"Super Express": - Prawo i Sprawiedliwość zdecyduje się na konstruktywne wotum nieufności wobec rządu Donalda Tuska. Zaproponuje na premiera Zytę Gilowską. Szanse powodzenia są żadne i nasuwa się pytanie, czy jest sens składania takiego wniosku.
Dr Bartłomiej Biskup: - Oczywiście, że nie ma szans, ale prawem opozycji jest składanie takich wniosków. Chcą pokazać, że mają alternatywę dla rządu Tuska, że mają alternatywnego premiera. To symbol i sygnał dla wyborców.
- Zastanawiam się, czy nie będzie to odebrane jak reakcja na narzekanie ekspertów i publicystów, że Platforma nie ma alternatywy?
- Niewątpliwie jest to taka reakcja, jak i te zapowiedzi jesiennej ofensywy. O ile wniosków o wotum nieufności nie zgłasza się zbyt często, to nie musi być to wcale złe. Ludzie mogą pomyśleć, że taki rząd Zyty Gilowskiej mógłby powstać.
- Prof. Gilowska mogłaby być premierem, tylko czy lewicowe partie opozycyjne by ją poparły?
- Otóż to. Opozycja powinna zebrać się razem, zgłosić poparcie dla jednego kandydata. Nawet jak się nie uda, mogą zademonstrować, że jest strasznie i wręcz tak dramatycznie, że zmusza to ich do wspólnego działania. Zasypania podziałów i ratowania Polski.
- Zanosi się na to, że nie zasypią podziałów. Jeżeli za kandydaturą prof. Gilowskiej zagłosuje tylko PiS, to nie potwierdzi w oczach wyborców zarzutu, że stał się niewybieralny? Że nie jest w stanie zmontować koalicji.
- Taka sytuacja, gdy każda partia zgłosi i poprze swojego, może być odebrana jako kolejna partyjna potyczka. Wydaje mi się jednak, że PiS-owi to nie przeszkadza. Konsekwentnie wysyła sygnały wyłącznie do swoich wyborców. Świadomie nie decyduje się na poszerzanie, ale umacnianie własnego elektoratu.
- Ale co to daje? Tylko status quo.
- PiS i Platforma od 2005 roku idą tymi koleinami, które sobie wówczas wyznaczyły. I obu partiom jest w takiej sytuacji wygodnie. PiS ma duże i stabilne poparcie społeczne. Zawsze będzie w Sejmie dużą grupą. PiS i PO tworzą dość zgodny tandem. Współistnieją, potrzebują się nawzajem. Bez siebie nie zgromadziłyby tak dużych elektoratów. Nawet podświadomie działają nawzajem na swoją korzyść.
- PiS nie chce przejąć władzy? Zadowala ich drugie miejsce? Obawiają się zapowiedzi recesji?
- Tego się nie dowiemy, bo musielibyśmy zapytać polityków i liczyć na ich szczerą odpowiedź (śmiech). Ta kalkulacja dotycząca recesji jest prawdopodobna. Nie wykluczałbym jednak, że PiS obawia się zbyt dużego otwarcia, co mogłoby uszczuplić jego twardy elektorat. A tak PO i PiS niepodzielnie zajmują dwa pierwsze miejsca na scenie. Ich zasoby finansowe nie pozwalają, by ktoś system naruszył.
- Na tych czołowych miejscach nie ma SLD. Rośnie bezrobocie, młodzi ludzie są w kiepskiej sytuacji. A lewica nic?
- Sojusz eksperymentował z młodym przywódcą, teraz powrócił stary... Powstrzymał spadek, ale wciąż nie ma jakiejś szerszej oferty. Mam wrażenie, że tam jest wciąż za dużo problemów wewnętrznych i to przeszkadza. Jest też problem tożsamości: pójść w stronę partii liberalno-lewicowej czy klasycznej socjaldemokracji?
- W takiej sytuacji prawdopodobna jest trzecia kadencja Tuska?
- Patrząc na tendencje w sondażach, to prawdopodobne.
Dr Bartłomiej Biskup
Politolog, Uniwersytet Warszawski