Dorota Gawryluk: RODZINA MADZI sama poprosiła Rutkowskiego

2012-02-07 13:00

Śmierć półrocznej Madzi, zachowanie rodziców i zainteresowanie opinii publicznej tą sprawą komentuje dziennikarka "Wydarzeń" w Polsacie Dorota Gawryluk: Myślę, że każda rodzina, która znalazłaby się w podobnej sytuacji i myślałaby, że dziecko zaginęło, szukałaby pomocy u tych, którzy w ich mniemaniu mogą pomóc. Wybór padł na Rutkowskiego. Nie wiem więc, skąd te emocje wokół niego.

"Super Express": - Dlaczego sprawa Madzi budzi tak duże ogólnopolskie zainteresowanie?

Dorota Gawryluk: - Wydaje mi się, że decydujące okazało się emocjonalne wciągnięcie ludzi w poszukiwanie dziecka. Trzymaliśmy kciuki i liczyliśmy na to, że Madzia żyje. Teraz wszyscy - nie tylko ci, którzy zaangażowali się w poszukiwania - mają poczucie utraconej bezpowrotnie nadziei.

- Codziennie jednak dzieją się jeszcze straszniejsze rzeczy dotyczące dzieci.

- Tak. Ale od wielu dni media stale pokazują zdjęcia ślicznej roześmianej dziewczynki, do tego półrocznej, zupełnie nieświadomej i bezbronnej. To musiało wzbudzić w nas ciepłe, pozytywne uczucia. Inne sprawy nie angażują nas tak emocjonalnie.

- Sprawa również bardzo podzieliła Polaków. Dlaczego?

- Nie wiem. Ale to przecież rodzina Madzi poprosiła Krzysztofa Rutkowskiego o pomoc. Myślę, że każda rodzina, która znalazłaby się w podobnej sytuacji i myślałaby, że dziecko zaginęło, szukałaby pomocy u tych, którzy w ich mniemaniu mogą pomóc. Wybór padł na Rutkowskiego. Nie wiem więc, skąd te emocje wokół niego.

- Bo buduje on przy okazji coś w rodzaju one-man show?

- Wcześniej przez wiele lat był gwiazdą telewizji i pupilkiem mediów. Swego czasu w jednej ze stacji prowadził nawet program "Detektyw". Dziś ocenia się go przez pryzmat nastroszonej fryzury i ciemnych okularów. To nie jest profesjonalne podejście.

- Duże emocje wywołuje również zachowanie matki dziecka.

- To prawda. Część ludzi najchętniej by ją zlinczowała, a inni wykazują zrozumienie dla dramatu jej i całej rodziny. Ciężko mi jednak zrozumieć, żeby osoba normalna, poczytalna i zdrowa mogła niemalże pogrzebać własne dziecko. Dlaczego to zrobiła? Co się za tym kryje? Tajemniczość tej sprawy nas pociąga. Niestety, ludzi to wciągnęło trochę jak telenowela.

- Śledząc od początku tę historię, mogliśmy czuć się manipulowani. Jednego dnia byliśmy po jednej stronie, a drugiego całkowicie zmienialiśmy front.

- Większość ludzi ma instynktowną potrzebę stawania po stronie dobra. Matka była najpierw ofiarą, a potem okazała się sprawcą. Gdy nasze uczucia zmieniają się tak gwałtownie, to ludzie nie radzą sobie z emocjami. Nasze uczucia się przenoszą i możemy się poczuć zagubieni, oszukani. A wściekłość rodzi agresję.

Dorota Gawryluk

Dziennikarka "Wydarzeń" w Polsacie

Nasi Partnerzy polecają