Dr Rafał Chwedoruk: Rewanż za II wojnę?

2011-09-08 15:06

Politolog, dr Rafał Chwedoruk tłumaczy, skąd bierze się ogólnonarodowe podniecenie towarzyszące każdemu meczowi drużyn Polski i Niemiec.

"Super Express": - Oglądał pan mecz?

Dr Rafał Chwedoruk: - Tylko fragmenty. Zresztą powstrzymywałem się od zaśnięcia.

- I mówi to miłośnik piłki nożnej?!

- No cóż, wbrew pozorom to nie był mecz piłki nożnej, ale piłkarski odpowiednik wrestlingu. Zawsze, gdy oglądamy mecz inaugurujący jakiś obiekt (np. stadion), w grę wchodzą potężne interesy ekonomiczne i kwestie marketingowe. Większość meczu można przewidzieć, a widzami nie są ludzie, którzy na co dzień interesują się piłką, tylko przypadkowa publiczność. We wtorkowym meczu chodziło tak naprawdę o to, by drużyna silniejsza nie zrobiła zbyt dużej krzywdy gospodarzom, a najlepiej, by mecz zakończył się remisem.

- Czyli ten remis nie był wywalczony uczciwie?

- Dystans między polską a niemiecką piłką jest niewątpliwie jeszcze większy niż między naszymi gospodarkami. Niemiecka liga piłkarska jest jedną z najzdrowszych na świecie. W odróżnieniu od polskich czy angielskich niemieckie kluby piłkarskie same na siebie zarabiają. Nie mają takiego wspaniałego wujka jak Roman Abramowicz czy - nie wymieniając z nazwiska - polscy działacze. To był mecz o nic. Jeśli kiedyś zagramy z Niemcami o poważną stawkę, to na pewno obie drużyny będą zmuszone do autentycznego i ekstremalnego wysiłku.

- Skąd to ogólnonarodowe podniecenie towarzyszące każdemu meczowi z Niemcami?

- Na pewno ma to związek z historią, zwłaszcza XX wieku. Druga wojna światowa była największym wstrząsem w dziejach Polski. Wciąż wisi ona nad stosunkami polsko-niemieckimi w wielu płaszczyznach życia publicznego. I tak już zostanie na następne pokolenia.

- Nawet gdy Niemcy są dziś dla nas gospodarczym i politycznym partnerem numer 1?

- Tak. Bo tu chodzi o pewien symbol, a nie codzienne doświadczenia. Jeszcze po wojnie skala nienawiści do Niemców była tak duża, że w polskiej prasie pisano ich narodowość małą literą. Dla porównania, nie żywiliśmy nienawiści do zwykłych Rosjan, tylko do ich państwa. Narodowi rosyjskiemu raczej współczuliśmy i często postrzegaliśmy go jako ofiarę systemu komunistycznego.

- Czyli gdzieś w podświadomości Niemcy wciąż są naszym największym wrogiem?

- Coś w tym jest. Tożsamość narodowa niemal każdego narodu w Europie kształtowała się w opozycji do jakiegoś odwiecznego wroga. Tak już wyszło, że większość polskiej historiografii w naszych dziejach tego wroga upatrywała raczej w Niemczech niż w Rosji.

- Przed meczem mówiono, że jeśli wygramy, będzie to nasze pierwsze zwycięstwo z Niemcami od czasów bitwy pod Grunwaldem.

- A wie pan, że etnicznych Niemców w armii krzyżackiej było może dwustu? To nasze wielkie zwycięstwo było raczej produktem kolejnych ideologii. Zresztą mówienie o tożsamości narodowej w XV wieku i w tej części Europy brzmi trochę groteskowo.

- Jeśli więc nigdy nie wygraliśmy z Niemcami, a dziś nie możemy konkurować z nimi na poziomie gospodarczo-politycznym, to przynajmniej chcielibyśmy im przyłożyć na boisku?

- Tak może myśleć publiczność. Ale dzisiejszego piłkarza motywuje głównie waluta euro. Ważniejsze dla niego są: premia pomeczowa i możliwość awansu, a nie kompleksy patriotyczno-historyczne. Piłka nożna to wielki biznes. Żeby zarobić na jakimś meczu, trzeba wywołać nim zainteresowanie. I tu najlepiej odwołać się do historii, np. do retoryki wojennej, żeby uczynić z meczu taką kopię Grunwaldu.

- Wygrywaliśmy z wieloma potęgami piłkarskimi: Brazylią, Argentyną, Rosją, Anglią, Holandią. Z Niemcami nigdy. Czujemy się gorsi?

- Nie. Poziom polskiej piłki zawsze był niższy niż niemieckiej. Niemcy dużo szybciej się zindustrializowały, a umasowienie się piłki nożnej było pochodną rozwoju cywilizacji przemysłowej. U nas prawdziwą furorę piłka zrobiła dopiero w PRL.

- Chciałby pan, żeby Polska wygrała kiedyś z Niemcami?

- Oczywiście, np. w jakości przewozów kolejowych, sprawności służby zdrowia, poziomie edukacji czy jakości demokracji. Jeśli tu nawiążemy walkę z Niemcami, to prędzej czy później czeka nas sukces na boisku.

Dr Rafał Chwedoruk

Politolog UW