Dr Jens Boysen: Nie piszemy historii na nowo

2013-03-27 3:00

Czy Niemcy próbują obarczyć Polaków współwiną za żydowski Holocaust?

"Super Express": - Co jakiś czas Niemcy dają Polakom powód do oburzenia w związku z publikacjami czy produkcjami filmowymi dotyczącymi II wojny światowej. Od kilku dni wiele mówi się o produkcji państwowej stacji ZDF "Nasze matki, nasi ojcowie", przedstawiającej żołnierzy AK jako antysemitów. W Niemczech to oburzenie przyjmowane jest ze zrozumieniem?

dr Jens Boysen: - W większości tak. Nawet niemieckie komentarze do reakcji Polaków na sposób prezentacji Armii Krajowej podkreślają, że obraz zaprezentowany w serialu jest bardzo niezrównoważony. My, historycy, znający szeroki kontekst wspólnej historii, możemy ten obraz skonfrontować z naszą wiedzą. Niemniej dla zwykłych niemieckich widzów informacja o AK, jaka płynie z serialu, może być bardzo myląca. Wiedza o polskiej armii podziemnej będzie po prostu niepełna i widz może wyciągnąć błędne wnioski.

- Właśnie, takim papierkiem lakmusowym jest niepojęta dla Polaków publikacja "Bilda", który jasno stwierdza, że AK to była zbieranina "polskich nacjonalistów".

- Wszystkie takie komentarze otwierają bramy nowych, często niepotrzebnych, kontrowersji. Takie stawianie sprawy bez wyjaśnień jest co najmniej niefortunne, tym bardziej że przeciętny Niemiec niewiele wie o AK.

- A wielu Niemców pewnie pierwszy raz słyszy w tych dniach o Armii Krajowej.

- Dlatego właśnie twórcy serialu powinni byli znaleźć odpowiednią równowagę. Pokazać, że wśród Polaków postawy były różne, że nie brakowało bohaterów, którzy stawali w obronie Żydów. Wtedy nie pojawiałyby się w Polsce komentarze, że tym serialem chce się zrzucić winę za Holocaust na Polaków.

- Faktycznie, Polacy widzą w tym serialu próbę obarczenia współodpowiedzialnością za Holocaust właśnie nas. Mają rację?

- Chciałbym uspokoić, że poza jedną sceną przedstawiającą AK jako antysemitów w serialu "Nasze matki, nasi ojcowie" nie ma kontrowersji. W jasny sposób przedstawia się w nim tych, którzy są za okropieństwa II wojny światowej odpowiedzialni. Nikt nie próbuje wybielać roli Niemców. Tę lekcję odrobiliśmy już dawno. Dlatego nawet ta jedna niefortunna scena nie powinna być sygnałem, że ktoś w Niemczech próbuje pisać historię na nowo.

- Ale jest coś krzywdzącego w tym, że ci, którzy mordowali Żydów, wytykają innym antysemityzm.

- Nie należy tak tego odbierać. Nawet jeśli w Niemczech pojawiają się debaty o tym, że nie tylko Niemcy zachowywali się w czasie wojny nieludzko, to są to bardzo szczególne przypadki i dotyczą jedynie jednostek, a nie całych narodów. Polaków jako nacji nikt nie osądza.

- "Bild" jest tu wyjątkiem?

- Nie jestem przekonany, że publikacje tej gazety mają charakter celowy. Nie ma w tym kampanii politycznej. To raczej język emocji, którym "Bild" jako tabloid operuje. Na całym świecie nie brakuje środowisk, a być może część czytelników do nich należy, które chcą wiedzieć, że nie tylko my mamy coś za uszami. Wiem, że w oczach Polaków czy innych narodów, które ucierpiały w II wojnie światowej, to naprawdę źle wygląda, ale taki gazetowy wybuch emocji nie ma przełożenia na politykę. Niestety, czegoś takiego nie da się całkowicie wyrugować i w jakimś sensie musimy nauczyć się z takimi, nawet przesadzonymi, czasami głupimi opiniami żyć. W dzisiejszej Europie świadomość zgrozy wojny i znajomość winnych jej wybuchu jest tak duża, a wiedza o tym tak pielęgnowana, że nie widziałbym negatywnych skutków artykułów nawet w tak poczytnym piśmie jak "Bild".

Dr Jens Boysen

Historyk. Niemiecki Instytut Historyczny w Warszawie