"Super Express": - Najwyżsi rangą przedstawiciele polskiego parlamentu przyznali sobie bardzo wysokie premie. Na szczęście po nagłośnieniu sprawy przez naszą gazetę postanowili podzielić się tymi pieniędzmi z potrzebującymi. Szczególnie ciekawą formą pazernego narcyzmu jest przypadek marszałka Senatu - Bogdan Borusewicz nagrodził swoją pracę dodatkiem do pensji w wysokości 50 tysięcy złotych. A ponoć w naszym państwie jest kryzys i musimy zaciskać pasa...
Dr Wojciech Jabłoński: - Kryzys dotyczy państwa, ale nie państwa posłów i senatorów. Panie i panowie politycy nie muszą się przejmować kolejnymi podatkami czy parapodatkami ( ). Przyjmuję to bez zaskoczenia biorąc pod uwagę nazwiska, jakie się pojawiają i pseudoprocedury, które temu towarzyszą. Bo demokracja w Polsce wygląda tak jak w "Folwarku zwierzęcym" Orwella, czyli są równi i równiejsi. I chyba nie będziemy wspominać, kto w tej powieści odgrywał rolę równiejszych...
- To wybitna literatura, więc nie wstydźmy się: świnie.
- ( ) Co się tyczy Borusewicza, to można jeszcze dodać, że PO była tym ugrupowaniem, które mówiło o likwidacji Senatu. I jak teraz wygląda? Rzeczywistość skrzeczy, prawda?
- Marszałek Kopacz zdobyła się na myśl, że Sejm jest nie tylko miejscem, gdzie tworzy się prawo, ale też zakładem pracy, i ona - jako zarządzająca tym zakładem - ma obowiązek doceniać tych, którzy pracują dobrze.
- ( ) Ja bym się nie dziwił słowom pani marszałek, ponieważ ona już na stanowisku ministra zdrowia wytrenowała się w sztuce lekceważenia zwykłych ludzi. Zapewne nie musiała zbytnio przygotowywać tej odpowiedzi i zwyczajnie powiedziała to, co serce kazało.
- Po wojnie w celi katowni gestapo odnaleziono wyryte na ścianie słowa: "Łatwo jest mówić o Polsce, trudniej dla niej pracować, jeszcze trudniej umrzeć, a najtrudniej cierpieć". Wspaniale, że dziś nie trzeba za Polskę umierać i cierpieć, ale ci, którzy mają dla niej pracować, chyba zatracili się w samozachwycie...
- Dużo o Polsce mówią i robią sobie dobrze jej kosztem. A to my jesteśmy tą Polską. I rozdają sobie nasze pieniądze.
- Nikt nie wymaga od polityków, aby za zaszczyt reprezentowania wyborców nie otrzymywali uposażenia. Ale zdaje się, że oni już to przestali odbierać w kategoriach zaszczytu.
- Z tego marszałek Kopacz może nie zdaje sobie sprawy, że nazwanie wulgarnie Sejmu zakładem pracy pokazuje wyborcom, że polityka dla wielu osób stała się sposobem na życie ( ). Mamy klasę próżniaczą, która zagarnia z podatków coraz więcej pieniędzy i która właściwie jest klasą zamkniętą. I mamy resztę społeczeństwa, która ma ponosić koszty kryzysu.
Dr Wojciech Jabłoński
Politolog, ekspert ds. marketingu politycznego