"Super Express": - Afera z posłanką PO Sawicką, afera hazardowa z posłami i ministrami PO. Platforma do tej pory to wygrywała i zamiatała pod dywan. Czy kupowanie głosów za stanowiska we władzach państwowych spółek też jej ujdzie na sucho?
Dr Przemysław Żurawski vel Grajewski: - Teoretycznie nie powinno, ale do tej pory wyborcy nie karali takich zachowań. Platforma jest zaś narażona na takie afery choćby dlatego, że nie jest to partia mająca jakieś spoiwo ideologiczne, wspólny cel, który by ją łączył.
- Takim celem jest chyba niedopuszczenie do władzy PiS i Kaczyńskiego...
- To prawda, ale to jednak mało ideowe... PO jest raczej stowarzyszeniem realizującym jakąś sumę interesów prywatnych. Co ich spaja oprócz konfitur politycznych? Od dłuższego czasu mamy sygnały od ludzi, którzy spodziewali się po PO czegoś więcej i zdecydowali się odejść. Jest więc jakaś erozja widoczna nie tylko w sondażach. Do tego zaniechanie rozwiązywania najważniejszych polskich problemów wytykają jej już nie tylko ludzie okrzyknięci "oszołomami", ale też np. prof. Leszek Balcerowicz, który był przez elity uznawany za skarb III RP.
- Może polskie społeczeństwo dopuszcza to, że politycy dochodząc do władzy, muszą się nachapać i załatwić posady bądź kontrakty kolesiom? Przypominamy w tym bardziej społeczeństwo rosyjskie niż skandynawskie?
- Niewątpliwie nie jesteśmy społeczeństwem skandynawskim, ale mam nadzieję, że jest jednak lepiej niż w Rosji. Polski oligarcha, gdy grzeszy przeciwko dobru publicznemu, ma świadomość grzechu i jakoś to ukrywa. W Rosji nie. Podobnie sprzeciw wobec rządu nie jest u nas tożsamy ze sprzeciwem wobec państwa. Są jednak pewne granice, których przekroczenia Polacy nie tolerują.
- Kiedyś taką granicą była afera Rywina. W 2005 r. wygrały partie zbudowane na krytyce III RP. Także Platforma, która w tamtym czasie nie różniła się w tej radykalnej krytyce od PiS.
- Tak, ale ludzie mają świadomość tego, że uzdrowienie państwa musi nieść ze sobą pewne koszty. Choćby serię konfliktów, gdyż te grupy interesów żerujące na Rzeczpospolitej będą walczyły o swoje. Polacy w polityce zachowują się zaś często tak, jakby ona ich nie dotyczyła. Podejmują decyzje, których nie podjęliby w życiu prywatnym.
- Mówimy o PO, wspominamy SLD, ale kiedy do władzy dochodziły AWS i PiS, też umieszczały krewnych i znajomych w spółkach Skarbu Państwa. PO chętnie przypomina sprawę żony Adama Hofmana pracującej w KGHM. Jak to ludzie mówią: "świnie się zmieniają, koryto pozostaje"?
- Niestety, to jest stałe zagrożenie dla wszystkich partii. Tym bardziej w grupie polityków nowobogackich. Inna jest mentalność pierwszego ambasadora II RP w USA, który z własnej kieszeni ufundował budynek ambasady, a inna ludzi, którzy dorywają się do dyplomacji, by wreszcie pozarabiać pieniądze w poważnej walucie. Francja, gdy stała się republiką, przez wiele lat walczyła z niebywałą korupcją swoich elit. Pytanie, jak radzą sobie z tym liderzy. Czy zamiatają pod dywan, czy jednak próbują to oczyszczać? Rząd Kaczyńskiego rozpadł się jednak przez brak zgody na korupcję we własnych szeregach. Nawet taśmy Beger...
- No właśnie...
- I tam są skandaliczne propozycje i kuszenie, ale także wyraźne podkreślenie, że prezes Kaczyński się na nie nie zgadza. Czy usłyszałbym dziś, że premier Tusk się na to nie zgadza? Polska jest niestety krajem o zniszczonej moralności publicznej. Gdyby było inaczej, to już w 1993, tak szybko po 1989 roku, wyborów nie wygrywaliby postkomuniści. Często ostatnio żartuje się ze sformułowania "zwycięstwo moralne". Myślę, że to określenie rehabilituje uświadomienie sobie, czym jest "klęska moralna". A ponieśliśmy ją po 1989 roku.
Dr Przemysław Żurawski vel Grajewski
Politolog, Uniwersytet Łódzki