Podlasie jako punkt zapalny w PiS
- 7 maja 2024 r. PiS straciło władzę w sejmiku województwa podlaskiego. Od tego momentu zaczęła się przeciwko mnie oszczercza kampania. Próbowano mnie obwinić za porażkę w województwie i zdyskredytować w oczach wyborców i opinii publicznej – podaje Krzysztof Jurgiel na swojej stronie. Zastawił ten fakt z wypowiedzią prezesa Kaczyńskiego:
„Jeśli chodzi o decyzje w stosunku do pana Jurgiela, no to on w oczywisty sposób stoi za tym, że utraciliśmy tam władzę (…) i musiały być wyciągnięte konsekwencje. (…) To była zemsta za to, że pan Jurgiel nie znalazł się na liście kandydatów do Parlamentu Europejskiego”.
Nie zgadza się z powyższą opinią Krzysztof Jurgiel. W jego ocenie cała afera była dworską zagrywka o wpływy.
- Chcę podkreślić, że Kaczyński powiedział nieprawdę. I nie przedstawił dowodów, bo nie miałem nic wspólnego z klęską PiS w sejmiku i nie ubiegałem się o miejsce na listach do PE (…) Prawda więc jest taka, że zawieszając mnie w ekspresowym tempie w prawach członka partii, celem było wyeliminowanie mnie z kampanii Andruszkiewicza, by wzmocnić szanse Karskiego, głównego faworyta szefa partii w wyborach do PE. Mimo to najważniejszy kandydat Nowogrodzkiej sromotnie przegrał i nie zdobył mandatu europosła. Arbitralnie nałożona na mnie kara przez Prezesa, spotkała się z negatywnym odbiorem wśród dużej części posłów – deklaruje Jurgiel.
Twórców kłamstwa w PiS miało być więcej
- Jacek Sasin, który nadzorował wybory i doprowadził do spektakularnej porażki w województwie, próbował zmazać z siebie winę. I w obrzydliwy sposób rozpowszechniał o mnie kłamstwa, insynuując, że działałem przeciwko PiS i stałem za „zdradą” dwójki radnych z jego partii, którzy dołączyli do koalicji PO – trzecia droga – deklaruje były polityk PiS.