"Super Express": - Przez Belgię przelała się fala demonstracji zakończona strajkiem generalnym w związku z planami podniesienia wieku emerytalnego. Czemu Belgowie tak się wściekli, a Polacy tę zmianę przyjęli raczej spokojnie.
Rafał Chwedoruk: - Wynika to z bardzo dużej świadomości obywatelskiej Belgów, manifestowanej przez nich przez dziesiątki lat. Belgia to kraj o dużej samoorganizacji społecznej, wynikającej z historycznych podziałów kraju na trzy społeczności - ruch chrześcijański, mieszczaństwo i socjalistów, które tworzyły własne organizacje. To państwo, w którym odbywa się najwięcej strajków generalnych, i to, co teraz widzimy, nie jest żadnym przypadkiem. Na to nakładają się jedna z największych w Europie gęstość zaludnienia, która sprzyja samoorganizacji społecznej, i bardzo rozbudowane prawa społeczne.
- Jednym słowem Belgia jest wszystkim tym, czym Polska nie jest?
- Coś w tym jest. Polska zawsze była krajem rozległym terytorialnie o nierównomiernej gęstości zaludnienia, głównie rolniczym, o najwyżej średnim poziomie uprzemysłowienia. Przy tym wszystkim Polacy byli społeczeństwem biernym. Nie zawsze potrafiliśmy wywalczyć sobie coś u władzy publicznej. Wreszcie poziom samoorganizacji społeczeństwa przez wieki był fatalny. Byliśmy społeczeństwem chłopów i szlachciców, którzy byli często biedniejsi niż ci chłopi. Mamy także historycznie rozbudowany indywidualizm. To wszystko sprawia, że w przeciwieństwie do Belgów boimy się władzy zwierzchniej, co dziś objawia się w strachu pracowników przed pracodawcami.
- Na ile znaczenie ma to, że Belgowie mają rozbudowany system wsparcia ze strony państwa i po prostu mają co stracić? W Polsce państwo dobrobytu w zasadzie nie istnieje, więc na nikim odbieranie kolejnych praw socjalnych nie robi już wrażenia.
- Rzeczywiście, coraz mniej w Polsce można zabrać, choć jeszcze kilka takich rzeczy da się znaleźć. Weźmy choćby Kartę nauczyciela, nad którą zawisły czarne chmury, a która ma być rekompensatą za niskie zarobki w szkolnictwie. Większy problem widziałbym w powszechnej apatii Polaków, którzy nie chcą walczyć o swoje prawa. Dotyczy to szczególnie młodych, którzy nie rozumieją sedna posiadania różnego rodzaju praw socjalnych. Co więcej, w Polsce nie istnieje dyskurs publiczny. Mamy w zasadzie nieustanny wykład, którego tezy są niemal żywcem wyciągnięte z przemówień Margaret Thatcher. Tymczasem społeczeństwo belgijskie jest bardzo pluralistyczne i cały czas toczą się w nim różne debaty na temat kwestii społecznych.
- Faktycznie przez ostatnie 25 lat dominowała jedna narracja - bierzcie sprawy w swoje ręce, nie bądźcie roszczeniowi, wszelkie wasze porażki są waszą winą i nie oczekujcie, że ktoś wam pomoże. A już na pewno nie chodźcie na demonstracje, bo to na władzę nie działa. To chyba się utrwaliło. Szczególnie w młodym pokoleniu.
- Z tym młodym pokoleniem mamy pewien paradoks - wierzy w tezy Leszka Balcerowicza i Korwin-Mikkego, a jednocześnie wyjeżdża szukać szczęścia w państwach Zachodu będących antytezą nauk tych dwóch panów. Ale może to, co dzieje się w Belgii, da do myślenia młodym Polakom, którzy tam żyją i przekonają się, że opłaca się być w związkach zawodowych, ponieważ w razie kłopotów z utrzymaniem miejsca pracy to jest jedyny sojusznik. Być może pomoże to także zweryfikować dominujące wśród młodych ludzi przekonanie, że najlepszym rozwiązaniem są indywidualne strategie przetrwania, bo takie strategie, jak pokazuje życie młodych w Polsce, są drogą do indywidualnego samobójstwa i umierania w ciszy.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail