Dr mjr Michał Fiszer: Współwina rosyjskiej wieży jest niewątpliwa

2011-01-19 13:30

Zachowanie kontrolerów z rosyjskiej wieży na lotnisku w Smoleńsku ko mentują specjalnie dla "Super Expressu" ekspert ds. lotnictwa dr mjr Michał Fiszer

"Super Express": - W oczach laika konferencja komisji ministra Jerzego Millera zostawia bardzo dziwny obraz. Wygląda bowiem na to, że Rosjanie z wieży w Smoleńsku niemal do końca, do wysokości mniej niż 30 metrów nad ziemią, wprowadzali polskich pilotów w błąd! Informowali, że są na kursie i ścieżce, choć znacząco od niej odeszli...

Dr mjr Michał Fiszer: - Trudno to jednoznacznie wytłumaczyć. Może to wskazywać na niesprawność aparatury na lotnisku w Smoleńsku. Niestety, nie mamy pojęcia, czy była sprawna. Istotne jest też to, że pracownik wieży miał źle narysowaną ścieżkę lądowania. O pół stopnia za wysoko. Mógł myśleć, że samolot jest wyżej. Nie wiadomo też, który z pracowników wieży zrobił błąd, nanosząc złą ścieżkę. Technik obsługujący radar? Sam nawigator? Tego materiały MAK nie przekazują.

Przeczytaj koniecznie: Zapis rozmów na wieży w Smoleńsku

- Z nagrań rozmów na wieży w Smoleńsku wynika jednak, że strona rosyjska nie była bez winy, jak chciałby tego MAK...

- Ta współwina jest niewątpliwa. Nie należy oczywiście lekceważyć winy strony polskiej. Błędy załogi są oczywiste. Ale nie były jedyne! Zwróćmy uwagę, że lekką ręką pozostawiono decyzję o lądowaniu pilotom. Co więcej, człowiek, który przejął kierownictwo w wieży, zezwolił na lądowanie także iłowi, co niemal zakończyło się katastrofą. Niestety, komisja MAK przykłada tu różną miarę do polskich pilotów i do iła.

- Kiedy rozmawialiśmy tuż po 10 kwietnia pytałem, dlaczego piloci nie zdecydowali się, mówiąc kolokwialnie, "poderwać" samolotu w górę przy złej widoczności. Trudno było to zrozumieć. Dziś łatwiej?

- Dlaczego nie zdecydowano się na drugie zejście? Dziś wiemy, że lecieli na autopilocie i piloci próbowali wykonać to w jego zakresie. Nacisnęli przycisk "go around", uruchamiający manewr drugiego zejścia. Ale ta funkcja nie działała na tym zakresie pracy autopilota. Nacisnęli powtórnie i kiedy nic się nie działo przeszli na ręczne sterowanie. Za późno, tuż przed uderzeniem. Ale to zupełnie zmienia postać rzeczy. Zapadła decyzja, piloci wykonali działania. Dowódca sił powietrznych siedział w kabinie i nie reagował, akceptując wszystko przez aklamację. Nie wywierał presji, a wręcz przeciwnie...

- Do tej pory w mediach krążyło "powszechne" przekonanie o lądowaniu pod presją wywieraną przez m.in. gen. Błasika i prezydenta...

- Ale posłuchajmy tych zapisów. Tam nie ma ostrych reakcji generała. To zmienia całkowicie obraz wynikający z nagonki medialnej. Tak wielu mówiło z pewnością o naciskach. Gdzie są dowody? Nie mamy tu też lekceważenia bądź łamania przepisów, czego też tak wielu było już pewnych. Mamy błędy wynikające z różnych przyczyn, jak niedoszkolenie, brak doświadczenia itp. Nie ma łamania przepisów przez pilotów!

Patrz też: Nowe fakty w sprawie katastrofy smoleńskiej - PODSUMOWANIE

- Teraz mówi się o presji wywieranej na pracowników wieży.

- Czy ta presja w wieży mogła mieć wpływ na katastrofę? To już psychologia, a nie twarde fakty. Mogła się przyczynić. Katastrofa wynikała z sekwencji 12 zdarzeń. Gdyby wyjąć którekolwiek z nich, nie doszłoby do niej. Jest takie rosyjskie powiedzenie, że załadowanego do maksimum wielbłąda może załamać dołożona na końcu słomka.

- Skąd tak głębokie przekonanie o łamaniu procedur przez pilotów i uleganiu naciskom? Rosjanie i raport MAK były tak przekonujący?

- Niestety, generalnie większość mediów z przyjemnością "jeździ" sobie po wojsku. Są nawet tacy "odważni", którzy zbijają kapitał na opluwaniu wszystkiego, co jest związane z armią, bo to się dobrze sprzeda.

- Po katastrofie CASY obiecano wprowadzenie zmian. Płk Edmund Klich podkreśla, że nic się nie zmieniło. Zmiany tylko "odfajkowano".

- Niestety, to prawda. Nakazano np. przeprowadzenie zajęć z Zarządzania Zasobami Załogi (tzw. CRM) oraz pracę na symulatorach. Symulator do CASY znajduje się w Hiszpanii, w Sevilli. Mamy tam rutynowe szkolenia, ale to byłoby już czymś więcej. Mogłoby więc kosztować np. milion dolarów. Nie ma pieniędzy. Gen. Błasik zamawiał samoloty szkolno-transportowe Bryza i zderzył się z krytyką. Bo po co komu szkolenie pilotów w transporcie?! Rozpętano nagonkę. Po co za państwowe pieniądze takie zabawki?! Skasowano więc część zamówienia na elementy wyposażenia. Zrezygnowano z kilku samolotów i symulatora. I tak dalej...

- Z tego wynika odpowiedzialność polityczna...

- Ja oceniam fakty. A od odpowiedzialności politycznej są politycy

Dr mjr Michał Fiszer

Ekspert wojskowy, pilot, wykładowca Collegium Civitas