"Super Express": - "Dziennik Gazeta Prawna" poinformował, że sieć fotoradarów nie rozsyła mandatów parlamentarzystom. Jak się to ma do Konstytucji RP?
Dr Ryszard Piotrowski: - Samo istnienie sieci urządzeń, które zajmują się kontrolą przestrzegania przepisów ruchu drogowego, jest wątpliwe z punktu widzenia ich umocowania w konstytucji. To w ustawie powinny być określone zasady i tryb gromadzenia oraz udostępniania informacji. Konstytucja wymaga ustawy, gdy chodzi o ograniczanie praw i wolności jednostki. Gdyby system mógł wyłączyć pewne grupy obywateli spod zakresu swojego oddziaływania, oznaczałoby to, że bardzo głęboko ingeruje w prywatność obywateli.
- Chyba oznaczałoby również, że może wyłączyć też inne kategorie użytkowników dróg...
- Owszem. A to mogłoby sprzyjać manipulacjom - preferowaniu jednych, a arbitralnemu dyskryminowaniu innych.
- Jak uniknąć tego typu zagrożeń?
- Trzeba bardzo starannie tworzyć podstawy prawne dla funkcjonowania takiego systemu. Należy pamiętać o tym, aby troska o bezpieczeństwo na drogach nie stała się niebezpieczna - żeby nie zaczęła zagrażać użytkownikom dróg.
- W jakim sensie?
- W takim, że zamiast inwestować w budowę dróg, inwestuje się czas, energię i pieniądze w tworzenie struktur biurokratycznych, które mają naturalną tendencję do zwiększania swojej władzy.
- Na przykład?
- Np. Inspekcja Transportu Drogowego, czyli swoista "jeszcze jedna policja". Występuje u nas tendencja do superkarania - do karania wszystkich za wszystko. Oraz skłonność do traktowania kierowców jako podatników, których można wyzyskiwać, stawiając rozmaite utrudnienia i ograniczenia tam, gdzie ich być nie powinno.
- Ale jeżeli kierowcy będą się trzymać przepisów ruchu, to radary będą pożytecznym, acz "bezrobotnym" straszakiem. To by uratowało wiele istnień.
- To jest niemożliwe. Zwiększanie liczby radarów i zwiększanie liczby przepisów musi prowadzić do paraliżu komunikacyjnego. Trzeba budować drogi i sensownie organizować ruch. Nie tylko w Polsce istnieje taka forma protestu, że kierowcy jeżdżą zgodnie z przepisami, co paraliżuje ruch drogowy. Gdyby założyć, że wszystkie przepisy, które mamy, w pełni by funkcjonowały, to należałoby się dziwić, że jeszcze cokolwiek jeździ. Przekraczamy równowagę między biurokratyzacją życia a zdolnością do wydolnego funkcjonowania gospodarki. Tak jest na całym świecie, co jest jedną z przyczyn kryzysu - istnieje zbyt wiele reguł, które mogą być przestrzegane wybiórczo.
- Wróćmy więc do naszych parlamentarzystów...
- To oni przede wszystkim powinni podlegać prawom, które tworzą - należałoby te nowe przepisy testować na nich. Może to by ich skłoniło do większej powściągliwości w tworzeniu superpenalnych regulacji i zastanowienia się, po co takie prawo w ogóle jest tworzone. Gdy mówimy o wyłączeniu parlamentarzystów z zakresu odpowiedzialności za przekraczanie prędkości jazdy, trzeba podkreślić, że nie ma do tego żadnych podstaw prawnych. Przepisy ustawy o wykonywaniu mandatu posła i senatora przewidują, że wyrażenie zgody na pociągnięcie parlamentarzysty do odpowiedzialności karnej stosuje się odpowiednio do odpowiedzialności za wykroczenia.
- Co to znaczy: odpowiednio?
- To znaczy zgodnie z sensem instytucji immunitetu. Immunitet jest po to, żeby chronił prawa parlamentu do stanowienia prawa i sprawowania kontroli w ustroju demokratycznym. Żadne względy związane ze stanowieniem prawa czy sprawowaniem kontroli nie wymagają, by poseł lub senator, który - zgodnie z ustanowionymi przez siebie przepisami w pełni łamiącymi prawo do prywatności - gdy zostanie sfotografowany przez któryś z kolejnych rodzajów policji, nie ponosił za to odpowiedzialności. Przeciwnie, powinien doświadczać tego, co sam przygotował dla obywateli. Im więcej parlamentarzystów zostanie potraktowanych w ten sposób, tym lepiej.
Dr Ryszard Piotrowski
Konstytucjonalista