Dr Andrzej Sadowski: Ten budżet to mniej pieniędzy w kieszeni

2011-12-07 3:00

"Super Express": - Premier Donald Tusk zapowiedział na konferencji, że przygotowany przez rząd budżet jest "elastyczny". Co to znaczy?Dr Andrzej Sadowski: - Oznacza to, że premier Tusk przyjął pasywną postawę. Mimo spowolnienia w strefie euro i UE, można mieć znacznie lepsze wyniki niż założenia rządu. W ostatnim raporcie Organizacja Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD) sugeruje rządowi likwidację szkodliwych przepisów. Rząd nie chce tego zrobić. A już samo to, nie licząc inwestycji, dałoby wyższy wzrost gospodarczy. Tymczasem wzrost nie musiałby być tak niski jak 2,5 proc.

"Super Express": - Premier Donald Tusk zapowiedział na konferencji, że przygotowany przez rząd budżet jest "elastyczny". Co to znaczy?

Dr Andrzej Sadowski: - Oznacza to, że premier Tusk przyjął pasywną postawę. Mimo spowolnienia w strefie euro i UE, można mieć znacznie lepsze wyniki niż założenia rządu. W ostatnim raporcie Organizacja Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD) sugeruje rządowi likwidację szkodliwych przepisów. Rząd nie chce tego zrobić. A już samo to, nie licząc inwestycji, dałoby wyższy wzrost gospodarczy. Tymczasem wzrost nie musiałby być tak niski jak 2,5 proc.

- Co budżet realnie oznacza dla każdego Polaka?

- Oznacza wyłącznie to, że w ich kieszeniach zostanie mniej pieniędzy, bo rząd je zabierze poprzez rozmaite podatki. Oznacza, że stopa życiowa Polaków się zmniejszy, choć już dziś jest niewesoło. Rząd wydaje za dużo pieniędzy w sposób bezmyślny, kosztem rodzin i samorządów. Strona wydatków budżetu jest nie do przyjęcia. Ktoś z ekonomistów stwierdził, że kraj wydający ponad połowę PKB robi coś niemoralnego.

- 2-procentowy wzrost składki rentowej przyniesie tyle, że ta "elastyczność" nie przełoży się na kolejne obciążenia dla obywateli?

- Są dwie metody zwiększania środków w budżecie. Jedna to obniżenie podatków tak, by ludziom zostawało w kieszeniach więcej. By mieli większą motywację do pracy. W ten sposób budżet zarabia na wzroście gospodarczym. Druga, wybrana przez rząd, to dociskanie śruby i wyciskanie podatkami pieniędzy z obywateli. I przeszłość pokazuje, że to ślepa droga, która nigdy nie przynosi dobrych efektów. Być może w pierwszej chwili, zanim obywatele nie nauczą się unikać tych podatków. Także nielegalnie, w szarej strefie.

- Ten wzrost dochodów budżetu przez zmniejszenie podatków jest często przedmiotem drwin lewicy...

- Jest przedmiotem drwin w wyniku braków w edukacji. Polska stosowała przecież tę metodę w przeszłości. Z powodzeniem. Irlandia, która przeszła dramatyczne załamanie, zdecydowała się na obniżenie podatków dla firm. I jest na najlepszej drodze do wyjścia na prostą. Podnoszenie przez rząd Tuska składek rentowych, VAT, akcyzy i innych podatków, to - mówiąc wprost - duszenie gospodarki. Jak coś dusimy, to się nie rozwija.

- Według rządu bezrobocie ma być wyższe, niż planował to jeszcze do niedawna, i wynieść 12,3 proc.

- To wyraz świadomości rządu, że podnoszenie podatków da negatywne rezultaty gospodarcze. W tym ucieczkę w szarą strefę. Zwróćmy uwagę, że zapowiedzi rządu o zmianach w KRUS nie są wsparte planami zmiany w ZUS. Chce się objąć chorym systemem także rolników. Nie sądzę, żeby premier ryzykował bunt na wsi i dramatyczny skok bezrobocia. Nie mamy problemu KRUS, ale problem wysokich podatków na ZUS.

- Premier nie odniósł się do zarzutów samorządów, że obietnice podniesienia pensji nauczycielom spadną w całości na gminy czy powiaty.

- Cudów nie ma. To próba przerzucenia kosztów własnych pomysłów na samorządy. Rząd powinien wskazać źródło tych podwyżek. W innym przypadku samorządy będą musiały podnieść podatki lokalne, a więc wszystko skupi się i tak na obywatelach. Albo wystąpią na drogę prawną przeciwko rządowi.

- Gdzie spodziewa się pan największych cięć w budżecie?

- Niektórzy przypuszczają, że po stronie wydatków na infrastrukturę. Nawet jeżeli te zostaną jednak utrzymane, to nie widzę po stronie rządu żadnej woli do ograniczenia wydatków na armię urzędników. Mówiąc w skrócie, będą cięcia wydatków wspierających rozwój, jak wspomniana infrastruktura, ale nie będzie ograniczania tego, co rozwój hamuje.

Dr Andrzej Sadowski

Ekonomista, Centrum im. Adama Smitha