„Super Express”: – Komisja Europejska chce, by płaca minimalna w UE była ustalana na poziomie unijnym. Według propozycji Komisji ma to wynosić przynajmniej 60 proc. przeciętnego wynagrodzenia w danym kraju. Dobry pomysł?
Dorota Gardias: – Bardzo dobry! Przecież PiS chce z całych sił gonić Zachód. Czy istnieje lepszy pomysł na europeizację poziomu jakości życia, aniżeli wprowadzenie ogólnoeuropejskich standardów co do kwestii płacowych? Te 60% to niewątpliwie jest punkt wyjścia do dyskusji. My jako Forum Związków Zawodowych jesteśmy na taką rozmowę przygotowani. Już zwróciłam się z publicznym apelem do szefowej resortu pracy i pozostałych członków Rady Dialogu Społecznego o debatę w tej sprawie.
– To lepszy mechanizm, niż ten, który mamy dziś: negocjowanie pensji minimalnej w Radzie Dialogu Społecznego i duża uznaniowość jej wzrostu?
– Teoretycznie moglibyśmy się porozumieć. W praktyce wygląda to tak, że strona rządowa udaje, że coś negocjuje. Jakość rozmów na ten temat w roku ubiegłym jest tego najlepszym przykładem. Partnerzy społeczni o wysokości płacy minimalnej dowiedzieli z mediów. Ci przedstawiciele strony rządowej, którzy przychodzą na posiedzenia zespołu problemowego ds. budżetu, wynagrodzeń i świadczeń socjalnych są z reguły pozbawieni prerogatyw negocjacyjnych. Ostatecznie minimalne wynagrodzenie stało się elementem gry PR - owej, aniżeli przedmiotem merytorycznej rozmowy. Tymczasem płaca minimalna powinna podążać za tempem rozwoju gospodarki. Co z tego, że tzw. średnie wynagrodzenie wg GUS rośnie? Pensje najsłabiej zarabiających stoją w miejscu, albo powolnym krokiem dobijają do minimum. I tu pojawia się kolejne wyzwanie, które powinno zostać ujęte w ramach dyskusji o europejskich standardach płacowych - wynagrodzenia w sferze budżetowej, czy też szerzej, w sferze publicznej powinny być objęte waloryzacją według wskaźnika płacy minimalnej. Nie może być tak, że jakaś grupa zawodowa musi strajkować, żeby wywalczyć minimum.
– Do niedawna związki zawodowe w Polsce postulowały, by pensja minimalna stanowiła przynajmniej 50 proc. przeciętnego wynagrodzenia. To już się stało. Przedsiębiorcy pewnie za chwilę podniosą larum, że większy stosunek do średniej pensji będzie szkodliwy dla gospodarki. Rzeczywiście te 60 proc. to za dużo?
– Co do przedsiębiorców, byłabym daleka od takich uogólnień, że sektor prywatny na ogół jest sceptyczny wobec systemowych podwyżek płac. Przedsiębiorca to pojęcie bardzo pojemne. Niewątpliwie dla sektora MŚP może być to swego rodzaju wyzwanie. Proszę jednak pamiętać, że te grupy mają swoją reprezentację w Radzie Dialogu Społecznego. Pomysł Komisji Europejskiej w długofalowym wymiarze jest słuszny i być może doprowadzi do tego do czego nie przybliża nas Plan Morawieckiego, a mianowicie do odejścia od modelu gospodarczego, w którym jesteśmy konkurencyjni wyłącznie w oparciu o niższe koszty pracy.
– Od 2016 roku mamy w Polsce także minimalne wynagrodzenie godzinowe. Jak po przyjęciu unijnych propozycji powinno ono być obliczane?
– Ta kwestia wymaga uszczegółowienia, a z drugiej strony to dosyć prosty rachunek - obecnie przecież wysokość stawki godzinowej dla umów cywilnoprawnych oraz osób samozatrudnionych wylicza się w oparciu o wysokość minimalnej płacy. Jeśli ustalimy, że minimalna pensja ma wynosić określony procent przeciętnego wynagrodzenia to uzyskamy również informacje co do tzw. godzinówki dla umów pozaetatowych.
– PiS zapowiadał znaczące zwiększenie pensji minimalnej. W 2023 r. miałoby ono wynosić nawet 4000 zł brutto. PiS się już z tych wypowiedzi trochę wycofywał, ale może takie radykalne podniesienie wynagrodzeń byłoby lepsze niż rozwiązanie unijne?
– Panie Redaktorze, najlepiej to by było gdybyśmy się umieli porozumieć na własnym podwórku. Doświadczenia ostatniej dekady pokazują, że jest to trudne. Zarówno związki zawodowe pracowników jak i organizacje zrzeszające pracodawców nie mają problemów z osiąganiem konsensusów. Niezrozumiała jest niechęć niechęć strony rządowej. Propozycja PiS z kampanii wyborczej jest o tyle niebezpieczna, że wynika przede wszystkim z gry na doraźną korzyść polityczną. Gdyby opłacalnym było w tamtym momencie powiedzieć, że najlepszym rozwiązaniem jest zamrożenie wzrostu płacy minimalnej, to właśnie to byśmy usłyszeli. Dlatego propozycja Komisji Europejskiej jest lepsza, oznaczałaby bowiem zmianę jakościową jeśli chodzi o sposób kształtowania tego ważnego elementu systemu płac.
Rozmawiał Tomasz Walczak