"Super Express": - Poparcie dla Zjednoczonej Lewicy niebezpiecznie oscyluje wokół progu wyborczego. Czy zrobienie liderem tej lewicowej koalicji Barbary Nowackiej sprawi, że nie będzie się musiała ona martwić o miejsce w przyszłym parlamencie?
Dr Rafał Chwedoruk: - Nie sądzę, żeby miało to jakoś znacząco wpłynąć na poparcie. Ta nominacja dzieje się w ostatniej chwili i nie odnosi się do strukturalnych problemów lewicy polskiej, które nie dotyczą przywództwa.
- A czego?
- Po pierwsze, lewica nie potrafi się odnaleźć w podziale liberalno-konserwatywnym na PO i PiS. Nie bardzo radzi sobie z odpowiedzią na dynamikę gry interesów w polskim społeczeństwie. Zupełnie poddała się w czymś, co kiedyś marksiści nazywali nadbudową, czyli choćby w zagadnieniach polityki historycznej. Za dużo kakofonii jest w kwestiach polityki zagranicznej czy oceny III RP. W swoim wystąpieniu Barbara Nowacka najpierw złożyła hołd budowniczym III RP, by potem nie zastawić na niej suchej nitki. Zwłaszcza w wymiarze społeczno-gospodarczym tego, co w Polsce zbudowano.
- Jaki tu jest problem?
- Można było mieć wrażenie pewnego eklektyzmu. Na to może sobie pozwolić PiS, i to tylko w sytuacji, kiedy prowadzi w sondażach. Mogła też PO w czasach Donalda Tuska, ale nie partia, która walczy o przetrwanie. Komunikat takiej partii musi być prosty i zrozumiały dla wyborców. W wystąpieniu Barbary Nowackiej takiego spójnego przekazu zabrakło. Był za to akademicki wykład o wielu różnych sprawach - czasem ważnych, czasem nie. To nie jest dobre na koniec kampanii.
- Mimo tych zastrzeżeń taka kosmetyczna zmiana nie będzie dobra właśnie na końcówkę kampanii?
- Los lewicy nie zależy od tego, czy na mównicy pojawi się kobieta, czy mężczyzna. Ktoś młody czy stary. Zależy on od żelaznego elektoratu SLD, który wynosi przy średniej frekwencji wyborczej ok. 8 proc. Jeśli elektorat SLD uzna Barbarę Nowacką za przedłużenie swojej partii, to nie sądzę, żeby ten komitet miał problemy z przekroczeniem progu wyborczego. Natomiast jeśli nawet jeden poważny segment tego elektoratu uzna, że jest ona poważniejszym wariantem Magdaleny Ogórek, to mogą być kłopoty.
- I jak to z tym elektoratem będzie?
- Wyborcy większości partii lewicowych w świecie to mężczyźni. A już w Polsce to głównie ludzie po 50. Dodatkowo są to wyborcy zachowawczy. Nie oczekują żadnego ryzyka, cenią sobie stary dobry styl uprawiania polityki i oczekują dużej kompetencji - często większej niż ideowości. Pytanie, na ile to wszystko można odnaleźć w postaci Barbary Nowackiej. Nie jestem pewien, czy będzie ona czynnikiem konsolidującym. Kolejne próby lewicy podejmowane w ostatniej dekadzie, by przejąć elektorat PO, kończą się jednym fiaskiem za drugim. W naszej części Europy partie lewicowe są partiami prowincji, a nie metropolii.
- Wewnętrzne sondaże lewicy mówią, że jak postawią na kobietę i program prospołeczny, to ze 20 proc. dostaną. Nie wiem tylko, czy ankietowani mieli na myśli lewicę z tzw. ZLEW-u.
- Można się łudzić w polityce, ale by w polityce zdywersyfikować elektorat, trzeba mieć potężne zasoby finansowe i medialne. Zjednoczona Lewica takich zasobów po prostu nie ma. Wariant kobiecy w wyborach prezydenckich został przerobiony i casus Magdaleny Ogórek w sposób ostateczny dowiódł, że nie gwarantuje to z automatu wzrostu poparcia. I znów, że partia walcząca o przetrwanie nie może eksperymentować i abstrahować od elektoratu, który jeszcze ma.
- Dla lewicy z SLD i okolic nie ma już nadziei?
- Cóż, w naszej części Europy górne możliwości lewicy pokazuje Robert Fico na Słowacji. Jego partia obrała zupełnie odwrotny kierunek od lewicy w Polsce, tzn. postawił choćby na wyeliminowanie wojen kulturowych. Z Barbarą Nowacką na czele lewica może liczyć na pewne zdynamizowanie kampanii, przyciągnięcie uwagi, ale patrząc na nią, trudno w niej dostrzec kandydatkę na polskiego Roberta Fico.
Zobacz: Tomasz Terlikowski: Już wcześniej chodził po zachodnich mediach