale szefowa Komisji Europejskiej powtarza, że Polska musi spełnić wszystkie trzy warunki, nie tylko zlikwidować Izbę Dyscyplinarną. Dopiero wtedy będzie można mówić o porozumieniu ws. „kamieni milowych”.
- Nie ma żadnych „kamieni milowych”. Jest tylko kamień u szyi w postaci Zbigniewa Ziobry. I to nie jest niestety tylko kamień u szyi rządu, tylko całej Polski. Ciągnie nas w dół, bo nie tylko tracimy już miliard złotych z kar, ale tracimy na konkurencyjności wobec krajów, które już z tych środków korzystają. (…) PiS po prostu nie jest zdolny do sięgnięcia po środki z KPO. Rozmawiała Kamila Biedrzycka