"Super Express": - Sobotnia konwencja Bronisława Komorowskiego miała pokazać jego rzutkość i dać nowy impuls niemrawej, w opinii wielu, kampanii prezydenta. Udało się?
Dr Rafał Chwedoruk: - To był profesjonalny show, nie gorszy od tego Andrzeja Dudy z początku kampanii wyborczej. Przyznam jednak, że paradoksalnie pan prezydent wyszedł- by lepiej, gdyby pozostał przy owej niemrawej kampanii. Skromność, pokora, a nawet pewna niezdarność obecna w pierwszych tygodniach kampanii czyniła z niego polityka bardziej ludzkiego. To była jego siła. Nawet jeśli popierał niepopularne działania PO, to jego niezręczności przypominały zwykłemu obywatelowi jego samego. Z tego punktu widzenia sobotni show nie był chyba najlepszym pomysłem.
- W sztabie nikt tego nie zrozumiał?
- Myślę, że to była forma nieco nerwowej reakcji na lęki tej części elit opiniotwórczych, które wspierają pana prezydenta i PO. Nie sądzę, żeby byli to najlepsi doradcy i suflerzy sztabowców.
- W przypadku Bronisława Komorowskiego ten wystudiowany show wypadł niezbyt naturalnie?
- Pamiętajmy, że to pogrążyło Donalda Tuska w 2005 roku. Jego kampania była wtedy perfekcyjna, a sam Tusk wypadał znacznie lepiej niż Lech Kaczyński. Większość wyborców nie patrzyła jednak zimnym analitycznym okiem na tę kampanię. Wystąpienia Kaczyńskiego nie były tak doskonale wyreżyserowane, zdarzało mu się popełniać gafy, było w tym wiele niezgrabności, ale jednocześnie sprawiał on wrażenie autentycznego w swoich niedoskonałościach. To był człowiek z krwi i kości. Z drugiej strony był Tusk - ktoś, o kim wyborcy niewiele wiedzieli, ponieważ dało się wyczuć, że tak naprawdę mówił głosem speców od marketingu.
- Czyli swojskość przede wszystkim?
- Bronisław Komorowski na tle polityków PO pozytywnie wyróżniał się pod tym względem. Nowoczesności jako pewnej formy nienaturalności było u niego dużo mniej. Między innymi dlatego zdołał zdobywać nawet jeśli nie poparcie, to zaufanie społeczne także tych grup społecznych, które albo w ogóle nie głosują, albo głosują na inne partie. Trafiał do ludzi, którzy cenią sobie tradycyjny sznyt polityka poważnego, może trochę nudnawego, ale utożsamiającego pewien majestat państwa. Z tego należałoby korzystać, a nie odwoływać się do zmiennego gustu 30-latków.
Zobacz: Konwencja Komorowskiego. Trzeba być ślepym, żeby nie widzieć, że żyjemy w złotym okresie dla Polski
Zapisz się: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail