"Super Express": - Premier jakiś czas temu ogłosił koniec kryzysu. Wychodząca z niego Europa ma pociągnąć za sobą Polskę. Jednak niemiecki dziennik "Tageszeitung" studzi optymizm rządu i twierdzi, że kiedy Europa będzie się odbijać od dna, nasz kraj w kryzysie się pogrąży. To czysty defetyzm?
Dr Andrzej Sadowski: - Wszystko zależy od tego, co zrobi rząd. Od podnoszenia podatków nie będzie w Polsce lepiej. Oprócz tego, że rząd będzie zabierał nam więcej i więcej wydawał, nie ma co oczekiwać stabilizacji koniunktury, jak to się nam próbuje wmówić. Fiskalizm jeszcze nigdy się nie sprawdził. Można uzyskać krótkotrwałe elementy ożywienia, ale przypomina to sytuację, kiedy nieboszczyka kładzie się obok kaloryfera. Też nabiera rumieńców. Nie oznacza to jednak, że organizm jest żywy i dalej się rozwija.
- Pan zwraca uwagę na fiskalizm, a dziennikarze niemieckiej gazety dostrzegają jeszcze wysokie zadłużenie Polski i sytuację, że aż 20 proc. społeczeństwa to ludzie biedni. Mają rację?
- Oczywiście. Chodzi o to, że im więcej rząd zaciąga długów, tym większe są koszty jego obsługi. Te koszty z kolei pokrywa społeczeństwo. Zwłaszcza że według danych Ministerstwa Finansów za 2013 r. 97 proc. społeczeństwa podpada pod pierwszy próg podatkowy. Widać więc, że klasa średnia, którą obejmowałby drugi próg, jest po prostu naskórkowa. Co więcej, wcale się nie powiększa, a w najlepszym wypadku jedynie się nie zmniejsza.
- Bez niej nie ma co myśleć o rozwoju gospodarczym?
- Można o nim myśleć, ale nie można popełniać błędów, które są na sumieniu naszego rządu. Jak popatrzymy na politykę różnych krajów, to widać, że przez zaciąganie długów i napędzanie za ich pomocą koniunktury czy dzięki organizowaniu olimpiad nie da się utrzymać rozwoju gospodarczego. Przykłady Grecji czy Hiszpanii są aż nadto jaskrawe. Polski rząd idzie jednak tą drogą. A to jest nie tylko nieskuteczna metoda gospodarcza, ale politycznie niebezpieczna.
- W czasie kiedy była u nas koniunktura, nie szykowaliśmy się na gorsze czasy, ale wybraliśmy zadłużanie, które dziś odbija się nam czkawką?
- Nie wykorzystaliśmy ostatnich lat, żeby ułatwić życie przedsiębiorcom. Gospodarka, wbrew temu, co się mówi, jest w dobrym stanie, ale jest blokowana przez polityków. Fabryki stoją jak stały, a to, że produkują jedynie na 20 proc. swoich możliwości, to tylko i wyłącznie kwestia tego, iż hamowane są możliwości rozwoju. Stąd problemy, które mogą nas wkrótce spotkać.