Dorota Kania: To nie jest zemsta

2013-02-07 3:00

Red. Dorota Kania odpowiada red. Andrzejowi Morozowskiemu.

"Super Express": - Czy powinniśmy znać przeszłość rodziców lub dziadków osób publicznych?

Dorota Kania: - Polacy mają prawo do poznania ich przeszłości. Korzeni przodków Baracka Obamy doszukiwano się aż w Afryce. W Niemczech prześwietlane są wszystkie życiorysy, pod kątem współpracy ze Stasi albo z aparatem państwowym hitlerowskich Niemiec. Wszędzie jest to robione, nie widzę więc powodu, by nie było to robione również w Polsce.

- Pojawiają się głosy, że niektóre znane osoby próbują ukryć czy zakłamać życiorysy swoich przodków.

- Nie chodzi o piętnowanie kogokolwiek. Ale niektórzy czerpią korzyści z tego, że ich rodzicami byli ludzie dawnego aparatu władzy. Mieli większe możliwości niż dzieci osób, które w PRL nie były w partii czy w SB. Byli uczciwymi ludźmi, przez co ich dzieci miały gorszy start. Można przypomnieć tutaj postać pani Zofii Pileckiej, która nie mogła dostać się na studia, bo była córką rotmistrza Pileckiego.

- Pisała pani ostatnio o korzeniach Andrzeja Morozowskiego. W odpowiedzi on zapytał, czy nie kierowała się pani czasem chęcią zemsty? Za to, co Marek Dochnal ujawnił o pani w jego programie "Teraz my!".

- Artykuł nie powstał z zemsty. Powstał w związku z moją wieloletnią pracą nad archiwami. Od dawna pracuję nad powiązaniami oficerów służb specjalnych i ludzi mediów. Trwa to już sześć lat czy nawet dłużej. W trakcie realizacji tej sprawy pojawił się pomysł napisania książki, która już jest na ukończeniu. Kolejne nazwiska pokazywały, jak silne jest umocowanie rodzinne ludzi mediów, którzy mają korzenie albo w służbach specjalnych albo w partii.

- Dlaczego nie napisała pani o chlubnych kartach życiorysów jego przodków? Kampania wrześniowa, armia Andersa...

- Bo nie znalazłam nic takiego o nich w archiwach IPN. Widziałam tylko dokumenty jego ojca, Mieczysława Morozowskiego. Według zapisów IPN wcześniej nazywał się Jodek Mordka. Opieram się wyłącznie na źródłach uzyskanych w archiwach. Tam nie ma rzeczy, o których mówi pan Andrzej Morozowski. Znalazłam to, o czym napisałam.

- Dzieci odpowiadają za błędy rodziców?

- Absolutnie nie. Chodzi o to, czy ktoś korzysta ze swojego pochodzenia. Mam wielu przyjaciół, którzy pochodzą z rodzin aparatczyków partyjnych. Mówią o tym otwarcie i są przyzwoitymi ludźmi.

- W dyskusji pojawiły się też wątki antysemickie.

- Epatowanie czy zarzucanie mi antysemityzmu jest rzeczą obrzydliwą. Mam wielu przyjaciół Żydów. Żydzi byli i są częścią historii Polski. Nie można grać na nutach antysemickich tylko po to, aby zniszczyć przeciwnika. Chętnie porozmawiam, jeśli używamy merytorycznych argumentów.

Dorota Kania

Dziennikarka "Gazety Polskiej"