"Super Express": - Po kryzysowym starciu Niemcy - Grecja w UE pojawiło się wiele głosów, że Niemcy przestały być europejskie, ale Europa stała się niemiecka. Niemiecki socjolog Ulrich Beck już kilka lat temu nazwał swój kraj "politycznym monstrum" o zbyt silnej pozycji w UE...
Dr Grégory Claeys: - Może nie nazwałbym Niemiec "politycznym monstrum", ale zgadzam się z tym, że od pewnego czasu mamy do czynienia z gospodarczą hegemonią Niemiec, a to przekłada się na politykę. Należałoby sobie jednak zadać pytanie, czy dzieje się tak ze względu na Niemcy, czy na to, że inne kraje nie potrafią stworzyć przeciwwagi i są zbyt słabe?
- Na jedno wychodzi. Niemcy zawsze zgodnie ze swoim interesem będą odruchowo grały na wzmacnianie swojej pozycji.
- Tak, ale mamy do czynienia ze wspólnotą 28, a nie kilku krajów! Niemcy i 27 innych państw! Nie mówię, że ma powstać jakiś antyniemiecki front, ale naprawdę jest pole do przeciwwagi, tyle że te kraje tego nie robią. Weźmy Francję. Paryż przez cały czas wspierał Angelę Merkel i dopiero pod koniec ocknął się, że tak właściwie to z Niemcami się nie zgadza (śmiech). Zatem kto jest temu winien, Merkel czy francuski rząd?
Zobacz: Sławomir Neumann: Rozliczymy się z rządów Tuska i PO
- To prawda. Pytanie, czy Niemcy ze względu na historię nie mają wyżej zawieszonej poprzeczki tego, żeby wykazywać dobrą wolę. Niemiecki filozof Juergen Habermas po kapitulacji Grecji stwierdził, że roztrwoniła ona kapitał gromadzony przez Niemcy przez 50 lat.
- Coś w tym jest. Angela Merkel stała się takim politykiem, który myśli tylko o własnym elektoracie i zyskach CDU/CSU w wyborach. Ten elektorat jest mocno konserwatywny w typie niemieckim, pojawiają się te przypomnienia o niemieckich podatnikach, o płaceniu za innych. Niestety, nie bierze ona pod uwagę tego, jak jest to odbierane w całej Europie. Po tych negocjacjach wszystkie niemieckie gazety pisały o Grecji. Wszystkie gazety w Europie pisały jednak o Niemczech.
- Właśnie. Pisały, przypominając, że Niemcy jako państwo nigdy nie spłaciły swoich długów, a innym rozkazują. Wiele tytułów zaczęło sobie przypominać, co Niemcy robili w czasie II wojny światowej. Wizerunkowe samobójstwo?
- W tym sensie, że Niemcom zabrakło takiego bardziej dalekosiężnego spojrzenia na Unię Europejską i jej przyszłość. Na to, jakie konsekwencje może mieć ich obecna polityka. Ta niemiecka hegemonia, o której wszyscy mówią, może pozwolić rosnąć w siłę zarówno lewicowym, jak i prawicowym partiom nastawionym niechętnie lub wręcz wrogo do Unii Europejskiej.
- Angela Merkel, grabarz Unii?
- To za mocno powiedziane. Merkel, myśląc o swojej popularności w Niemczech, co zrozumiałe, straciła jednak z oczu Europę, szerszy plan. Wiemy, jakie nastroje panują dziś w Grecji, ale lada moment, tuż po doświadczeniu kryzysu greckiego, odbędzie się zapewne referendum w Wielkiej Brytanii na temat wyjścia z Unii Europejskiej. Jest też jeszcze ważniejszy kryzys w UE...
- Jaki?
- Unia ma problem kryzysu wewnętrznego, nie potrafiąc zaproponować czegoś poza reformami strukturalnymi bądź wspólnym rynkiem. Nie ma budzących nadzieję prób przekucia na rzeczywistość solidarności europejskiej i Unia umiera przede wszystkim w młodym pokoleniu.
- To młodzi Europejczycy mogą wykończyć UE?
- Nie wiem, czy wykończyć, ale dane eurobarometru pokazują wyraźnie, że eurosceptycyzm jest wyraźnie silniejszy wśród najmłodszych wyborców. W niektórych krajach Południa 50 proc. młodych nie ma pracy. Patrzą na Brukselę, Komisję Europejską i Niemcy jako najsilniejszy kraj. I co słyszą?
- Że są leniami?
- (śmiech) To usłyszeli Grecy. Młodzi nie usłyszeli niczego! Co niby ma ich pociągnąć? Jakie propozycje na temat problemów młodych przedstawiła Komisja Europejska czy inni przywódcy UE? To może być problem, który niebawem wybuchnie. Niemcy, będąc liderem Europy, ekonomicznie popełniają zbyt wiele błędów, kreując konflikty na przyszłość, a politycznie działają zdecydowanie za słabo, by skutki tych błędów naprawiać.