orzel niezlomny

i

Autor: -

Dr Halik Kochanski: W „wyścigu cierpień” Polacy musieli przegrać z Żydami...

2014-03-24 17:57

Dr Halik Kochanski, brytyjska historyk i autorka książki "Orzeł Niezłomny" o Polakach w czasie II wojny światowej, podejściu Brytyjczyków do ich roli i wyścigu o pamięć między Polakami, Rosjanami i Żydami w świadomości świata

„Super Express”: - Jest pani brytyjskim historykiem, ale o polskich korzeniach...
Dr Halik Kochanski: -
Moi rodzice byli Polakami. Ojciec pochodził ze Stanisławowa z rodziny oficerskiej, a po sowieckiej inwazji rodzina została przez okupantów wywieziona do Kazachstanu. Matka wyjechała z Polski w 1944 roku z okolic Kielc jako dziecko. Pierwszy raz poszła do szkoły dopiero we Włoszech. Polskiej szkoły przy polskiej armii.
Wiem, że nie była jednak pani wychowywana w typowo emigranckim domu.
Nie, gdyż moi rodzice byli dość młodzi i wiedzieli, że muszą się zasymilować, żeby osiągnąć jakiś sukces. Między sobą rozmawiali po polsku, ale ze mną i z bratem rozmawiali po angielsku. Dlatego nie mówię po polsku, ale dość dobrze rozumiem. W domu nie przesadzano też z podkreślaniem wagi polskich korzeni i historii. Rodzice przebywali właściwie poza środowiskiem emigrantów. Z pierwszymi miałam kontakt właściwie dopiero przy pracy nad książką. Do tej tematyki wróciłam już jako historyk.
Jak Brytyjczycy zareagowali na książkę o Polakach i ich roli w II wojnie światowej?
Generalnie bardzo dobrze. W recenzjach podkreślano nawet to, że zachowałam naukową obiektywność pokazując wojnę z innego niż anglo-amerykański punktu widzenia, który u nas dominuje.
Przez lata taka książka się na Wyspach nie ukazała...
Zapewne potrzebny był odpowiedni dystans do wojny, by inny niż typowo brytyjski punkt widzenia mógł się przebić do świadomości. Nawet w sytuacji bardzo dużej społeczności Polaków. Polacy w Londynie wydawali książki, ale po polsku i skierowane do swojego wewnętrznego kręgu, określane jako po części propagandowe, mające podbudować poczucie dumy narodowej. Stąd historycy brytyjscy sięgali po nie dość rzadko.
Myśli pani, że ten brak zainteresowania Polską powinien nas dziwić? Nie jesteśmy najbardziej istotnym krajem z punktu widzenia Londynu.
Niby tak, ale sukces mojej książki oraz zainteresowanie Polską przy okazjach różnych rocznic pokazał, że nie jest z tym wcale aż tak źle. Poziom zainteresowania losami i historią współczesną Polski był w mojej ocenie nie mniejszy niż dziejami Niemiec po 1945.
Wspomina pani jednak o stereotypie brutalnego Polaka, który niezbyt ucierpiał w czasie II wojny światowej, a w dodatku był antysemitą. Na ile silny jest ten stereotyp?
Myślę, że naturalne poczucie krzywdy wśród Polaków w Wielkiej Brytanii i nieustanne podnoszenie cierpień Polski zderzyło się z cierpieniem Żydów. I w oczach Brytyjczyków, a zapewne dużej części świata, powstało coś w rodzaju wyścigu na cierpienia między Polakami i Żydami. Z oczywistych względów zderzenie cierpień Polaków z Żydami, którzy stracili 90 proc. populacji i byli głównym celem Hitlera... To nie mogło się zakończyć inaczej, niż zepchnięciem w cień cierpień polskich.
Kiedy myśli pani o losach i zachowaniach Polaków w czasie wojny, co było w nas najlepsze, a co najgorsze?
Trudno powiedzieć co było najlepsze i najgorsze. Wojna nie jest dobrym przykładem na takie generalizowanie. To sprawa jednostek. Można powiedzieć, że najgorszą stroną było nieprzejmowanie się tym, że Żydzi są zamykani w gettach. Tyle, że nie tylko Polacy, ale Europejczycy niespecjalnie tym się przejmowali. Ogromna zmiana zaszła też w Polakach, kiedy doszło do Holocaustu, do eksterminacji Żydów. I tu Polacy nie mają się zaś czego wstydzić. Zaczęli zdawać sobie sprawę, że dzieje się coś przerażającego. I są liczne świadectwa narażania własnego życia przez Polaków, żeby ratować życie Żydów. I można powiedzieć, że była najlepsza. Ale to nie jest temat na generalizację.
Kiedy przyglądamy się podejściu Brytyjczyków do różnych nacji z czasów wojny, rzuca się w oczy patrzenie na Rosję przez palce...
Brytyjczycy w czasie wojny, ale i długi czas po wojnie nie chcieli wierzyć w to, co opowiadają Polacy o Stalinie i Rosji Sowieckiej. No jak to, to nasi sojusznicy i oni mieliby robić to samo co Niemcy? Później, kiedy pojawiła się świadomość bywali zawstydzeni tym co się stało.
To zwykli ludzie, ale politycy mieli pełną świadomość.
To prawda. I dla nich Polska zaczynała być niewygodnym aliantem. Politycy byli zresztą dość zadowoleni z przebiegu wojny, w którym na ZSRR przerzucano spory ciężar walki jeżeli chodzi o straty ludzkie. Okazało się jednak, że nie docenili stopnia determinacji Stalina i oddali mu znacznie więcej niż kiedykolwiek planowali.
Kiedy zaczęli ją doceniać?
Szalenie późno. Chyba dopiero w momencie wylotu Mikołajczyka do Polski, kiedy przygotowywali już plan ewakuacji, gdyby musiał uciekać. No i musiał.
Cytuje pani słowa Churchilla, kiedy mówiąc o ofiarach w Katyniu stwierdził, że „i tak nic ich już nie przywróci do życia”.
Churchill był niestety dla Polski twardym pragmatykiem. I choć Polska była najwierniejszym z aliantów, to Rosja Sowiecka była tym najważniejszym. I wybrał zgodnie z interesem Wielkiej Brytanii. Kiedy wczyta się pan uważnie w jego dzienniki widać jednak, że ta sprawa nie dawała mu spokoju, pomimo całego pragmatyzmu. Miał świadomość tego, co zrobił, że było to niemoralne.
Brytyjscy historycy w rozmowach ze mną podkreślają, że gdyby polscy politycy byli na miejscu Churchilla zrobiliby tak samo.
Niewykluczone, że tak. Ponadto, kiedy w polityce zaczynasz kłamać i na tym coś budujesz, to bardzo trudno to przeciąć. Oceniając polityków trzeba pamiętać o sytuacji w jakiej się znajdowali. Proszę zwrócić uwagę jak często negatywnie mówi się o Becku. Tyle, że Polska znajdowała się między Niemcami i Rosją, które parły do ekspansji. Inna byłaby polityka Becka, gdyby Polska leżała np. tam, gdzie leżą Węgry.
Rozmawiał Mirosław Skowron