Marek Ostrowski: Dlaczego nie otwieramy się na Azję?

2010-12-30 3:00

Polską politykę zagraniczną w minionym roku ocenia Marek Ostrowski

"Super Express": - Jakie były najważniejsze wydarzenia w polskiej polityce zagranicznej w mijającym roku?

Marek Ostrowski: - Z jednej strony, na pewno była to sprawa nowej strategii NATO i określenie miejsca Polski u boku swojego głównego sojusznika - Stanów Zjednoczonych. Z drugiej zaś, mieliśmy do czynienia z próbą przezwyciężenia skutków katastrofy smoleńskiej.

- Jak polska dyplomacja spisała się w kwestii NATO i USA?

- Nie najgorzej. Wypracowana strategia NATO podkreśla obronny charakter Sojuszu. Zależało nam, żeby podkreślić rolę tej organizacji w ochronie terytorium swoich członków. Z kolei jeśli chodzi o relacje z Waszyngtonem, to muszę przyznać, że niezbyt dobrze udało nam się je ułożyć. W naszym kraju słabo rozumiemy fakt, że trzeba chuchać i dmuchać na to, aby amerykański establishment uważał sojusz z Polską za potrzebny dla swojej polityki. Stąd np. w kwestii wojny w Afganistanie trzeba unikać jej publicznej krytyki. Ewentualne uwagi powinniśmy zgłaszać tylko na forum NATO. Inaczej u Amerykanów powstanie wrażenie, że nie warto pogłębiać sojuszu z kimś, kto krytykuje wspólne działania.

- Spójrzmy teraz na Wschód. Paradoksalnie katastrofa smoleńska stała się impulsem do nowego otwarcia w relacjach Polski i Rosji. Przełom nastąpił?

- Wydaje mi się, że lepiej mówić o wyraźnej poprawie wzajemnych relacji. Przez moment miałem nawet wrażenie, że taka poprawa jest rzeczywiście możliwa. Jednak ostatnie wydarzenia - krytyczna ocena raportu MAK przez premiera i komentarz do niej wygłoszony przez prezydenta Miedwiediewa - wskazują raczej, że katastrofa może odegrać rolę negatywną. Nie zdziwię się, jeśli obie strony zaczną przedstawiać taką ocenę jej przyczyn, która uczyni uszczerbek drugiej stronie.

- Lech Kaczyński był aktywnym uczestnikiem polskiej polityki zagranicznej. Czy gdy go zabrakło, coś się w niej zmieniło?

- Choć trudno krytykować zmarłego, to rzeczywiście nasza polityka zagraniczna stała się bardziej racjonalna. Uważniej patrzymy na skutki naszych działań i dążymy do poprawy stosunków np. z Niemcami czy Rosją. Mniej jest w naszej dyplomacji emocji, a więcej realistycznego spojrzenia.

- Zdaniem Piotra Semki, bez prezydenta Kaczyńskiego polska polityka zagraniczna stoi pod znakiem zimnego realizmu i jest to zła tendencja. Zgodzi się pan?

- Celem polityki zagranicznej jest osiągnięcie dla swojego społeczeństwa jak największych korzyści. Tu nie chodzi o zimny realizm czy emocje, tylko o kwestię korzyści - czy one są, czy ich nie ma. Musimy zadać sobie pytanie, jakie sobie stawiamy cele i czy je osiągamy - dla dobra obywateli. Jeśli ta korzyść ma polegać tylko na samozadowoleniu samego przywódcy, jest to rzecz karykaturalna.

- Lech Kaczyński uważany był za piewcę giedroyciowskiej polityki wschodniej wspierającej mniejsze państwa oddzielające nas od Rosji. Wraz z jego śmiercią Polska porzuciła tę ideę...

- Ja o żadnym wspieraniu nie słyszałem. Słyszę za to, że Ukraińcom trudniej jest uzyskać wizy do Polski. Zarówno kiedyś, jak i obecnie mieliśmy na granicach ogromne kolejki. Kierowcy ciężarówek, którzy w nich czekali, nie mieli nawet gdzie załatwić swoich potrzeb. To jest dla mnie polityka, a nie słowa czy deklaracje, za którymi nie idą czyny.

- W kontekście polityki wschodniej w ostatnim czasie wiele mówi się o Białorusi. Czy polska dyplomacja dobrze poradziła sobie z tym problemem?

- Minister Sikorski próbował jakiegoś otwarcia na Białoruś i zaangażował do tego przedsięwzięcia niemieckiego ministra spraw zagranicznych. Z jednej strony dobrze, że próbowali czegoś nowego, ale z drugiej źle, że nie widać, żeby cokolwiek osiągnęli. Niestety.

- Czegoś panu brakuje w naszej polityce zagranicznej?

- Dobrze by było, jeśli miałaby ona większy rozmach. Wszyscy dziś mówią, że przyszłością świata jest Azja. Chciałbym zwrócić uwagę, że Warszawa jest jedyną stolicą dużego kraju europejskiego, która nie ma bezpośredniego połączenia lotniczego z Pekinem. Zadziwiające, że polska dyplomacja nie ma siły, żeby bardziej promować nasze interesy w Azji. Mam nadzieję, że wkrótce nastąpi większe otwarcie na ten obszar świata. Jeśli chcemy liczyć się na arenie międzynarodowej, musimy przestać skupiać się tylko na Europie i Stanach Zjednoczonych.

Marek Ostrowski

Publicysta tygodnika "Polityka"