Frank Faulkner: Do zamachów na pewno dojdzie, pytanie kiedy?

2011-05-04 4:20

Likwidację Osamy bin Ladena i zapowiedź użycia broni atomowej w odwecie za jego śmierć komentuje brytyjski ekspert ds. terroryzmu i bezpieczeństwa.

"Super Express": - Politycy z całego świata wydają się być bardzo zadowoleni z zabicia Osamy bin Ladena. Na ile jego śmierć zmienia jednak sytuację w wojnie z terroryzmem? Na ile jest tylko wydarzeniem symbolicznym?

Dr Frank Faulkner: - Z kilku powodów zmieni nieznacznie. Od kilku dni kłócę się z tym medialnym świętem z okazji wyeliminowania bin Ladena. Pamiętajmy, że przez ostatnie lata przywódca al Kaidy siłą rzeczy znajdował się na peryferiach aktywności tej organizacji. Nie mógł brać udziału w jej głównej działalności. Mógł ją najwyżej "pobłogosławić". Poszukiwany i ścigany większość energii zużywał na próby przetrwania. Nie była to więc rola, którą pełnił przed atakami z 11 września. Owszem, jego śmierć pozwoli koalicji bądź USA przesunąć część środków i sił na inne zadania. Tyle że i tak będą musieli ścigać kolejnych liderów, następców bin Ladena.

Przeczytaj koniecznie: Osama Bin Laden NIE ŻYJE. Dwa strzały w głowę - tak zginął bin Laden

- Jaki może być wpływ tego wydarzenia na morale ludzi, którzy stali za bin Ladenem? Podejrzewam, że od kilku lat mogli brać pod uwagę śmierć lidera...

- Ich styl działania nie zmieni się. Organizacje terrorystyczne, zwłaszcza takie jak al Kaida, mają momenty, w których są bardzo aktywne, ale także relatywnie długie okresy "ciszy". W takim czasie pozornie nic się nie dzieje. Właśnie wtedy planują kolejne swoje ataki, poszukując najsłabszych punktów celów, w które chcą uderzyć.

- Można spodziewać się jakiegoś odwetu? Z jednej strony byłby naturalny. Z drugiej, po każdej spektakularnej akcji wojsk amerykańskich widzimy grupy, które wygrażają, że "zniszczą Zachód", "zetrą kogoś z powierzchni ziemi". I Zachód stoi jak stał...

- Jakaś wzmożona aktywność zapewne będzie miała miejsce. Ataki nie nastąpią jednak w najbliższym czasie, raczej nieco później. Pamiętajmy także o tym, że tzw. Zachód też się uczy. Przygotowanie, organizacja i uwaga poświęcana dziś zagrożeniom terrorystycznym są znacznie większe niż przed laty. Trudniej dokonywać zamachów. Dłużej trzeba je przygotowywać i szukać wspomnianych słabych punktów. W zeszłym roku przekonali się o tym w Wielkiej Brytanii terroryści, którym nie udało się dokonać dobrze zaplanowanych zamachów za pomocą przesyłek pocztowych. Nie miejmy jednak złudzeń. To, że dojdzie do zamachów, jest oczywiste. To nie jest pytanie "czy", ale "kiedy".

- Pytanie też, jakich zamachów? Dziennik "The Daily Telegraph" sugerował kilka dni temu, powołując się na dokumenty z WikiLeaks, że istnieje plan użycia przez al Kaidę broni nuklearnej bądź chemicznej, jeżeli dojdzie do śmierci bin Ladena. Tekst proroczy?

- Pomimo różnych przesłanek trudno mi uwierzyć w możliwość zdetonowania ładunku nuklearnego przez al Kaidę. Nie jestem przekonany, by byli w stanie sobie na niego pozwolić. Przypuszczam, że jeżeli użyją ładunków radioaktywnych, będzie to tzw. brudna bomba. Jest znacznie prostsza do skonstruowania, polega na kombinacji materiałów radioaktywnych (np. z reaktora) i ładunków wybuchowych. Jej wybuch skaziłby jakiś teren, np. miasto. Nie niosłaby tylu zniszczeń, ale przyczyniłaby się do wzrostu paniki i rozsiewania czynnika strachu. Pamiętajmy, że do tej pory terroryści nie użyli jednak nie tylko broni atomowej, ale nawet właśnie "brudnej bomby", ze względu na pewne problemy techniczne.

- Niedługo minie dziesięć lat wojny z terroryzmem. Jaka jest dziś siła al Kaidy?

- To dziwna organizacja. Jason Burke, reporter "Guardiana" i jeden z niewielu ludzi, który naprawdę zna ludzi stojących za al Kaidą, opisuje ich jako specyficznych "długodystansowych inwestorów finansowych", choć działających w specyficznym biznesie. Al Kaida jest więc bardziej pewną ideą niż realnym bytem. Inną sprawą jest to, że dzięki tej formie istnienia ta idea znajduje w świecie arabskim całą masę naśladowców i wielbicieli. Określają się oni jako część al Kaidy, choć nawet nie mieli szans na jakiekolwiek kontakty z jej liderami. W tym sensie al Kaida to już nie firma, ale pewien sposób, styl działania.

Patrz też: Zdjęcie martwego bin Ladena fałszywe? ZOBACZ PORÓWNANIE

- Widzi pan na horyzoncie jakąś szansę na zmniejszenie zagrożenia terroryzmem islamskim, nie tylko ze strony al Kaidy?

- Konflikt pomiędzy światem muzułmańskim a Zachodem będzie czymś stałym i nie zniknie tak sobie. Podobnie będzie z terroryzmem, choć nie będą to zapewne te same grupy. Przeciętna długość życia organizacji terrorystycznych to 12-18 miesięcy. Część jest rozbijana, część się zniechęca. Część decyduje się wreszcie "dorosnąć" i - bazując na znaczeniu wyniesionym z czasów ataków terrorystycznych - wchodzi w główny nurt polityki. Tak było z OWP Arafata, tak jest dziś z IRA. Zachód radzi sobie jakoś z rezultatem, jakim jest terroryzm. Nie bardzo ma jednak pomysł na podstawowy problem, jakim są jego podstawy. To, co pcha tych ludzi w ręce radykałów.

Dr Frank Faulkner

Ekspert Uniwersytetu w Derby, komentator BBC