Dlaczego musimy walczyć w Afganistanie

2009-12-04 7:41

Chciałbym powiedzieć o naszych poczynaniach w Afganistanie - o charakterze naszego zaangażowania, o zakresie naszych interesów i o strategii, którą moja administracja będzie realizować, aby doprowadzić tę wojnę do pomyślnego końca. (...) W "Super Expresie" publikujemy orędzie Baracka Obamy do Amerykanów.

Aby mówić o tych ważnych sprawach, istotne jest, byśmy przypomnieli sobie, dlaczego Ameryka i nasi sojusznicy zmuszeni zostali do toczenia wojny w Afganistanie. To nie my chcieliśmy tej walki. 11 września 2001 r. dziewiętnastu mężczyzn porwało cztery samoloty i użyło ich do zamordowania prawie 3000 osób. Uderzyli w nasze militarne i gospodarcze ośrodki nerwowe. Pozbawili życia niewinnych męż-czyzn, kobiety i dzieci, nie bacząc na ich wyznanie, rasę czy stan społeczny. (...)

Należeli do al Kaidy - grupy ekstremistów, która zniekształciła i splugawiła islam, jedną z wielkich religii świata, aby usprawiedliwić mord niewinnych. Al Kaida miała swoją bazę operacyjną w Afganistanie, gdzie schronienia udzielił im Taliban. Bezwzględny, represyjny i radykalny ruch, który przejął kontrolę nad krajem po latach spustoszenia sowiecką okupacją i wojną domową, po tym, gdy uwaga Ameryki i naszych przyjaciół zwróciła się gdzie indziej.

Kilka dni po 11 września Kongres usankcjonował użycie siły przeciwko al Kaidzie i tym, którzy udzielali im schronienia. Upoważnienie to do dziś pozostaje w mocy. Senat poparł to 98 do zera. Izba Reprezentantów 420 do jednego. Po raz pierwszy w swojej historii NATO powołało się na artykuł 5. - zobowiązanie, że atak na jeden z krajów członkowskich stanowi atak na wszystkie. Podjęcie odpowiednich kroków w odpowiedzi na ataki zaaprobowała też Rada Bezpieczeństwa ONZ. (...) Dopiero wówczas, gdy Taliban odmówił wydania Osamy bin Ladena - wysłaliśmy nasze oddziały do Afganistanu. (...) Na konferencji zwołanej przez ONZ ustanowiony został rząd tymczasowy pod przewodnictwem prezydenta Hamida Karzaia. Zorganizowano międzynarodowe siły pomocy i bezpieczeństwa, które miały przynieść trwały pokój rozdartemu wojną krajowi. (...)

Chociaż naród afgański wybrał swoje praworządne władze, osłabiły je korupcja, handel narkotykami, niedorozwój gospodarki i sił bezpieczeństwa. W ciągu ostatnich kilku lat Taliban utrzymywał wspólne cele z al Kaidą, jako że obie te grupy starały się obalić rząd afgański. Stopniowo Taliban zaczął przejmować kontrolę nad dodatkowymi obszarami Afganistanu, równocześnie angażując się w coraz bardziej bezczelne i niszczycielskie ataki terrorystyczne przeciwko narodowi pakistańskiemu.

Przez ten czas nasze oddziały w Afganistanie były zaledwie ułamkiem sił pozostających w Iraku. Kiedy objąłem urząd, mieliśmy nieco ponad 32 tys. Amerykanów na służbie w Afganistanie, podczas gdy w szczytowym momencie wojny w Iraku było ich tam 160 tys. Dowódcy w Afganistanie wielokrotnie prosili o posiłki, aby uporać się z ponownym pojawieniem się talibów, lecz wsparcie to nie nadchodziło. (...)

W realizacji niektórych z najważniejszych celów osiągnęliśmy w ostatnim czasie postęp. (...) Pozostają jednak olbrzymie wyzwania. Afganistan nie został stracony, lecz od lat sytuacja się pogarsza. Nie ma zagrożenia obaleniem rządu, ale Taliban nabrał sił. Al Kaida nie odzyskała liczebności sprzed 11 września, ale zachowała swoje kryjówki wzdłuż granicy. Nasze oddziały nie mają należytego wsparcia, aby skutecznie szkolić afgańskie siły bezpieczeństwa i lepiej zabezpieczać ludność. Nasz nowy dowódca, generał McCrystal, w swoim raporcie ocenił sytuację bezpieczeństwa jako poważniejszą niż oczekiwał. Mówiąc wprost, obecny stan jest nie do utrzymania. (…)

Po szczegółowej analizie jako głównodowodzący uznałem, że w naszym żywotnym interesie narodowym leży wysłanie do Afganistanu dodatkowych 30 tys. amerykańskich żołnierzy. Po 18 miesiącach zaczniemy zaś wycofywać się z tego kraju. (...)

Podjęcie tej decyzji nie przychodzi mi łatwo. Sprzeciwiałem się wojnie w Iraku, gdyż byłem przekonany o konieczności powściągliwego używania naszych sił zbrojnych i zważania na dalekosiężne konsekwencje naszych działań. Ośmioletnia wojna kosztowała wiele ludzkich i materialnych strat. Debata na temat Iraku i terroryzmu pozostawiła w strzępach naszą jedność w sprawie bezpieczeństwa narodowego. (...)

Decyzji o wysłaniu wojsk nie podejmuję więc lekkomyślnie. Jej powodem jest przekonanie, że w Afganistanie i Pakistanie stawką jest nasze bezpieczeństwo. To jest epicentrum pełnego przemocy ekstremizmu, jaki praktykuje al Kaida. To stąd zaatakowano nas 11 września i stąd planuje się nowe ataki w tej chwili. To nie jest ani odległe, ani hipotetyczne niebezpieczeństwo. W ciągu ubiegłych kilku miesięcy ujęliśmy w USA ekstremistów, którzy zostali wysłani z regionu granicznego pomiędzy Afganistanem i Pakistanem, aby popełnić nowe akty terroryzmu. To niebezpieczeństwo będzie rosło, więc musimy utrzymywać nacisk na al Kaidę i wzmocnić stabilność i zdolności naszych partnerów w regionie. Oczywiście nie tylko my bierzemy na barki ten ciężar. To jest nie tylko wojna Ameryki. (...) Stawka jest nawet większa w posiadającym broń jądrową Pakistanie, ponieważ wiemy, że al Kaida i inni ekstremiści poszukują broni jądrowej i mamy wszelkie powody, aby sądzić, że mogą jej użyć. (…)

Ponieważ jest to wysiłek międzynarodowy, poprosiłem, aby naszemu zaangażowaniu towarzyszyła pomoc ze strony sojuszników. Część z nich już wysłała dodatkowych żołnierzy i ufamy, że w nadchodzących dniach i tygodniach zobaczymy kolejnych. (...) Stawką jest nie tylko test wiarygodności NATO - stawką jest bezpieczeństwo naszych sojuszników i wspólne bezpieczeństwo świata.