"Super Express": - Przed EURO nie brakowało komentatorów, którzy wieszczyli, że wynik sportowy naszej drużyny zaważy na poparciu dla rządzącej partii. Po odpadnięciu "Biedronek" Smudy PO ma się czego bać?
Dr Rafał Chwedoruk: - Nie ulega wątpliwości, że na pewno ten wynik nie przyczyni się do wzrostu poparcia dla Platformy i powrotu do wartości z roku 2011. Przede wszystkim dlatego, że PO sama bardzo podgrzała atmosferę, a jej politycy wpisywali się wręcz w histerię wokół naszej kadry. A jak wszyscy wiemy, upadek z wysokiego konia jest zawsze bardzo bolesny.
- PO już z tego konia spadła?
- Cóż, wiele epizodów związanych z EURO, niekoniecznie pozytywnych, będzie mogło być łatwo wykorzystywanych przez oponentów politycznych, jak i w obiegu informacji. Choćby fakt występu Franciszka Smudy w spotach wyborczych PO i jego dobrej znajomości z Donaldem Tuskiem. Delikatnie rzecz ujmując, nie jest to zwycięski trener. EURO 2012 umiejętnie przedstawione przez jego krytyków może stać się w przyszłości jednym z symboli politycznej klęski.
- Przed EURO prezes Kaczyński mówił, niby w żartach, że jak nie wyjdziemy z grupy, to będzie wina Tuska. Jeżeli jednak poważnie zacznie o tym mówić, będzie mógł zrzucić winę na premiera?
- Trochę tak. Zauważmy, że EURO to dosyć specyficzna impreza. Nagle zmuszono do zainteresowania piłką nożną miliony Polaków, którzy na co dzień się nią nie interesują. Ci ludzie nie są w stanie analizować pogłębionych wypowiedzi na temat tego, jak zagrała nasza kadra. Do nich przemawiać będzie sam wynik.
- Ci "niedzielni kibice" mogą się na Tuska obrazić?
- Jego problem nie polega na tym, że ci, którzy regularnie śledzą wydarzenia piłkarskie, od niego się odwrócą, bo wśród nich przegrał już w ubiegłym roku. Natomiast ci, którzy uczestniczyli w EURO nie jako w imprezie sportowej, ale ogólnonarodowej, kulturalnej i politycznej, mogą w tym momencie w największym stopniu przejąć się wynikiem reprezentacji i po prostu się rozczarować.
- Jak to rozczarowanie wpłynie na politykę?
- Wielu komentatorów ekonomicznych wskazuje na to, że skutki kryzysu ekonomicznego jeszcze się u nas nie objawiły, co zawdzięczamy bezrefleksyjnej konsumpcji. A skoro bezrefleksyjnej, to opartej na naiwnym optymizmie w stylu amerykańskim. Po EURO optymizm może po prostu spaść i nasz sukces gospodarczy obróci się w klęskę.
- Myśli pan, że tylko ogólny nastrój Polaków może tu mieć znaczenie?
- Oczywiście, gdyby przyszłość rządzących zależała tylko od wyniku sportowego i komentarzy do wypowiedzi Błaszczykowskiego, to mogliby oni spać spokojnie, bo to nie jest kwestia życia i śmierci. Jednak EURO naniesione na inne konteksty może być dla nich niezwykle niebezpieczne.
- Ale poczucie w narodzie jest chyba takie, że mistrzostwa przebiegają sprawnie. Zadowolenie Polaków z samych siebie może jednak PO pomoże?
- To jest obraz telewizyjny kształtowany przez wąską grupę ludzi, która miała dostęp do wszystkich beneficjów związanych z EURO. Zauważmy, że wykreowano obraz turnieju jako imprezy, którą nigdy nie miała szansy być - skoku cywilizacyjnego.
- A nie jest nim?
- Zwykły zjadacz chleba mógł sobie pomyśleć, że oto teraz przez Polskę przetoczy się fala samochodów z wygłodniałymi Niemcami, którzy zostawią u nas swoje pieniądze. Tymczasem cała nasza dyskusja o drogach nie ma sensu, bo kibice przybywają głównie samolotami i pociągami. Dlatego w kontekście problemów budżetowych, pytanie o dziesiątki miliardów złotych wydane na różne inwestycje musi powrócić.
- Z tego będą się mogli łatwo wytłumaczyć - drogi i tak trzeba było zbudować. EURO tylko przyspieszyło ten proces.
- Coś jednak jest na rzeczy. Proszę zwrócić uwagę, że rządzący od razu zaczęli szukać winnych. W roli kozła ofiarnego występuje nieśmiertelny Grzegorz Lato. Mając ambiwalentny stosunek do PZPN i samego prezesa, zastanawiam się, na czym miałaby polegać jego wina. Przecież to nie on kopał piłkę i ustawiał drużynę taktycznie.
- "Lato musi odejść"?
- Rządzący próbują przekuć porażkę w sukces i z zaprzyjaźnionymi działaczami PZPN, takimi jak pan Kazimierz Greń, obalić Latę i wstawić na stanowisko szefa federacji kogoś, kto będzie mniej niezależny od władzy niż obecny prezes PZPN, który przy wszystkich swoich, widocznych gołym okiem wadach jest niewątpliwie człowiekiem niezależnym politycznie. Taka to się szykuje naprawa.
Dr Rafał Chwedoruk
Politolog, Uniwersytet Warszawski