Swoją drogą, strach pomyśleć, co będzie, jak ten serial będzie się ciągnął przez następnych czterdzieści lat i w scenach łóżkowych będą ci sami aktorzy, biorąc pod uwagę, że już teraz są dużo bardziej pomarszczeni niż przed dekadą. Ale wracając do mediów: tak właśnie powinno być. Koniec z tabloidyzacją, agresją, chamskimi pytaniami. No i oczywiście tym okropnym napuszczaniem na siebie polityków, co ponoć jest specjalnością Rymanowskiego w TVN i - zdaniem rozmaitych utytułowanych nosicieli etosu dziennikarskiego - godne jest potępienia.
W TVP napuszania było co prawda nieco, ale napuszczania nigdy nie było za wiele, ani za PiS, ani za SLD, ani za tych teraz. Od lat obowiązuje zasada, że prowadzący kulturalnie, wraz z większością swoich zaproszonych gości, łomocze jednego chłopca do bicia. Oczywiście tego, co myśli inaczej niż ów prowadzący, pozostali goście, a także władze telewizji i patronująca im opcja polityczna. Najlepiej zaszczytną rolę owego pojedynczego gościa od zbierania oklepu powierzyć komuś niesympatycznemu, niezbyt rozgarniętemu albo niedoświadczonemu. Tak, by widz także miał tę czystą, niezmąconą pewność, która zapewne towarzyszyła też świadkom linczów, że większość musi mieć rację.
Najważniejsze jest jednak to w mediach publicznych, że teraz społeczeństwo może posłuchać, co też władze państwowe mają mu do powiedzenia. Co zrobiły i osiągnęły. Przed jakimi to ważnymi wyzwaniami jeszcze stoją. No i co ważne, władze owe mogą rozwinąć swoje przemyślenia i wyrazić szczerą troskę o to, co czeka nas wyniku antypaństwowych akcji opozycji i zagrożenia, które niesie jej istnienie ze sobą. Obawę taką można zupełnie apolitycznie wyrazić choćby przy okazji okolicznościowego wystąpienia z okazji 3 Maja. Odpytujący - to trzeba szczerze przyznać - stają na wysokości zadania. Nie przerywają, słuchają z uwagą (premiera) lub przymilnym uśmiechem (prezydenta), i też się martwią knowaniami opozycji wymierzonymi w ojczyznę ludową. Rozmawiają kulturalnie niczym księża z jednej ze stacji radiowych ze swoim ojcem dyrektorem, kiedy dzwoni na antenę, by skorygować rozmowę.
Opozycja - jedna i druga - zresztą nie ma co jęczeć, sama miała w tym niezłą wprawę. Ale z każdą kolejną ekipą coraz mniej się udaje, że w TVP panuje jakaś inna zasada poza tą wyrażoną przez bohatera "Pamiątek Soplicy" Henryka Rzewuskiego, pana Seweryna Soplicę, który jako klient księcia Radziwiłła dylematy etyczne rozstrzygał według zasady "broni się nie racji, a tego co chleb daje".