Premierowska kuchnia i stołówka mieszczą się na pierwszym piętrze budynku KPRM w skrzydle odległym od gabinetu szefa rządu. Kilka lat temu - po rządach PiS - została gruntownie wyremontowana. Jednak Donald Tusk tam się nie pojawia. Szef rządu zamawia obiad przez swój sekretariat. Po kilkunastu minutach kelner pojawia się z talerzami. Przy gabinecie premiera znajdują się dwie sale. Gdy premier je sam, zazwyczaj wybiera tę z mniejszym stołem. Jednak gdy woli zjeść w towarzystwie, do dyspozycji jest większe pomieszczenie, przewidziane dla kilkunastu osób. - Jem w pracy obiady z kancelaryjnej kuchni od 7 lat. Są skromne, ale bardzo dobre. Domowe. Najlepsze są kotlety mielone, ziemniaki i mizeria - zachwalał ostatnio premier.
Codziennie do wyboru są trzy zupy, trzy dania mięsne, a do tego potrawa mączna, na przykład pierogi lub makaron. I oczywiście dodatki warzywne oraz kompot. Cena zestawu obiadowego to 20-25 złotych. Premierowska kuchnia nie wszystkim smakuje. - Nie lubię mówić o takich rzeczach, ale kiedy ja byłem premierem, to jadłem wyjątkowo - przepraszam, że tak mówię - ohydne obiady w Kancelarii Premiera. I chociaż twarz mi wykręcało, to jadłem - stwierdził niedawno Jarosław Kaczyński (65 l.).
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail