Andrzej Sadowski

i

Autor: ARCHIWUM

Dr Andrzej Sadowski: Rząd nie zwiększy dobrobytu Polaków

2016-11-03 3:00

Czemu PiS łamie obietnicę podwyższenia kwoty wolnej od podatku? Dr Andrzej Sadowski, z centrum im. Adama Smitha, w rozmowie z "Super Expressem".

"Super Express": - Wbrew obietnicom wyborczym i zapowiedziom z exposé premier Szydło PiS nie zamierza zwiększyć kwoty wolnej od podatku. Dobrze czy źle?

Dr Andrzej Sadowski: - Takie działanie jest wbrew celom, jakie założył sobie rząd. Jego członkowie często powtarzają, że chcą zwiększyć poziom dobrobytu polskich obywateli i skłonność przedsiębiorców do inwestowania. A nie ma innego sprawdzonego sposobu na świecie, jak tylko obniżanie opodatkowania. Nie robiąc tego, rząd sam sobie zaprzecza.

- Choć wcześniej były zapewnienia, że w pierwszych stu dniach rządu odpowiednia ustawa w sprawie kwoty wolnej od podatku zostanie przyjęta.

- Ale sprawa nie dotyczy wyłącznie kwoty wolnej od podatku. Chodzi o to, że metodą obniżania ciężarów obywateli można zwiększyć ich dobrobyt. Redystrybucja to doraźna pomoc dla wybranych grup obywateli. Redystrybucją nie zwiększy się jednak trwale dobrobytu. Da się to osiągnąć tylko wtedy, kiedy obywatele będą płacić niższe podatki.

- I tak już mamy w Polsce niskie podatki.

- Widać, że inne kraje robią więcej niż my, żeby ulżyć obywatelom. Włącznie z niedocenianą Rumunią, która zauważalnie rok do roku obniża opodatkowanie. Także Niemcy zapowiedziały, że zostawią w rękach obywateli około 7 mld euro. To są wymierne kwoty, których nie dostanie administracja, ale obywatele. Bo - o czym warto pamiętać - to są ich pieniądze.

- Wszystkich podatków nie obniży, bo budżet tego nie wytrzyma. Ale kwotę wolną od podatku mógłby zwiększyć z korzyścią zwłaszcza dla uboższych Polaków. Tylko czy da się to zrobić na poziomie zapowiadanym przez rząd i prezydenta, tzn. 8 tys. zł? Taka obniżka kosztowałaby bowiem budżet utratę 21,5 mld zł.

- Budżetu by to nic nie kosztowało. To jest właśnie ta doktryna, coś kosztuje budżet. W budżecie są tylko nasze pieniądze. W Polsce nie rządzi Prawo i Sprawiedliwość, ale od wielu kadencji władzę sprawuje bardzo groźna sekta, która nazywa się sektą wyznawców arkusza kalkulacyjnego. Tylko w arkuszu kalkulacyjnym ma pan sytuację, gdzie działania w dwóch powiązanych ze sobą kolumnach się sumują. Że obniżając w jednej podatki, w drugiej traci pan wpływy.

- A nie jest tak?

- W życiu jest odwrotnie. Im bardziej rząd obniżał podatki, tym większe dochody uzyskiwał. Spada bowiem skłonność do ukrywania właściwych rozmiarów działalności gospodarczej i uzyskiwanych przychodów. Stąd póki ta sekta wmawia każdemu rządowi, że nie można zmniejszać podatków, bo grozi to jakąś wyimaginowaną ruiną budżetu, dopóty nic się nie zmieni w podatkach. Wspomniani Rumuni, obniżając podatki, mają z tego większe wpływy. U nas rządzący słuchają podszeptów tych, którzy przekonują, że powrót do starej stawki podatku VAT skończy się bankructwem państwa.

- Łatwiej się mówi o obniżaniu podatków w kampanii niż wtedy, kiedy się rządzi?

- I w opozycji, i w kampanii nie mieli do czynienia z tą sektą. Jest ona zagnieżdżona w administracji i pojawia się chwilę po zwycięstwie wyborczym kolejnych partii. Tłumaczy premierowi i ministrom, że się nie da.

- Może każdy rząd umie liczyć i wie, że bez pieniędzy z podatków nie zrealizuje swojej polityki?

- Gdyby umiał liczyć, kierowałby się doświadczeniem innych, które dowodzi, że tylko obniżka podatków przynosi zyski do budżetu.

ZOBACZ: PiS łamie swoją obietnicę wyborczą i zamraża kwotę wolną od podatku [WIDEO]