"Super Express": - Eminencjo, zwracam się z prośbą o kapłańskie życzenia świąteczne dla naszych Czytelników.
Kardynał Henryk Gulbinowicz: - Jestem starym emerytem - nie mam już żadnych uprawnień jako ordynariusz - i z dystansu moich 87 lat życia pragnę przede wszystkim zwrócić się do ludzi takich jak ja, do emerytów.
Pokoleniom najstarszym zawdzięczamy Polskę. Odbudowywała się po wojnie tylko dlatego, że oni nadstawiali za to głowy. Bardzo dobrze to widać na Dolnym Śląsku, gdzie Polacy wyrzuceni ze swoich ukochanych domów na Kresach - ja też do takich należę - szli w ciemno w nieznane, ale nie załamali się, nie zaczęli płakać i narzekać na zły los, lecz zabrali się do roboty wśród ruin, z których Sowieci rozkradali warsztaty pracy. Jako duchownemu wypada mi przypomnieć, że pierwsze zostały odbudowane kościoły. Rzecz jednak nie tylko w przywracaniu materialnego bytu. Otóż starsze pokolenie uczyniło wszystko, co trzeba, aby w nowej rzeczywistości droga do Kościoła jednak nie zarosła trawą. Płodzili potomstwo, a później dobrze je wychowywali. Jako biskup chrzciłem i bierzmowałem ich dzieci, udzielałem święceń kapłańskich ich synom. Drodzy emeryci, Wesołych Świąt!
Ale "Super Express" czytają też inne grupy wiekowe. Dlatego moje życzenia zdrowia i pomyślności kieruję i do nich. Z wielką radością myślę o młodzieży, która się uczy - która nie chce bałaganić, lecz realizować ambitne cele. Niech święta Bożego Narodzenia przyniosą szczęście wszystkim Polakom. Różnie kierują swoim życiem - nie wszystko układa się po ich myśli - ale mimo to, w ostatecznym rachunku, są wierni tradycji.
- Dlaczego mimo upływu ponad dwóch tysięcy lat święta Bożego Narodzenia nadal są głęboko przeżywane?
- Nadprzyrodzoność jest człowiekowi potrzebna, bo tak został przez Pana Boga stworzony. Tak mówi teologia, tak mówią ludzie myślący - i to przecież niekoniecznie chrześcijanie. Porównanie człowieka do zwierzęcia - że rodzi się, żyje, a później jest zakopywany w ziemi i ślad po nim ginie - jest błędnym uproszczeniem. Po człowieku nie ginie ślad. Gdy mama i tata decydują się dać życie dziecku i w łonie matki pojawia się pierwsza żywa komórka - Bóg na ten moment czeka. Dlaczego? Żeby nowe ciało obdarzyć duszą nieśmiertelną. I to nie byle jaką! Stworzoną na Boży obraz i u każdego inną - posiadającą różne zdolności i talenty. Odbierając człowiekowi duszę, tworzymy z niego wydmuszkę. To, że czekamy na święta - to, że tęsknimy do nich - jest widocznym znakiem tego, że posiadamy duszę. Duchowe wartości będą człowiekowi zawsze potrzebne.