- Porozmawiajmy o domniemanym sprawcy wypadku, młodym kierowcy fiata seicento. Słychać głosy, że PiS chce ukamienować niewinnego człowieka. Pojawiły się informacje, że nie zatrzymano bezpośrednich świadków zdarzenia i policja nie wie, kim oni są. Jak pan skomentuje to zamieszanie?
- Słyszy się także, że ten kierowca dostał po wypadku informację, że nie jest mu potrzebny prawnik. Jeżeli to jest prawda, byłby to skandal. PiS ma dużo szczęścia, że funkcjonariusz prowadzący samochód pani premier nie był dobrze wyszkolony. Bo gdyby był dobrze wyszkolony, to ważąca 3 tony pancerna limuzyna nie dałaby się zepchnąć na drzewo przez kilkusetkilogramowe seicento. A jeżeli rządowy samochód naprawdę wszedłby w kolizję z seicento, to z tego małego auta mogłoby wiele nie zostać. Przy skręcie w lewo najbardziej narażony jest kierowca, a gdyby jemu się coś stało, to może pan sobie wyobrazić, jakie byłoby powszechne odczucie - że władza rozbija się i zabija lub kaleczy ludzi. Na szczęście dla PiS funkcjonariusz BOR uciekł w lewo i rozwalił się o drzewo, co oczywiście powoduje pewne komentarze i śmiech. Ale jeśli zderzenie opancerzonego auta z seicento tak się kończy - obrażeniami pani premier i poważnym uszkodzeniem limuzyny - to musi ten śmiech wzbudzać.