Decyzja naszych najważniejszych polityków jest równie słuszna, co delikatna. Musi zostać przeprowadzona szybko, ale po uzgodnieniach z naszymi sojusznikami.
Trwający od 9 lat konflikt wybuchł, ponieważ Stany Zjednoczone uznały - słusznie - że Afganistan rządzony przez talibów jest odpowiedzialny za pomoc w zamachu na World Trade Center z 2001 roku, a więc za napaść na USA. Talibowie nie zgodzili się na wydanie bin Ladena i rozpoczęła się wojna. Polacy znaleźli się w niej dlatego, że USA 11 września 2001 roku zostały zaatakowane, a my jako sojusznicy Ameryki nie uchylamy się od naszych zobowiązań, czyli wspomagania zaatakowanego kraju NATO. W Afganistanie jest około 2 tysięcy naszych żołnierzy. Zdobywają doświadczenia, którego nie można przecenić, ale też ryzykują życie. Czy potrzebnie? Czy wojnę w Afganistanie można wygrać?
ZSRR walczył przez 10 lat i przegrał. Mimo zabicia miliona Afgańczyków musiał się wycofać. Wyjątkowy teren, ale też wyjątkowi partyzanci wyszkoleni i uzbrojeni przez najlepszych specjalistów z USA nie pozwolili radzieckim wojskom na zwycięstwo. Ci sami partyzanci prowadzą teraz wojnę ze swoimi trenerami i wykładowcami, a 9 lat konfliktu z NATO pokazuje, że znaleźli inne niż amerykańskie źródła finansowania.
Czy Afganistan można zostawić samemu sobie? Przed konsekwencjami takiego ruchu, powrotem talibów do władzy, przestrzega cywilizowany świat. Dlatego decyzja Komorowskiego i Tuska jest równie delikatna, co potrzebna.