Dramat w niektórych miejscach jest większy niż w 1997 roku
Premier, który był wieczorem gościem TVP Info, powiedział, że "gdyby nie mobilizował w pierwszej godzinie wszystkich ludzi i nie mówił wprost do wszystkich: "niezależnie od prognoz bądźcie przygotowani na różne scenariusze, byłoby dużo trudniej". "Gdyby nie pełna mobilizacja niezależnie od zmiennych prognoz, bylibyśmy w dużo gorszej sytuacji" - dodał.
Tusk przyznał, że "dramat w niektórych miejscowościach, w niektórych miejscach jest większy niż w 1997 roku". "Zdarzeń żywiołowych przecież nikt nie programuje" - zaznaczył.
Zapytany, czy jednym z powodów obecnego zasięgu powodzi jest wycinka lasów, Donald Tusk odparł, że "na wyciąganie wniosków, gdzie postępowano źle w ostatnich latach, przyjdzie jeszcze czas".
"Pokonamy żywioł, pomożemy ludziom, naprawimy szkody i bardzo dokładnie przejrzymy, gdzie co zawiodło i dlaczego coś nie zadziałało" - zapewnił szef rządu.
"Na razie moim zadaniem jako premiera przede wszystkim jest mobilizowanie wszystkich bez wyjątku, żeby byli wszędzie na miejscu, gdzie to w tej chwili jest możliwe, a tam, gdzie jest niemożliwe, żeby jak najszybciej dotarli z pomocą i z informacją" - powiedział Tusk.
Premier podkreślił, że jako człowiek odpowiedzialny za działanie służb państwowych musi w swoich decyzjach "opierać się na tych instytucjach i tych instytutach naukowych, które biorą odpowiedzialność za prognozę i na podstawie których np. programuje się działanie".
Jak zaznaczył, "musimy działać radykalnie profesjonalnie". Przyznał, że podczas katastrofy żywiołowej zdarzają się sytuacje, których ktoś nie przewidział. "Wtedy zadaniem państwa i moim jest nie narzekać, nie oskarżać kogoś, nie szukać kozłów ofiarnych, nie wdawać się w jakieś idiotyczne potyczki z opozycją, tylko mobilizować siły, żeby naprawiać szkody i pomagać ludziom, chronić ludzi" - powiedział szef rządu.