Grzegorz Miecugow

i

Autor: Justyna Rojek/ TVN, East News

Grzegorz Miecugow: Dobrze, że oficer był źle wyszkolony

2017-02-14 3:00

"Super Express": - To już kolejne zdarzenie drogowe z prominentnym politykiem PiS w roli głównej. Nad PiS ciąży jakieś fatum? Grzegorz Miecugow: - Popatrzyłbym na tę sprawę szerzej, nie jest to problem tylko tej jednej władzy. BOR ma tradycje sięgające 1956 roku i to nie była zła służba. A korzenie ochraniania rządu sięgają czasów Gabriela Narutowicza i 1922 roku. To poważna tradycja. Myślę, że nasza władza - i to zarówno rząd PO-PSL, jak i PiS - nie potrafi poradzić sobie z organizacją służb, które naprawdę miały zawsze bardzo dobrą opinię. Znam wielu funkcjonariuszy BOR i to są świetnie wyszkoleni oficerowie, którzy od wielu lat są źle zarządzani.

- Porozmawiajmy o domniemanym sprawcy wypadku, młodym kierowcy fiata seicento. Słychać głosy, że PiS chce ukamienować niewinnego człowieka. Pojawiły się informacje, że nie zatrzymano bezpośrednich świadków zdarzenia i policja nie wie, kim oni są. Jak pan skomentuje to zamieszanie?

- Słyszy się także, że ten kierowca dostał po wypadku informację, że nie jest mu potrzebny prawnik. Jeżeli to jest prawda, byłby to skandal. PiS ma dużo szczęścia, że funkcjonariusz prowadzący samochód pani premier nie był dobrze wyszkolony. Bo gdyby był dobrze wyszkolony, to ważąca 3 tony pancerna limuzyna nie dałaby się zepchnąć na drzewo przez kilkusetkilogramowe seicento. A jeżeli rządowy samochód naprawdę wszedłby w kolizję z seicento, to z tego małego auta mogłoby wiele nie zostać. Przy skręcie w lewo najbardziej narażony jest kierowca, a gdyby jemu się coś stało, to może pan sobie wyobrazić, jakie byłoby powszechne odczucie - że władza rozbija się i zabija lub kaleczy ludzi. Na szczęście dla PiS funkcjonariusz BOR uciekł w lewo i rozwalił się o drzewo, co oczywiście powoduje pewne komentarze i śmiech. Ale jeśli zderzenie opancerzonego auta z seicento tak się kończy - obrażeniami pani premier i poważnym uszkodzeniem limuzyny - to musi ten śmiech wzbudzać.

Zobacz: Tomasz Walczak: Pisowskie BMW na kursie kolizyjnym