Donald Trump odpuścił trochę wojnę celną z Europą, dał jej 90 dni spokoju, za to zaostrzył zwarcie z Chinami. Rzeczywiście jest nieobliczalny, czy jest jakaś metoda w tym szaleństwie?
Jacek Bartosiak: Gdy uruchamiał cła, miał cały plan. Miało to być uderzenie przede wszystkim w Chiny i spowodowanie, że wszystkie inne państwa swoimi reakcjami wykażą, że się orientują na Stany Zjednoczone po to, żeby Chiny były osamotnione. Potem miały być uruchomione kolejne rzeczy: opłaty statkowe, opłaty za obligacje, prolongacja obligacji amerykańskich, wiele innych intrumentów, które miały osłabić Chiny. Tam były naprawdę bardzo poważne rzeczy takie, które zmieniają całkowicie system handlowy świata. Wydaje się jednak, że Amerykanie nie do końca kontrolowali sytuację, doszło do spustoszenia na giełdzie nowojorskiej, oprocentowanie obligacji amerykańskich znacznie wzrosło. Rynek zaczął grać przeciwko Stanom Zjednoczonym. I Trump zarządził tą pauzę. Ale to nie musi oznaczać, że Amerykanie przegrali. To może być kolejna taktyczna zagrywka Trumpa, żeby wszystko destabilizować.
Czyli pauza w handlowej wojnie z Europą to szukanie sojuszników do wojny z Chinami?
Możliwe, że taki cel mu przyświeca. Ale ostatecznie nie zmienia to mojego poglądu,że Amerykanie nie mają wystarczających sił, żeby to zrobić Chińczykom. Czyli, innymi słowy jesteśmy prawdopodobnie dopiero na długiej drodze destabilizacji systemu globalnej wymiany towarowej z wieloma zakrętami.
Taki był, mniej więcej przekaz po decyzji o wstrzymaniu ceł na te 90 dni: Europa zachowała się odpowiedzialnie, Chiny nie. Czyli plan działa, udaje się przyciągnąć Europę do starcia z Chinami.
To nie jest jeszcze rozstrzygnięte. Choć jest ciekawe, że to Europejczycy byli punktem ciężkości, że to od decyzji tej słabej ponoć Europy zależało, czy manewr amerykański się uda.
Jeśli dobrze rozumiem, Trump blefował, Europa powiedziała „sprawdzam” i wyszło, że ma słabe karty.
Ogólnie był to blef, ale kart wcale tak słabych Trump nie ma, zwłaszcza wobec Europy. Trudniej będzie mu z Chinami, bo tak naprawdę Amerykanie nie mają deficytu obrotów bieżących z Chinami, bo sprzedają bardzo dużo usług do Chin. Na dodatek Chiny produkują dużo komponentów do tego, co Amerykanie mogą robić w Stanach i w ogóle dla funkcjonowania Ameryki. Co sprawia, że Chińczycy wydają się na działania Trumpa odporniejsi. Ale dużo jest tu i będzie niewiadomych, bo w historii świata nikt jeszcze takich działań nie ćwiczył.
Mówi się, że to będzie największa wojna handlowa w historii. Pan mówi, że Trump stara się przemodelować cały światowy ład gospodarczy. Jak ma ten nowy ład wyglądać?
On buduje zupełnie nowe amerykańskie imperium. Wcześniej Amerykanie byli dobrotliwym hegemonem, morskim, liberalnym, który pozwalał wszystkim handlować. Pobierał tylko rentę feudalną, imperialną z tytułu recyklingu dolarowego. Tak naprawdę Amerykański hegemon mógłzadłużać się w nieskończoność i nie zbankrutował. Bo dolar był niezbędny światu. Natomiast to co teraz Trump próbował zrobić, to nie tylko utrzymać ten przywilej recyklingu i braku bankructwa, ale również wyciągać dodatkowe opłaty z prowincji zależnych od Imperium w zakresie bezpieczeństwa. Ale i w zakresie finansowym – każdy, kto musi handlować w dolarach, a muszą wszyscy, powinien płacić od tego haracz. Do tego jeszcze podział wartości miał być taki, że centrum decyduje, gdzie i co jest produkowane. Czyli ma to przypominać prawdziwe imperium Hanów, Mongołów, czy Rzymu. Oni też pobierali trybut z prowincji. Niestety właśnie to próbują Amerykanie zrobić.
Czy Europa ma siłę, żeby to zablokować?
Wszystko jest jeszcze w grze. Też bym chciał, żeby ten plan się nie udał. Bo prowadzi nie tylko do wielkiej destabilizacji handlowo-społecznej, ale być może do wojny kinetycznej z Chinami na Pacyfiku. Ale ich mechanizmy nacisku, wynikające z prymatu dolara są potężne.
Jak Europa powinna reagować na te działania?
Musi skonsolidować bardziej politykę handlową, celną oraz swoje stanowisko geostrategiczne względem Chin, Stanów Zjednoczonych i Rosji. Musi złapać trochę samodzielności strategicznej. Na pewno w manewrze geoekonomicznym, no i też wojskowo. Potrzebny jest w Europie wspólny plan innowacyjny, wspólny plan zbrojeniowy, wspólny plan rozwoju. Oraz być może wielkie negocjacje handlowe z Chinami, które postawią tamę amerykańskimi żądaniom eskalacyjnym. Ale to będzie oznaczało osłabienie suwerenności państw narodowych, czego nie lubi polska opozycja. Ale pamiętajmy, że możemy nie lubić Niemców, urzędników z Brukseli czy nawet Czechów albo Słowaków, ale oni są naszymi sąsiadami i musimy z nimi żyć. To jest nasze uwarunkowanie makroekonomiczne.
Czy Europa ma siłę, aby takie działania podjąć?
Europa, jeśli chodzi o uwarunkowania makroekonomiczne jest bardzo silna. Ma wielki i silny rynek konsumencki. Żeby czytelnikom dobrze wyjaśnić, o co toczy się stawka musimy porozmawiać o jedzeniu. Bo jeśli Europa ulegnie Ameryce, to na naszych stołach wyląduje chemiczne, przetworzone, niezdrowe jedzenie. Ekipa Trumpa mówi już wprost, że Europa ma kupować ich żywność. Która dziś nie może na nasz rynek trafić, bo nie spełnia unijnych norm. Więc jak ktoś patrzy na to co się dzieje, to musi mieć świadomość, że walka toczy się również o rzecz najbardziej podstawową: jakość naszego jedzenia.
Jedność Europy w tematach gospodarczych nie powinna być problemem. Bardziej zastanawiam się, na ile Europa może zacieśniać swoją współpracę militarną.
Tym bardziej, że Amerykanie manipulują kwestą bezpieczeństwa. Bardzo łatwo jest im grając na strachu przed Rosją uzyskiwać od różnych państwa Europy, Polski na przykład, różne koncesje. Zastanówmy się jednak, kto dziś bardziej wpływa na nasze bezpieczeństwo. 100 ukraińskich brygad, które mają tożsamość strategiczną z Polską, czy wojska amerykańskiej, których władze negocjują z Rosjanami?
Mówił Pan, że starcie handlowe może skończyć się wojną na Pacyfiku. Czy Amerykanie mogą iść na wojnę z Chinami bez Europy, a nawet wbrew Europie?
Krótka odpowiedź: tak. Europa jest niepotrzebna wojskowo Amerykanom. Ponad to Amerykanie są lepiej przygotowani do wojn,y niż byli w 1941 roku, gdy Pearl Harbor im się przydarzył. Mogą uznać, że są gotowi do wojny, mogą uznać że są do niej lepiej przygotowani niż Chińczycy i mieć pokusę takiego rozstrzygnięcia. Ale ciągle pamiętajmy o tym, o czym rozmawialiśmy wcześniej – Europa ma potężny rynek konsumencki, potężną gospodarkę. Jeśli nie zostanie przytroczona do amerykańskiego boku i dogada się z Chińczykami, to zablokuje amerykańskie plany imperialne. Nie wiem tylko, czy horyzonty myślowe w Europie są tak szerokie.
Czy zbliżenie z Chinami nie będzie też nieuniknionym zbliżeniem z Rosją?
Absolutnie nie. Chiny będą zainteresowane spokojem w Europie. Mogą wręcz wpłynąć na Rosjan, żeby wymusić pokój w Ukrainie. Oczywiście w tym scenariuszu Rosja będzie częścią europejskiego systemu na jakiś zasadach. Ale to samo już proponują jej Amerykanie, być może nawet na lepszych warunkach.
Dziękuję za rozmowę
