Dr Paweł Strzelecki dla SE: W Polsce troje dzieci to już synonim ubóstwa

2014-02-04 3:00

Według oficjalnych danych niemal półtora miliona dzieci w Polsce żyje w biedzie i niedostatku.

"Super Express": - Według danych GUS aż 1,4 mln dzieci i młodzieży do 24. roku życia, czyli 1/6 tej grupy wiekowej, żyje w biedzie lub niedostatku. Te dane brzmią trochę jak zapowiedź lub opis obecnej katastrofy społecznej.

Dr Paweł Strzelecki: - Te dane są zdecydowanie powodem do niepokoju. Zwłaszcza że z przedstawionych przez GUS wyników badań wynika, iż rodziny z trójką lub większą liczbą dzieci to ta grupa, która szczególnie podatna jest na ubóstwo.

- Dane GUS pokazują to aż nazbyt wyraźnie - 10 proc. rodzin wychowujących trójkę dzieci żyje w skrajnej biedzie. Aż 26,6 z tych mających czwórkę i więcej dzieci.

- To świadczy o tym, że system opieki socjalnej, zwłaszcza w rodzinach wielodzietnych, po prostu nie działa.

- Ja odnoszę wrażenie, że po prostu nie istnieje. Trudno bowiem uznać za wsparcie jednorazowy zasiłek w postaci becikowego czy groszowe świadczenia socjalne.

- Niestety, ma pan sporo racji. W ogóle trzeba zauważyć, że choć w czasach komunizmu sytuacja ekonomiczna zmuszała oboje rodziców do pracy, to istniał cały system wsparcia przy opiece nad dziećmi. I działo się to w systemie, który w zasadzie dawał gwarancję zatrudnienia! Po zmianach ustrojowych praca stała się dobrem poszukiwanym. Jednocześnie, w wyniku zmian w systemie zabezpieczenia socjalnego, dzieci stały się ogromnym obciążeniem. Państwo w łagodzeniu tych obciążeń nie pomaga. Pozostawiono to niekiedy w gestii samorządów. Tyle że akurat na tej dziedzinie najczęściej oszczędzają one pieniądze.

Przeczytaj też: Polacy harują, oszczędzają, głodują! Politycy kombinują, knują, zdradzają!

- Nie ma pan wrażenia, że te 1,4 mln dzieci żyjących w biedzie i niedostatku to dowód, że w Polsce bieda jest dziedziczna? Osoby, które w nią wpadły, przekazują ją następnemu pokoleniu. Państwo rejteruje w kwestii pomocy socjalnej i w ten sposób tworzy pewne społeczne getto?

- Co prawda trudno oczekiwać, że przy ograniczonych środkach państwo otoczy społeczeństwo taką opieką, żeby nikt nie żył w ubóstwie. Przeraża jednak to, że rodziny mające więcej niż dwoje dzieci są już w Polsce synonimem ubóstwa! Stwarza to niekorzystne z punktu widzenia społeczeństwa bodźce. Promuje bycie singlem lub życie w bezdzietnym małżeństwie, co w jakimś sensie gwarantuje nie najgorszą stopę życiową. Z drugiej strony osoby, które chcą mieć większą liczbę dzieci, decydują się jednocześnie na ogromne wyrzeczenia. Pogorszenie sytuacji zawodowej i życiowej.

- Politycy co chwilę mówią, że trzeba te rodziny wesprzeć. Nie bardzo widać konkrety.

- Proponuje się jakieś rozwiązania, ale to zasadniczo półśrodki, które może dobrze brzmią w mediach, ale niewiele pomagają. Aby pomoc była skuteczna, trzeba zainwestować w to pieniądze, a takich planów, zdaje się, nie ma.

- Politycy muszą jednak zdawać sobie sprawę, że skuteczna polityka społeczna jest kosztowna, ale jednocześnie w dłuższej perspektywie opłaca się państwu.

- Bez takiej pomocy państwa są w stanie sobie poradzić rodziny z jednym dzieckiem. Ale nie są, kiedy pojawia się drugie i kolejne dziecko. Tu w krajach cywilizowanych zawsze wkracza pomoc państwa w postaci dodatków pieniężnych czy bezpłatnych żłobków i przedszkoli. Bez tego sytuacja rodzin staje się często bardzo dramatyczna.

- Jest też jeszcze jeden aspekt całej sprawy - 530 tys. dzieci w ogóle nie chodzi do lekarza specjalisty, a 600 tys. nie pojawia się u dentysty. Wychowujemy nie tylko biedne, ale też schorowane społeczeństwo, którego leczenie będzie znacznie kosztowniejsze niż wsparcie go już dzisiaj?

- Kiedy zrezygnowano z takich "luksusów" jak pielęgniarka czy stomatolog w szkole, znacząco ograniczono dostęp wszystkich dzieci do podstawowej opieki. Wycofanie się państwa z tych usług może doprowadzić do konsekwencji, o których pan mówił.