Lech Kowalski

i

Autor: ARCHIWUM

Dr Lech Kowalski ujawnia: Generałowie pokazywali mi teczki ze swoich domowych archiwów

2016-03-04 3:00

Dr Lech Kowalski w rozmowie z Bartoszem Boruciakiem komentuje najnowsze informacje związane z ujawnieniem akt TW Bolka.

"Super Express": - Czego będziemy mogli się dowiedzieć z dokumentów znalezionych w willi gen. Jaruzelskiego? Czy będą to ważne informacje?

Dr Lech Kowalski: - To były ich polisy ubezpieczeniowe. Ci ludzie sprawowali w państwie polskim w okresie PRL najwyższe stanowiska. Jaruzelski był przez 30 lat bez przerwy na stanowiskach ministerialnych, był również premierem. Ponad 20 lat zasiadał w Komitecie Obrony Kraju, był członkiem biura politycznego KC PZPR. Jeżeli chodzi o dokumenty, będzie to ścisła czołówka materiałów państwowych. Jaruzelski nie zniżałby się do poziomu zbierania archiwalnej makulatury czy kserokopii kserówek. Na górze tak nie grali. Znam doskonale tych ludzi, poświęciłem im kilka lat pracy, pisząc ich biografie. Kiszczak był wychowany w duchu służb sowieckich NKWD i UB.

Zobacz: Tomasz Walczak: PiS w oparach bolszewickiej paranoi

- Przełożyło się to później na jego działalność w PRL?

- Kiszczak był zawodowcem. Miał duże osiągnięcia. Jaruzelski i Kiszczak w latach 80. w okresie dyktatury służb mundurowych rozgrywali wszystkie najistotniejsze sprawy w państwie. Dokumenty znalezione w ich domach muszą być ważne.

- Gen. Kiszczak i gen. Jaruzelski musieli trzymać dokumenty w swoich domach? Naprawdę nie mogli znaleźć lepszego miejsca do przechowywania teczek?

- Byłem w ponad 35 domach generalskich w czasach, gdy pisałem różne książki. W tych domach były dokumenty odpowiednie do rangi i stanowiska danego generała. Oni po prostu zabierali te materiały, kiedy odchodzili ze służby. Być może niektórzy planowali pisanie wspomnień. Generałowie tak przyzwyczaili się do tych dokumentów, że zaczęli je traktować jak własne zbiory archiwalne. Nigdzie ich nie wywozili, nie ukrywali. Analizowali przy mnie ich treść, kiedy przeprowadzałem z nimi wywiady.

- Nie krępowali się?

- Ależ skąd. Widziałem półki z teczkami w ich domach. Warto wspomnieć, że wiele książek profesorów i doktorów habilitowanych powstało z wykorzystaniem prywatnych źródeł archiwalnych, a nie źródeł państwowych. Jest cała masa takich książek, wystarczy spojrzeć na przypisy.

- To, co pan mówi, jest zaskakujące. Generałowie nie robili tajemnicy z tajnych dokumentów?

- Kiedy dochodziło do dyskusji pomiędzy mną a nimi, generałowie odwoływali się do dokumentów. Ja nie mogłem się sprzeciwić, bo tych materiałów nie było w archiwach. Zresztą o takich dokumentach nie było mowy w latach 90. Generałowie byli głównym źródłem archiwalnym dla pracowników naukowych i historyków.

- IPN sporządził listę 21 postaci, które mogą posiadać ważne dokumenty. Spodziewa się pan kolejnych przeszukiwań w domach dygnitarzy PRL?

- Gdybym był na miejscu generałów, to po tym, co się wydarzyło w przypadku pani Kiszczakowej, kiedy to zostało tak mocno nagłośnione.

- Co by pan zrobił? Spalił teczki?

- Przystąpiłbym do pozbycia się dokumentów. Nie chciałbym być narażony na kolejny szum medialny z udziałem mojej osoby, a dodatkowo mogliby mnie skazać za nielegalne przechowywanie dokumentów. Pan prezes Kamiński powinien ogłosić abolicję na określony czas. Wtedy IPN zagwarantowałby tajność źródła i pochodzenia dokumentów i byłaby szansa na odzyskanie ważnych materiałów. W innym przypadku pójdzie to wszystko z dymem. Teraz dokumenty zaczną parzyć, bo w wielu przypadkach nie żyją ich właściciele. Ich dzieci i wnuczkowie zaczną się pozbywać wielu teczek.

- Czyli będą realizować polisę ubezpieczeniową ofiarowaną przez ich krewnych...

- Tak. Kiedyś traktowali to jako pamiątki, teraz dzieci zaczną przeglądać teczki.

- Czy spodziewa się pan haków w pozostałych teczkach gen. Kiszczaka? Na razie ujawniono dwa spośród sześciu pakietów dokumentów.

- Te dwa pakiety teczek należy traktować tylko jako haki. One mogły być w tym zestawie najistotniejsze i najważniejsze.

- Sprawa Okrągłego Stołu może być zawarta w nieujawnionych jeszcze przez IPN dokumentach znalezionych w mieszkaniu gen. Kiszczaka?

- Tak. Jestem głęboko przekonany, że ujrzymy taki obraz Okrągłego Stołu, o jakim jeszcze nikt nie wiedział i nie podejrzewał. W dniu obrad przed Pałacem Namiestnikowskim wchodzące delegacje witał na parterze gen. Olgierd Darżynkiewicz - wychowanek stalinowskich służb kontrwywiadowczych. Na piętrze to samo robił towarzysz Kiszczak. Na zewnątrz Pałacu Namiestnikowskiego na tzw. pierścieniu zewnętrznym zabezpieczał obrady słynny generał Edmund Buła. Ta trójka wyszła spod ręki sowieckich kontrwywiadowców. W środku najwięcej do powiedzenia miał gen. Kiszczak i on rozgrywał tę partię.

- Teczki gen. Jaruzelskiego będą miały większe znaczenie niż dokumenty gen. Kiszczaka?

- Większą wartość dla przyszłości będzie miała dokumentacja Jaruzelskiego. Brakuje niemalże kompletu materiałów z posiedzeń Biura Politycznego KC PZPR z lat 80. Tam zapadały kluczowe decyzje, które rzutowały na los Polski. Każdy z tych dokumentów byłby na wagę złota. Te 17 pakietów to wstęp do tego, co może zostać znalezione na uczelni w Pułtusku.

- A jak pan oceni komentarze do tych akt byłego prezydenta Polski?

- Dla gen. Jaruzelskiego i Kiszczaka Wałęsa był pionkiem i trybikiem w grze. W 1986 roku gen. Kiszczak wyraźnie mówił w swoim środowisku resortowym, że Wałęsę jeszcze wykorzystamy. Na forum Komitetu Obrony Kraju w 1984 roku Kiszczak mówi do Jaruzelskiego, że opozycja daje wyraźne sygnały, że chce się dogadać. Jaruzelski odpowiada: możesz z nimi rozmawiać, ale wyłącznie kanałami SB. Takie jest przełożenie Wałęsy w stosunku do dwóch najważniejszych graczy ówczesnej władzy.