"Super Express": - Trwa odcinanie się na wyścigi od przyszłej koalicji SLD z PiS. Kiedy rozmawiałem o tym z byłym premierem Leszkiem Millerem, był tą możliwością mocno poirytowany...
Dr Rafał Chwedoruk: - Niektórzy politycy SLD, zwłaszcza ci starsi, zatrzymali się w swoich analizach w realiach lat 90. Tak jakby od tamtej pory nic się nie zmieniło. Tymczasem dzisiejsi liderzy nie muszą już nikogo przepraszać. Nikt nie chce ich lustrować i dekomunizować. Mogą się zachowywać jak normalna partia. Także pod względem zdolności koalicyjnych. Stara gwardia reaguje tak, jakby wciąż musiała zabiegać o względy i glejt wiarygodności działaczy dawnej Solidarności. W latach 90. SLD musiało zabiegać o takich polityków jak Celiński czy Labuda. Teraz PO podbiera Arłukowicza i myśli o innych.
- Wszystkie dawne bariery już runęły?
- Nie wszystkie, ale nie odgrywają już takiej roli. Na wielu poziomach nie ma też żadnych przeszkód. PiS z SLD dogadywały się już w mediach publicznych czy samorządach. I wbrew przewidywaniom ani PiS, ani SLD na tym nie straciły. Nawet zyskały.
Przeczytaj koniecznie: Gwiazda TOP MODEL - Marta Szulawiak na listach SLD - Napieralski chce mieć te piersi w Sejmie
- Wielu jest przekonanych, że oficjalna koalicja w parlamencie byłaby dla wyborców szokiem.
- Niekoniecznie. Co prawda trudno wyobrazić sobie formalną koalicję, ale w sytuacji raptownych cięć budżetowych dokonywanych przez PO może jednak dojść do powołania czegoś, co sam Napieralski określił jako "rząd fachowców". Mogłoby go wesprzeć SLD i PiS. A w następnej kadencji powstałaby formalna koalicja, po wyleczeniu dawnych kompleksów i urazów. Na poziomie interesów i poglądów wyborców współpraca PiS z SLD przypominałaby tę między PO i PSL. Gdyby w latach 90. ktoś twierdził, że gdańscy liberałowie ułożą sobie dobrą współpracę z ludowcami, uznano by go za fantastę.
- Najlepsze są u nas pozornie sprzeczne koalicje?
- Niekoniecznie lepsze, ale nie kreują tylu konfliktów, pomimo zdecydowanych różnic programowych. Głównie dzięki temu, że elektoraty się nie pokrywają. Nie podbierają sobie wyborców. Tak jest z PSL i PO, podobnie mogłoby być z PiS i SLD.
- Są jednak sprawy światopoglądowe. Tu jest przepaść między PiS i SLD.
- Rzeczywiście, kwestie takie jak in vitro i stosunki państwo - Kościół. Pytanie jednak, czy z punktu widzenia kogoś o sympatiach lewicowych Platforma i PiS różnią się w tej kwestii aż tak bardzo? Mam wrażenie, że różni je tylko kwestia kontaktów z niektórymi biskupami, a nie konkrety. Ważniejsze jest to, że sojusz z PiS nie grozi SLD anihilacją, a z Platformą już tak.
- SLD przystawką partii Tuska?
- Lewica, żeby przetrwać, musiała się w ostatnich latach separować od PO. W tym sensie Napieralski uratował Sojusz przed wchłonięciem przez silniejszą partię. Koalicja SLD z PO byłaby politycznym samobójstwem.
- Dziś uważana jest za bardziej prawdopodobną.
- Wielu wyborców lewicy to pracownicy budżetówki. Na czym przede wszystkim chce oszczędzać PO? Na budżetówce. Już dziś wiadomo, że rząd będzie ciął. O ile pewna zręczność Napieralskiego pozwoliła Sojuszowi uciec spod stryczka w 2007 r., to firmowania takiej koalicji by nie przetrwał. Platforma chce zresztą likwidacji SLD także przez wprowadzenie jednomandatowych okręgów wyborczych.
- Takie okręgi będą już w tych wyborach do Senatu.
- I w tych wyborach w Senacie lewica nie będzie się liczyła. Walki o Sejm w takim systemie trzecia partia też by nie przetrwała. Są na to przykłady wszędzie na świecie. Paradoksalnie gwarantem przetrwania SLD jest PiS odrzucający zmianę prawa wyborczego. Gwarantem wyjścia Kaczyńskiego z izolacji stały się zaś SLD i PSL.
- Mówią, że w tym wypadku do koalicji z PiS pchałaby Napieralskiego ambicja, żądza władzy, a Kaczyńskiego lata opozycji.
- Kaczyński i PiS są o wiele bardziej głodni władzy. Nie tylko ze względu na lata w opozycji, ale także przez bycie ofiarą izolacji, odrzucenia przez główny nurt mediów. I byliby w stanie zapłacić wysoką cenę za jej przełamanie. Daliby więc SLD więcej, niż byłaby w stanie Platforma. Były już takie przypadki na świecie.
- Na przykład?
- Choćby na Słowacji. Tamtejsza lewica podzieliła się. Jedni poszli z odpowiednikiem PO, czyli Dzurindą. I ślad po nich przepadł. Inni, jak Fico, postawili na samodzielność, a później koalicję z tamtejszym PiS. I wygrali na tym. Kwestia relacji PiS i SLD jest raczej problemem dla publicystów. Politycy nie są też aż takimi dogmatykami, jak malują ich przeciwnicy.
- Wielu publicystów maluje to jak zdradę wyborców lewicy.
- Nieprzypadkowo najczęściej słychać to w kręgach sympatyków Platformy. Nieprzypadkowo te obawy narosły po tym, gdy premier Tusk zaczął przestrzegać przed taką koalicją. To raczej obawa o odsunięcie PO od władzy. Przy ograniczonej liczbie partii w parlamencie zdolność do wielu koalicji jest normalna, a nawet niezbędna. W polskim Sejmie też nie ma już partii skrajnych. Cztery największe reprezentują główny nurt...
- Słuchając w mediach opinii o PiS, można odnieść inne wrażenie...
- Większość działań Kaczyńskiego z całej jego kariery pokazuje, że trudno go wepchnąć w endeckie ramy. I politycy muszą teraz bardziej uważać. Nie mogą mówić, że "i tak nas wybiorą, bo nie mają wyjścia". Otóż mają.
W jutrzejszym numerze "Super Expressu" zamieścimy odpowiedź prof. Marcina Króla
Dr Rafał Chwedoruk
Politolog, wykładowca UW