Grzegorz Kostrzewa-Zorbas

i

Autor: Robert Zalewski

Dr Grzegorz Kostrzewa-Zorbas: Myślenie rodem z PRL

2013-05-09 4:00

Zdaniem polskich polityków naukowiec produkuje makulaturę.

"Super Express": - Platforma Obywatelska otrzymała w zeszłym roku z budżetu państwa niemal 50 milionów złotych. Andrzej Stankiewicz z "Rzeczpospolitej" przyjrzał się, na co przekazano te pieniądze. Na ekspertyzy poszło niewiele...

Dr Grzegorz Kostrzewa-Zorbas: - Spodziewałem się tego.

- Brzmi to kabaretowo, ale największa polska partia wydała na ekspertów konkretnie 60 tysięcy złotych. To niewiele ponad 1 promil swoich środków.

- (śmiech) Dwa lata temu zmieniono przepisy o finansowaniu partii politycznych i pojawił się nakaz wydawania większych środków na ekspertów i badania. I nie był to jeden promil!

- W SLD i PiS było nieco lepiej. SLD wydało na ekspertyzy ok. 10 proc., a PiS 4 proc. Pod prace eksperckie PO, ale też inne partie podciągnęły jednak działalność wydawniczą, co widać w dokumentach finansowych.

- Właśnie, a ta działalność wydawnicza jest głównie działalnością propagandową, nierozwijającą wiedzy czy programu. Takie wydawnictwa mają zazwyczaj cel wyborczy. Do tego pojawia się wiele patologii. Choćby w wyborach samorządowych bądź do europarlamentu. Partie dostają kolosalne pieniądze za wynik w wyborach do Sejmu. I mogą przeznaczać te pieniądze na kampanię do samorządu bądź europarlamentu, choć to zupełnie inne wybory. Na gorszej pozycji są wtedy różne stowarzyszenia i kandydaci spoza dużych partii. Partie zapewniły sobie w ten sposób nieuzasadnioną przewagę nad resztą społeczeństwa, zwłaszcza wspólnotami lokalnymi.

- Właśnie, to dotyczy zmuszenia partii do wydawania pieniędzy z budżetu w inny sposób. Jak w Niemczech, gdzie istnieją fundacje i think tanki pełne ekspertów i naukowców, rozwija się działalność edukacyjna i kulturalna. Właśnie z pieniędzy partyjnych CDU, SPD, FPD...

- Tam to "mniejsze zło", jakim jest finansowanie partii z budżetu, rzeczywiście funkcjonuje lepiej. Gdyby polskie partie traktowały poważnie nakazy ustawowe, to byłoby pół biedy. Nie mam jednak przekonania, że po kolejnych kilku latach drogą ewolucji same dojdą do wniosku, że warto wydać te pieniądze na badania i ekspertyzy poprawiające ich program, szukające rozwiązań dla problemów państwa.

- Czyli czekają nas nadal tuskobusy, kaczobusy, baloniki i podobne rzeczy?

- Tak. To kwestia tego, jak politycy postrzegają ekspertyzy i czy czują potrzebę zwiększania swojej wiedzy na jakiś temat. Większość polityków, niestety, postrzega naukę jako stratę czasu, coś niezbyt wartościowego.

- Większość?

- Nie zdecydowana, ale jednak większość. Nie brak takich, którzy określają naukowców darmozjadami. Nie sposób nie dostrzec myślenia rodem z PRL. Robotnik czy rzemieślnik coś przecież produkują. Naukowiec produkuje w ich oczach tylko makulaturę. Jakim cudem przekonać zatem kogoś o takich poglądach, że wydanie pieniędzy na badania i ekspertyzy jest sensowniejsze niż te baloniki? Samo położenie geograficzne Polski w Europie nie oznacza, że w polskiej polityce będą europejskie standardy. Choć są przykłady, że ta obecność w pewnych strukturach może nam w tym pomóc.

- Na przykład?

- Tu najsilniejszy mógłby być wpływ Unii Europejskiej, ale ona nie zajmuje się takimi sprawami. Wielkiej nadziei więc nie ma, choć np. samo dążenie do NATO potrafi wymusić zmiany gigantyczne. Pamiętajmy, że dość długo uważano za dziwaczną modę na cywilną kontrolę nad armią. Dopiero NATO wymusiło zmianę tego podejścia. Teraz zmianę wymusić muszą sami Polacy. Aktywnym wysiłkiem, bo nikt za nas już tego nie zrobi.

Dr Grzegorz Kostrzewa-Zorbas

Politolog, uczelnia Vis- tula, publicysta "Sieci"