"Super Express": - Po raz pierwszy ukazał się raport, w którym rząd przedstawia swoje działania w sprawie wykonywania wyroków Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu. Próżno jednak szukać w nim konkretnych informacji. To dowód, że rząd nie ma się czym chwalić i nadal ma problem z implementacją tych wyroków?
Dr Dorota Pudzianowska: - Chciałabym przede wszystkim zaznaczyć, że dobrze, iż taki raport powstał, bo to początek dobrej praktyki. Szkoda, że jest tak bardzo nieczytelny i często zdawkowy. Wiele ocen w nim zawartych budzi nasze wątpliwości. Tak samo jak tłumaczenia się z niektórych opóźnień we wdrażaniu wyroków trybunału. Rząd usprawiedliwia się, że w wielu sprawach występują opóźnienia w wydawaniu opinii przez Komitet Ministrów Rady Europy do planów ich implementacji. Ale to żadne wytłumaczenie.
- Tym bardziej że wiele wyroków od lat już czeka na to, żeby wprowadzić wynikające z nich wnioski do polskiego prawa.
- Dokładnie tak wygląda sytuacja. Stąd zdziwienie niektórymi tłumaczeniami. Co więcej, rząd chwalił się, że wypadliśmy z grupy państw, z których pochodzi najwięcej skarg do trybunału. Natomiast z naszej perspektywy liczba spraw w Trybunale niekoniecznie wiąże się z mniejszą liczbą problemów.
- A nie jest tak, że skoro tych skarg jest mniej, sytuacja się poprawiła?
- Zależy jak na to patrzeć. Z mojej perspektywy często jednostkowe sprawy pokazują bardzo duże problemy. Weźmy na przykład skargę dotyczącą braku lekcji etyki. Do trybunału trafiła tylko jedna, ale pokazuje duży problem, który dotyczy bardzo wielu osób. Podobnie było ze skargą dotyczącą wolności zgromadzeń. Liczba spraw nie zawsze jest dobrym wyznacznikiem tego, jak przestrzegane są prawa człowieka.
- Rozumie pani ten paradoks, że po przegranych sprawach Polska regularnie wypłaca zasądzone odszkodowania, ale nie spieszy się z poprawianiem prawa, które wykluczyłoby kolejne podobne wyroki? Lenistwo urzędników?
- W wielu sprawach bardzo trudno jest szybko wprowadzić sugerowane przez trybunał zmiany. Dotyczy to np. przeludnienia w więzieniach, tymczasowych aresztowań czy przewlekłości postępowań sądowych. W tym wypadku nie wystarczy zmienić jednego przepisu. Choć są oczywiście wyroki, których wprowadzenie w życie przeciąga się niezrozumiale i które szybko można by naprawić.
- Choćby przykład z dziennikarskiego podwórka - kwestia karania za brak autoryzacji.
- Właśnie. Jest wyraźny wyrok trybunału w tej sprawie i łatwo można zmienić odpowiednie przepisy. Rząd się tłumaczy, że jest projekt PSL, który ma zmienić prawo prasowe, ale w wykonaniu wyroku trybunału to rząd powinien przedstawić swoje propozycje. Nie zrobił tego i trudno to tłumaczenie zaakceptować. Podobna praktyka dotyczy innych spraw. Jak choćby wspomnianych już lekcji etyki. Tu pojawiają się dziwne tłumaczenia o problemach budżetowych. Nie jest to jednak sytuacja, która pojawiła się w ostatnim miesiącach.
- Często nie trzeba zmieniać przepisów - wystarczy branie przez sędziów pod uwagę przy wydawaniu wyroków orzeczeń trybunału.
- To prawda. Nie wszyscy sędziowie biorą je pod uwagę, co sprawia, że nie dość, iż wyroki w podobnych sprawach bywają niezrozumiale rozbieżne, to jeszcze Polska naraża się na kolejne skargi.
Dr Dorota Pudzianowska
Ekspertka Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka