"Super Express": - Czy ministrowie, którzy po czterech latach sprawowania władzy dostali kiepskie poparcie od wyborców, powinni wchodzić do rządu?
Dr Wojciech Jabłoński: - A kto zmusi partie, by ich nie brały? Przyzwoitość wymagałaby, żeby politycy słuchali wyborców i takie osoby odsuwali. Ale przyzwoitość nie ma zbyt wiele wspólnego z polityką. Wyborcy jak murzyn - zrobili swoje i partiom nie są już potrzebni. Stanowiska ministrów dostaną ludzie z nadania partyjnego, niezależnie od tego, czy podobają się wyborcom, czy nie. PO wygrała i może wszystko.
- Minister Grabarczyk ma szanse pozostać w rządzie? Startując z "jedynki", miał dopiero trzeci wynik w PO. Wyprzedził go nawet John Godson, poseł z krótkim stażem. Dla ministra to niemal czerwona kartka.
- W samej partii, a zwłaszcza gierkach wokół stołków, liczą się wpływy danej osoby. I politycy uchodzący za postaci niekompetentne lub nieudolne są często jednymi z najbardziej wpływowych w danym ugrupowaniu. Rola wyborców sprowadza się niejako do zatwierdzenia wszechwładzy partii politycznej. PO świetnie wie, że może dziś wzorem Kaliguli wprowadzić do parlamentu konia, byle miał barwy partyjne.
- Np. minister pracy Jolanta Fedak nie weszła do parlamentu.
- I w tym jaskrawym przypadku powrotu do rządu zapewne nie będzie. Ale pozostałe nazwiska, zwłaszcza z PO? Mogą się utrzymać! Zmiany jednak będą, ale nie z klucza dobrej bądź złej oceny wyborców.
- Zatem z jakiego?
- To będzie kosmetyka, która będzie miała udowodnić, że to ten sam rząd, ale jednak z nowymi siłami, przystępuje do kolejnej fazy "Polski w budowie". Takie propagandowe liftingi zawsze lepiej wypadają, gdy partia jest na szczycie.
- Kiepski wynik w wyborach otrzymał też minister finansów Jacek Rostowski. Druga twarz rządu w czasie kryzysu. Poparło go mniej ludzi niż związanego z aferą hazardową Zbigniewa Chlebowskiego! Zaledwie 5-6 tys. osób więcej niż debiutantów z Warszawy!
- Minister Rostowski pojawił się w naszej polityce trochę jak królik z kapelusza. Miał luźne kontakty z Polską, ale ta niezbyt udana w opinii wyborców kadencja nie wpłynie na jego pozycję w rządzie. Od początku był ministrem niepopularnym i niemedialnym. Nie wiem, dlaczego w ogóle PO starała się z niego zrobić jednego z głównych showmanów. Nawet z tych niespełna 11 tys. głosów duża część oznaczała nie poparcie jego samego, ale sprzeciw wobec Kaczyńskiego.
- Czy rewelacyjne wyniki ministrów Zdrojewskiego i Kwiatkowskiego wzmocnią ich pozycję i dadzą szansę na wejście od rządu?
- To drugorzędne. Najważniejsza jest lojalność i pozycja w partii, czyli rywalizacja Schetyny i Tuska. Argument o liczbie głosów mogą sobie rzucać liderzy poszczególnych frakcji w wewnętrznych sporach. I tylko tyle.
- Na ile to nowe rozdanie zmieni układ sił między Tuskiem a Schetyną, także w rządzie?
- Nie przesadzałbym, że ta rywalizacja jest aż taką wojną. Tusk i Schetyna zbyt dobrze czują, że władza wiąże ich, zapewniając kariery i określone profity. Owszem, muszą swoje ambicje jakoś wzajemnie ułożyć, ale konfitury płynące z władzy łagodzą temperaturę ich dyskusji. Ponadto Schetyna zdaje sobie sprawę z siły Tuska. To Tusk nie boi się wyjść do wyborców, Schetyna niemal tego nie robi.
- Przy konstruowaniu poprzedniego rządu premier wzmacniał swoją pozycję osobami spoza PO, jak ministrowie Hall, Rostowski czy Sikorski. Sięgnie po takich ludzi ponownie?
- To mniej prawdopodobne niż 4 lata temu. Wyniki wyborcze tych "ludzi spoza", oprócz Sikorskiego, wskazują na znużenie zwolenników PO taką polityką. Teraz sięgając po takie postaci, Tusk mógłby osłabić swoją pozycję. Ma w końcu wielu ludzi, którzy mają parcie na władzę i plecy w postaci Schetyny. Musi zapewnić stanowiska działaczom PO, którzy wciąż liczą na konfitury, a nie załapali się na poprzednie rozdanie.
Dr Wojciech Jabłoński
Politolog, ekspert ds. wizerunku, Uniwersytet Warszawski