"Super Express": - Jak pani ocenia to, co dzieje się w Europie w sprawie uchodźców?
Draginja Nadażdin: - Smuci mnie podejście wielu państw europejskich, nie tylko Polski. Nawet w momencie takiego kryzysu i śmierci uchodźców na naszych oczach Europa nie umie dogadać się co do planu, który pomógłby ich ratować. Co do przebudowy systemu, który odpowiedziałby na to wyzwanie.
- Dlaczego nie umie?
- Woli wszystko odkładać na później. Podobnie oceniam obecne propozycje. Ten kryzys związany z Syrią trwa przecież od 4 lat i ten przyjazd uchodźców do Europy był do przewidzenia! Po tym, gdy obozy dla uchodźców w krajach ościennych wokół Syrii się przeludniły. Wiem, że działania, takie jak Viktora Orbána, są odpowiedzią na oczekiwania społeczne, ale to tylko pogłębia stereotypy. Mam jednak nadzieję, że pomimo tej twardej retoryki zacznie się też rzeczowa rozmowa oparta na faktach. Przecież zamknięcie się i budowanie muru niczego nie da.
- Politycy zarówno PO, jak i PiS mówią, że pomimo dobrych chęci Polski nie będzie stać na przyjęcie zbyt wielu uchodźców. Nawet 10 tysięcy.
- Przyjęcie uchodźców powinno być priorytetem i bądźmy szczerzy, że nawet kilkadziesiąt tysięcy to nie byłby naprawdę jakiś zatrważający koszt dla Unii, a nawet samej Polski. Porównajmy, że w Libanie przebywa dziś ponad pół miliona uchodźców, a w Turcji przebywa ponad milion uchodźców z samej Syrii! W dość ubogiej Serbii przebywa dziś 20 tysięcy. Ten argument, że "nie stać" nie jest prawdziwy.
- Przeciwnicy przyjmowania uchodźców, którzy już tu się pojawili, podkreślają, że przyjęcie tak dużej grupy naraz zachęci innych do ryzykowania własnego życia. Usłyszą, że Europa przyjmuje wszystkich i pojawi ich się 10 razy tylu, a żaden system tego nie wytrzyma.
- Oczywiście nie można myśleć tylko o automatycznym przyjmowaniu uchodźców. Państwa europejskie zobowiązały się przecież do realizacji programu dobrowolnych przesiedleń. Polega on na zwracaniu się do obozów przesiedleń w Turcji, Libanie czy Jordanii tak, by nie musieli szukać dziur w granicach i korzystać z usług przemytników. Ludzie, którzy są absolutnie zrozpaczeni i nie czują się bezpieczni w swoim kraju, muszą mieć jakąś nadzieję.
- Pani sama byłą uchodźcą, uciekała przed wojną. Da się porównać pani przeżycia z tym, co widzimy obecnie?
- Byłam w nieco innej sytuacji, jako Serbka z Bośni trafiłam do Serbii. To była pierwsza faza. Są jednak pewne wspólne mechanizmy, a głównym jest niedowierzanie przez urzędników i ludzi, czy uchodźca jest tak naprawdę uchodźcą, a nie np. imigrantem ekonomicznym. Olbrzymią rolę odgrywało też budowanie świadomości w społeczeństwie przez polityków i media, na co wciąż liczę w Europie. Trzeba wytłumaczyć, kim jest uchodźca i dlaczego ucieka.
Zobacz: Ojciec Radwańskiej podlizuje się prezesowi: Kaczyński to wielki polityk
Czytaj: Kto kazał nagrywać u Sowy? Kolejne sensacyjne doniesienia w tej sprawie
Najlepsze wideo: tv.se.pl