Na poniedziałkowym, nieformalnym szczycie Rady Europejskiej w Brukseli najważniejsi przywódcy unijni dyskutowali przede wszystkim o nowym politycznym kształcie UE po zakończonych wyborach do Parlamentu Europejskiego. Chodzi o obsadę kluczowych stanowisk unijnych takich jak przewodniczącego Rady i Komisji Europejskiej czy szefa unijnej dyplomacji.
Tuż przed tym wydarzeniem, naradzała się również w swoich kręgach Europejska Partia Ludowa, do której należy szef polskiego rządu Donald Tusk. Po spotkaniu z władzami swojej partii wyraził on pewne obawy, co do domniemanej kandydatury w strukturach europejskich swojego szefa MSZ Radosława Sikorskiego. – Nie chciałbym, żeby Radosław Sikorski opuszczał rząd, bo jest bardzo dobrym ministrem spraw zagranicznych. Dla mnie najważniejsze jest to, żeby mieć rząd silny, sprawny, respektowany także w sprawach zagranicznych, i to minister Sikorski gwarantuje w największym stopniu – powiedział Tusk po spotkaniu EPL.
Według nieoficjalnych doniesień szef polskiego MSZ mógłby objąć tekę komisarza ds. obronności lub stanowisko szefa unijnej dyplomacji, czyli wysokiego przedstawiciela ds. zagranicznych i obronnych UE. Na to drugie stanowisko najczęściej wskazywana jest premier Estonii Kaja Kallas, której partia należy w PE do liberalnej frakcji Odnówmy Europę.
Tuskowi zadano pytanie, jak EPL poradziła sobie z zastrzeżeniami ze strony państw południa, że jeśli Radosław Sikorski objąłby tekę komisarza, a Kaja Kallas stanowisko szefowej unijnej dyplomacji, to region otrzymałby zbyt wiele. – Premier Estonii Kaja Kallas nie jest naszą kandydatką – wyjaśnił Tusk. Dodał, że Kallas w sprawach Ukrainy i Rosji jest bardzo wiarygodna. – Prezentuje poglądy, które także podzielam. To już jest sprawa innych liderów, żeby ją skutecznie wesprzeć, ja na pewno nie będę w tym przeszkadzał. My mamy swoje do załatwienia – powiedział premier.