Dr hab. Sławomir Cenckiewicz: Mit Wałęsy zbudowany jest na fałszu

2013-09-30 4:00

"Super Express": - Prezydent Lech Wałęsa obchodzi dziś 70. urodziny. Co się stało z jego legendą? Ona nadal istnieje? Lech Wałęsa wciąż jest dla Polaków żywym symbolem demokratycznych przemian?

Dr hab. Sławomir Cenckiewicz: - W latach 1980-1981 i później (aż do pierwszych lat prezydentury z lat 1990-1995) Wałęsa był powszechnie uwielbiany, choć w samym ruchu miał już wówczas wielu oponentów. Patrząc na tamtą legendę Wałęsy, mam wrażenie, że nic z niej nie zostało. To, co dziś media nazywają legendą Lecha Wałęsy, jest tylko straceńczą próbą podtrzymania jej przez aparat propagandowy państwa. Zupełnie przypadkiem przechodziłem obok Teatru Narodowego w dniu premiery filmu "Wałęsa. Człowiek z nadziei" Andrzeja Wajdy. Zobaczyłem tam jednostki prewencji policji z armatkami wodnymi, które miały rozpraszać manifestantów. Gdyby ta legenda była autentyczna, tego typu środki nie byłyby potrzebne. Ten widok urasta do rangi symbolu.

- Lech Wałęsa sam doprowadził do upadku swojej legendy czy stało się to niezależnie od niego? Może nie miał szans na jej utrzymanie?

- Miał szansę, bo nic nie jest w polityce przesądzone i zdeterminowane. Polityk, a Wałęsa jest politykiem od 1980 roku, zawsze ma szansę na zmianę i nawet jeśli ma coś za uszami, to może to przekuć na swoją korzyść. Ale on nigdy tego nie chciał i nie potrafił. Po ludzku wydaje się to już niemożliwe.

- Co więc takiego się stało, że w dniu premiery filmu Andrzeja Wajdy o Lechu Wałęsie pod Teatr Narodowy na wszelki wypadek podstawiono armatki wodne?

- Wałęsa dziś nie może już wyjść spokojnie na ulicę. Jego widok wyzwala tyle negatywnych emocji, że nawet kiedy staje pod pomnikiem Poległych Stoczniowców w Gdańsku, to muszą chronić go goryle, tyle wywołuje u ludzi złości. Jego blog internetowy przerodził się w prawdziwy ściek wyzwisk, na które on zresztą odpowiada i z nimi polemizuje, często w podobnym, podkulturowym stylu i formie. Owa niechęć jest głównie efektem wydarzeń i decyzji podjętych przez Wałęsę w okresie prezydentury. Jego ówczesnych haseł "wspierania lewej nogi" czy "NATO-bis" nie należy traktować jako jakiegoś językowego lapsusu, ale przez pryzmat jego rzeczywistych poglądów. Prezydentura Wałęsy to konsekwetne pasmo decyzji konserwujących zdobycze transformacji rozumianej jako przepoczwarzenie się komunizmu w postkomunizm w Polsce. To on uczynił z postkomunistów stały element polskiej sceny politycznej. Człowiek z Matką Boską w klapie, przywódca 10-milionowego ruchu narodowego stał się gwarantem trwałości tego stanu rzeczy, który w istocie trwa do dzisiaj.

- Potrzebujemy w ogóle w Polsce mitu Lecha Wałęsy, osoby, którą utożsamialibyśmy z odzyskaniem długo wyczekiwanej wolności?

- Mity dla tożsamości narodowej, dla świadomości historycznej społeczeństw są bardzo ważne, a nawet pożyteczne. Historia i historycy w istocie nigdy się temu nie sprzeciwiali. Zadaniem historyka jest roztrząsać dzieje i ukazywać, jak było naprawdę. W micie czy w legendzie wszystko jest pozytywne. Ale żeby mit miał realne podstawy i mógł przetrwać, musi być potwierdzony przez fakty historyczne. Nie można budować mitu na fałszu, a tak jest dzisiaj z Wałęsą.