Co wspólnego z lex TVN ma PiS? I o co chodzi w ogóle w tej sprawie? Rafał Woś wyjaśnia. Zapraszamy do czytania i komentowania. Czy felietonista ma racje?
Od lat słyszę, że żaden polski rząd nie umie postawić się Amerykanom. No to właśnie się postawił.
Oczywiście, że cały antypis nie przestaje mówić o tzw. lex TVN. Powiada, że władza chce przy pomocy nowych przepisów uprzykrzyć życie nieprzychylnej jej stacji telewizyjnej. Przepisy (gdyby weszły w życie) ograniczą prawo koncernów spoza Unii do posiadania w Polsce dużych mediów. A TVN jest przecież własnością kapitału z USA. I przez to mogą mieć kłopot z odnowieniem koncesji na nadawanie.
To wszystko niby prawda. Ale nie do końca. Trudno się dziwić, że kierownictwo TVN podbija antypisowskim bębenek. Wydaje się jednak, że to nie oni są prawdziwym celem zgłoszonej w ubiegłym tygodniu przez posłów PiS nowelizacji prawa. Tak naprawdę jest ona po to, by postraszyć Amerykanów. Gra toczy się bowiem w dużo szerszym planie.
Rzecz w tym, że Ameryka trochę za bardzo się nad Wisłą rozdokazywala. USA traktują nas jak lokaja oczywiście od dawna. Każdy, kto odrobinę śledzi posunięcia Ameryki wie że tak jest nie tylko wobec nas. Przez lata polskie rządy to pokornie akceptowały. Amerykański biznes chciał nie płacić w Polsce podatków? Nie płacił. Ameryka chciała by Polacy poparli wojnę Busha w Iraku? Popieraliśmy. Amerykanie chcieli nam sprzedać sprzęt wojskowy? Kupowaliśmy.
Takie lokajstwo było często krytykowane. Był za to krytykowany także PiS. Zwłaszcza PiS. Utarło się bowiem przekonanie, że polska prawica jest szczególnie proamerykańska.
Tyle, że po pięciu latach u władzy również PiSowcy zobaczyli, że Ameryka niezbyt szanuje swojego sojusznika. I gdy coś w Polsce dzieje się nie po ich myśli, to amerykańska ambasador Mosbacher interweniuje w stylu dość obcesowym. Po zmianie władzy w Białym Domu problem się jeszcze zaostrzył.
Ostatnio chodzi głównie o kwestie reprywatyzacji. Problem w Polsce przez lata niezałatwiony właśnie z powodu sprzeciwu USA. A PiS postanowił te sprawę domknąć. Więc Amerykanie zaczęli pohukiwać. W tym kontekście trzeba czytać inicjatywę medialną PiS. Jako pogrożenie paluszkiem. Na zasadzie "skoro wy nam tak, to my wam tak".
Oczywiście ktoś może uważać ze nie ten rozmiar kapelusza i że tak z Amerykanami rozmawiać nie wolno. Bo są mocarstwem i najważniejszym sojusznikiem militarnym. Można tak twierdzić. Tylko niech ktoś potem nie płacze, że nie umiemy się Ameryce postawić. Bo rząd właśnie to robi. Chyba pierwszy raz w historii.