W środę, 3 listopada, przed komisją ds. Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie (tzw. komisją helsińską) w Kongresie Stanów Zjednoczonych odbyło się wysłuchanie na temat sytuacji Polski i Węgier. Prezes think tanku German Marshall Fund Heather Conley oświadczyła, że wobec braku skutków dotychczasowych działań ze strony USA i UE w sprawie zatrzymania "erozji demokracji", Ameryka powinna zmienić podejście. Jak mówiła, USA powinny w reakcji rozważyć przesunięcia w dyslokacji wojsk lub sankcje gospodarcze.
Polecany artykuł:
Tego samego dnia poseł Solidarnej Polski Janusz Kowalski komentował w programie Onet.pl działania Unii Europejskiej w kwestii polityki klimatycznej. Ocenił, że jeśli UE nie zmieni swojej polityki w tej sprawie, ale też w wielu innych, Polska będzie musiała zweryfikować swoją chęć przynależenia do wspólnoty.
- 2027 r., kiedy zakończy się obecna perspektywa budżetowa, to będzie czas, kiedy może być referendum w sprawie wyjścia Polski z UE. Jeśli nie zatrzymamy eurokratów, koszty życia w Polsce będą zbyt duże. Wyjście Polski z UE uderzy w gospodarkę niemiecką, dlatego musimy zacząć grać twardo. Polska nie może być żebrakiem UE - powiedział Kowalski.
Do tych słów na Twitterze odniósł się Donald Tusk, szef Platformy Obywatelskiej. - Kongres USA dyskutuje o możliwych sankcjach na Polskę i wycofaniu wojsk amerykański z naszego kraju. Tego samego dnia PiS ustami posła (Janusza) Kowalskiego wskazuje 2027 rok jako datę referendum w sprawie wyjścia Polski z Unii. Tak wygląda zdrada stanu - napisał w czwartek (4 listopada) rano. (Zobacz też: Tusk oskarżył Kaczyńskiego o „falę nienawiści”. Oto mocna riposta Ziobry).
ZOBACZ GALERIĘ PONIŻEJ: Donald Tusk z żoną wymieniają się samochodem
Wpis wywołał falę komentarzy. „Dla znaczącej części Polaków zdrada stanu ma współcześnie twarz Donalda Tuska. Tak właśnie ona wygląda - mniej więcej od czasu Smoleńska” - napisała na Twitterze posłanka PiS Joanna Lichocka.