"Super Express": - Czy z wczorajszej konferencji rosyjskich specjalistów dowiedzieliśmy się czegoś nowego o przyczynach katastrofy z 10 kwietnia?
Mjr Michał Fiszer: - Nie. Znów nie uwzględniono polskich uwag, które mówiły o zaniedbaniach strony rosyjskiej. Wygląda na to, że Rosjanie wciąż nie traktują nas poważnie. Konferencja przypomniała mi nadawany za PRL dziennik telewizyjny, w którym nie relacjonowano wydarzeń z kraju i ze świata, a jedynie przegląd bieżących i podanych w "jedynie słusznej" formie komentarzy. Tu też nie podano żadnych nowych faktów.
- Skoro tak, to po co w ogóle doszło do tej konferencji?
- Odnoszę wrażenie, że miała być zsynchronizowana z pierwotnym terminem opublikowania polskiego raportu. To miał być ze strony Rosjan taki ruch wyprzedzający. Podejrzewam, że chodziło o to, by znów ich przekaz poszedł w świat jako pierwszy.
Patrz też: Rosyjscy eksperci: Nawet gdyby zamiast kontrolera był szympans, do tragedii nie powinno dojść ROSJANIE O 10 KWIETNIA
- Były radziecki pilot Oleg Smirnow tak oddał atmosferę w załodze tuż przed zderzeniem z ziemią: "Nie ma ziemi, to nie ma ziemi, oni szukali ziemi wzrokiem i jest pełno trupów".
- Nie wiem, na jakiej podstawie mówi, że piloci wypatrywali ziemi? A może odczytywali przyrządy, które miały błędne wskazania, bo radiowysokościomierz pokazywał prawidłową wysokość do dna jaru, czego nawigator nie zauważył i wprowadziło go to w błąd?
- Zaraz potem dodaje: "Jeśli w wieży kontroli lotów byłby szympans i bełkotem podawał informację, to nie przyczyniłoby się to do tragedii". Ten czarny humor jest tu na miejscu?
- Na takie komentarze to ja mogę sobie pozwolić - choć nie śmiałbym - siedząc z kolegami w knajpie. Natomiast od eksperta na oficjalnej konferencji oczekuję fachowego języka - coś jest właściwe lub niewłaściwe, coś jest zgodne z procedurą lub błędne. Publicystyczne zwroty typu "skandaliczne, szkolne błędy" to nie jest język specjalistów.
- Ci eksperci wskazują też na konkretne polskie zaniedbania, jak to, że nie doszło do sprawdzenia przez Polaków lotniska Siewiernyj.
- To prawda. Taki rekonesans był potrzebny. BOR mógł sprawdzić, jakie są warunki na tym lotnisku do lądowania samolotu z prezydentem na pokładzie.
- Wskazują też na brak treningów na symulatorach i niezgraną załogę.
- Niestety, mają rację. To nasi politycy doprowadzili do tego, że pułk jest składanką sześciu różnych typów statków powietrznych (z których część jest przestarzała) i niemożliwością jest montowanie zgranego zespołu z ludzi, z których każdy lata na innej maszynie. Inna sprawa, że treningi na symulatorach zostały zawieszone z powodu planów wycofania z użycia tego typu samolotów na 2008 rok, ale do przetargu na nowe maszyny nie doszło.
- Zwracają uwagę na brak rosyjskiego lidera na pokładzie. Słusznie?
- Trudno powiedzieć. Najprawdopodobniej sami Rosjanie nie zgodzili się na niego. Zresztą nie wiadomo, co taki lider miałby robić na pokładzie, bo nie ma przepisów, które by to określały. Gdzie miałby usiąść, które przyrządy obserwować, jakie są jego obowiązki? Lider wydłuża drogę obiegu informacji wśród załogi. Zresztą nigdzie na świecie nie lata się z liderami - tak stanowią międzynarodowe przepisy. Tylko w takich krajach jak Rosja, Chiny czy Kuba obowiązują inne.
Dr Michał Fiszer
Major rezerwy, wykładowca Collegium Civitas