"Super Express": - Po w ciągu trzech lat wyjęła z kieszeni podatników ćwierć miliona złotych, przeznaczając je na garnitury...
Dr Marek Kochan: - Jeżeli te wydatki idą na premiera i ministrów, uważam, że są potrzebne. Bo chcę, żeby polski rząd - niezależnie od opcji politycznej - dobrze się prezentował w mediach i za granicą. Garnitury są ich narzędziem pracy. Mam natomiast problem z finansowaniem z naszych pieniędzy zakupu cygar i wina...
- W dobrze skrojonym garniturze, po kliku lampkach wykwintnego wina i z cygarem w ustach zwiniętym na śniadych udach Kubanki zapewne pracuje się efektywniej...
- Dobry garnitur buduje wizerunek, zbytni luksus - niszczy.
- Pensja służy do tego, żeby mieć, za co kupić chleb, kupić coś do zakrycia golizny ciała i opłacić dach nad głową. To plan minimum. Politycy - z premierem na czele - zarabiają na tyle dobrze, że stać ich na wiele więcej. Skoro ich ubieramy, wozimy, karmimy, poimy - wszystko za darmo - to za co im jeszcze tak dobrze płacimy co miesiąc?
- Ważne jest zachowanie proporcji. Posłowie zarabiają wystarczająco dobrze, żeby mogli się sami ubierać. Członkowie rządu zarabiają jeszcze lepiej, ale pełnią funkcje o szczebel wyższe - nie tylko na poziomie uprawnień, ale też na poziomie reprezentacji i wizerunku - i potrzebują pomocy odnośnie tego, żeby dobrze wyglądali.
- A co pan na to, że politycy PO wydają te pieniądze na różne marki, ale nie polskie?
- To mi się nie podoba. W dobrym tonie jest, kiedy politycy reklamują produkty pochodzące z własnego kraju.
- Ponieważ polskie samochody nie istnieją, powinni chodzić pieszo?
- Cóż, niech korzystają z samochodów zagranicznej produkcji, ale niech jeżdżą nimi w polskich butach. W Polsce istnieją producenci bardzo dobrej odzieży - kilka marek tworzy na najwyższym światowym poziomie - a do tego mamy świetnych projektantów i krawców szyjących w przystępnych cenach w stosunku do cen markowych zachodnich garniturów. Chciałbym, żeby nasz rząd promował dobre polskie krawiectwo i odzież.
- Tym tropem poszła małżonka premiera. Zamawia polskie sukienki w cenach od 4000 złotych w górę. Oczywiście za państwowe pieniądze.
- Granica przyzwoitości biegnie pomiędzy zakupem stroju na potrzeby wystąpień publicznych w roli żony szefa rządu a zakupem na potrzeby czysto prywatne. Mam nadzieję, że ta granica nie jest przekraczana.
Dr Marek Kochan
Ekspert ds. kreowania wizerunku