"Super Express": - Gabinety od 2 stycznia będą zamknięte i pacjenci będą musieli pójść do szpitala?
Marek Twardowski: - Przerabialiśmy to już w 2004 roku. Praktyki będą zamknięte. Plan B ministra Arłukowicza mówi o szpitalach. W powiecie nowosolskim, w którym mieszkam, szpital jest jeden, a wszyscy lekarze należą do Porozumienia i przy 88 tys. mieszkańców wszystkie przychodnie będą zamknięte.
- Dlaczego lekarze nie mogą się porozumieć z ministerstwem?
- Na zamówienie polityczne Donalda Tuska powstał pakiet onkologiczny i pakiet kolejkowy. Ot tak premier rozkazał "masz zmniejszyć kolejki i zrobić pakiet", ale bez pieniędzy. I minister Arłukowicz to robi. Nie można jednak na rozkaz w nieskończoność zwiększać liczby badań, obowiązków, biurokracji, niemal nie zwiększając na to nakładów. Z jego propozycji nie są niezadowoleni tylko lekarze rodzinni. Nie znam ani jednego onkologa, który uważa, że propozycje Arłukowicza są merytoryczne, a nie są polityczną sztuczką.
- Jak to miałoby wyglądać w praktyce?
- Podstawowa opieka zdrowotna ma przyjąć wszystkich, którzy do tej pory chodzili do okulisty i dermatologa, wypisać skierowania. Czyli przesunięto kolejki od specjalistów, ale stworzy się gigantyczne kolejki do lekarza pierwszego kontaktu lub rodzinnego. Przecież to paranoja. Po co to zrobiono? Po to, żeby politycy mogli później pochwalić się, że zlikwidowali kolejki u specjalistów! O dantejskich scenach tam, gdzie kolejki pomnożyli, nie wspomną.
- Dlaczego każdego roku kosztem pacjentów odbywa się wojna ministerstwa i lekarzy?
- Zwróćmy uwagę, że rozmowy nie toczyły się na koniec roku, ale zaczęliśmy je wiele miesięcy temu. I pomimo ośmiu spotkań na żadnym z nich strona rządowa nie chciała się porozumieć!
- Przecież coś negocjowaliście.
- Rozmowy z ministrem Arłukowiczem to były najdziwniejsze negocjacje w moim życiu. Negocjowałem już z ministrami Sikorskim, Religą, Kopacz, ale minister Arłukowicz po prostu nie był zainteresowany porozumieniem.
- Może po prostu twardo negocjuje?
- Nie, gdyż w ogóle nie ustosunkował się do naszych wniosków. Nie mówił co chcą zmienić, negocjować. Powtarzał jak mantrę, że jest zarządzenie prezesa NFZ z 17 grudnia i albo to bierzemy, albo nie. I szeptał sobie z wiceministrem Neumannem, że zaraz wychodzą. Byłem w szoku. Przyjechałem ponad 500 kilometrów na jego prośbę, by zobaczyć faceta niezainteresowanego rozmową!
- Był pan wiceministrem w rządzie PO, uczestniczył pan już w negocjacjach...
- Tak, ponad 3 lata w ministerstwie Ewy Kopacz. I minister spodziewał się chyba, że skoro byłem kiedyś w rządzie, to pomogę mu spacyfikować Porozumienie Zielonogórskie. Nie pomogę, bo to lekarze mają rację. Z lat spędzonych w rządzie wiem, jak się uprawia marketing polityczny, jak się straszy rozmówców przy stole. I Arłukowicz robi to, zamiast zarządzać służbą zdrowia. My nie jesteśmy politykami, nie będziemy żądać dymisji, ale będziemy rozmawiali z takim ministrem, jaki jest. Tylko że on musi chcieć rozmawiać!
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail