"Super Express": - Zapytaliśmy Polaków, kto w Prawie i Sprawiedliwości mógłby zastąpić Jarosława Kaczyńskiego. Wygrało wskazanie "trudno powiedzieć" lub "nie wiem". Aż 61,5 proc. wskazań.
Dr Marek Migalski: - Można było się spodziewać. A kto był drugi?
- Drugi zawodnik przyjął postać Adama Hofmana. Przegrał jednak z "trudno powiedzieć". Wskazało go 12,3 proc. wszystkich respondentów i ponad 30 proc. tych, którzy potrafili wymienić nazwisko. Oprócz niego zauważeni zostali prof. Piotr Gliński, Beata Szydło, Joachim Brudziński.
- A Antoni Macierewicz?
- Nie został wskazany wśród mających największe szanse...
- A to ciekawe. Respondenci nie potrafią wskazać kogoś, kto ma realne szanse, bo jak kogoś takiego wskazać w partii jednego człowieka? Adam Hofman jest zbyt znienawidzony w partii, prof. Gliński nawet nie jest członkiem PiS... Gdyby Kaczyńskiemu przyszło nagle do głowy odejść z partii, to PiS przestałby być istotnym graczem na scenie.
Przeczytaj też: Hofman: Tusk musi stanąć przed sądem
- Może to dobrze? Silny lider jako magnes na wyborców.
- Ani dla PiS, ani dla Platformy ta sytuacja nie jest zdrowa. Kaczyński bardzo dbał o to, żeby nie mieć żadnego konkurenta wewnątrz partii. I oczywiście Kaczyński jest największym magnesem przyciągającym do PiS, ale ma też przeciwny biegun. I tu jest też tym, który najbardziej zniechęca, odpycha od głosowania na tę partię.
- Kilka dni temu rozmawiałem z panią Gertrud Hohler, autorką biografii Angeli Merkel. Bardzo na nią narzekała, że Merkel czyści partię z oponentów, marginalizuje... Może to już unijna norma?
- Byłoby miło, gdyby polskie partie przypominały jakoś CDU/CSU, ale niestety tak nie jest. Angela Merkel nie wyrzuca ludzi z partii, jeżeli uzna ich za zagrożenie. David Cameron nie "zabił" politycznie swojego rywala w walce o władzę u torysów. Nie oskarżył go o zdradę partii. My naprawdę żyjemy w sytuacji absolutnie patologicznej. Przecież jedynymi demokratycznymi partiami parlamentarnymi w Polsce są postkomunistyczne partie PSL i SLD! Przecież to jest chore. Partie postsolidarnościowe wykształciły zaś systemy dyktatur.
- Chore, ale może to, jak to się już utarło, "premia za jedność"? Wyborcy uznają, że już tak lepiej, niż gdyby mieli przegrać jak w 1993 lub 2001 roku? Ponad połowie Polaków taka PO i taki PiS odpowiadają.
- Nawet gorzej, bo w ostatnich wyborach PO i PiS jako wodzowskie partie łącznie poparło 70 proc. wyborców. Można by wyciągnąć wniosek, że Polacy akceptują taką sytuację. Ale byłby to wniosek błędny.
- Matematycznie ponad połowa jednak akceptuje...
- A czy Polacy akceptują coca-colę i pepsi?
- Nie widziałem, żeby się szczególnie buntowali.
Zobacz także: Ziobro o Hofmanie: To cham i prostak
- Z PO i PiS jest właśnie jak z coca-colą i pepsi. Owszem, Polacy kupują je, piją, choć są niezdrowe i powodują tycie. Ale nie dlatego, że są tak zakochani w obu napojach i koncernach. Dlatego, że inni ze zdrowszym napojem nie są w stanie przebić się przez ich pieniądze i ich marketing. I nie jest to wina konsumentów, czyli wyborców, ale producenta, który nie jest w stanie dotrzeć do wyborców z czymś zdrowszym. To był problem PJN, mam nadzieję, że Gowinowi się uda.
- Partia Gowina - sok pomidorowy polskiej polityki.
- Może nie pomidorowy... ale chciałbym, żeby dotarł do tych ludzi, którzy wybierali do tej pory tych dwóch dyktatorów polskiej polityki i pokazał im pluralistyczny, demokratyczny ruch dbających o nich, a nie o samych siebie. Personalizacji nie powinno mylić się z dyktaturą. Oczywiście, że większość osób dziś głosuje na PiS, bo głosują na Kaczyńskiego albo nie chcą głosować na Tuska. Nie wolno jednak zapominać, że te partie powinny działać jak przedsiębiorstwa pożytku publicznego pod pewną kontrolą. A teraz są prywatnymi folwarkami swoich liderów, którzy kupują sobie whisky, sushi, cygara, garnitury i inne rzeczy, które wejdą w koszta imprezy.