Wojciech Jabłoński

i

Autor: Piotr Grzybowski

Dr Wojciech Jabłoński: Dla wyborców Kamiński i Rostowski jak zjełczałe masło

2014-05-29 18:03

Politolog o porażce wyborczej jedynek z list PO - Michała Kamińskiego i Jacka Rostowskiego

„Super Express”: - Michał Kamiński i Jacek Rostowski mimo jedynek na listach wyborczych do Parlamentu Europejskiego nie pojadą do Brukseli. Ludzie woleli głosować na kandydatów z dalszych miejsc. To było świadome głosowanie przeciwko tym, których nie lubią i nie cenią?
Dr Wojciech Jabłoński: - Tak. Są nazwiska na tyle skompromitowane, że nawet wbrew interwencji partyjnych bossów – w tym wypadku Donalda Tuska, który listy wyborcze układa i ostatecznie rozstrzyga problemy rozdawania synekur – wyborcy nie chcą na nich głosować.
Zawsze wydawało się, że jedynka na listach to już w zasadzie wygrany mandat. Pewnie kiedy Kamiński i Rostowski je dostali już widzieli się w PE.
Niektóre nazwiska na tyle stygmatyzują, że lepiej tych nazwisk na listy nie wystawiać. W tym momencie bardzo wyjątkowo zgodziłbym się z osobą, która na tej klęsce będzie zapewne chciała coś ugrać, a mianowicie z Grzegorzem Schetyną. Przestrzegał, że przydzielanie jedynki Kamińskiemu to gruba przesada. Myślę, że Tusk się rozpędził. Już wcześniej przyjmował osoby o zszarganej opinii jak choćby Kluzik-Rostkowska i kilka transferów z PiS. Wierzył, że i tym razem pójdzie bez problemów. Okazuje się, że rzeczywistość nawet nie tyle polityczna, ile społeczna po prostu pewnych nazwisk nie akceptuje.
To sygnał, że polski wyborca dojrzał i stał się bardziej świadomy?
Nie chodzi nawet o dojrzałość. To zupełnie podstawowy odruch. Jeśli bowiem oferują nam na listach wyborczych nie tyle nawet ocet co zjełczałe masło, to my po prostu tego nie dotykamy. To świadczy nie tyle o dojrzałości wyborców, ile o tym, że świat polityki, który to zjełczałe masło oferuje i jest przekonany, że zostanie one kupione za dobrą cenę. Świat wyborców z kolei zachowuje się z kolei jak każdy – zepsutej, stęchłej żywności nie zjedzą.
Pierwszy raz tak jaskrawym wypowiedzeniem posłuszeństwa tym, którzy uważają, że ciemny lud wszystko kupi. Myśli pan, że będzie to nauczka dla polityków?
W żadnym razie. Interes wyborców w hierarchii przygotowywania takich list wyborczych stoi na ostatnim miejscu – jeśli w ogóle jest brany pod uwagę. Liczą się po pierwsze interesy tego, kto tę listę układa, czyli partyjnego bossa, potem interesy samych działaczy partyjnych, później interes partii jako całości. Gdzieś tam na dalszych miejscach jest wyborca, ale nie zawsze. Dlatego też uważam, że będziemy mieli wysyp Miśków Kamińskich już w najbliższych kampaniach.
Rozmawiał Tomasz Walczak

Dr Wojciech Jabłoński. Politolog z Uniwersytetu Warszawskiego